31 grudnia 2024

Moderniści wdowieją każdego dnia. Dr Paweł Milcarek o „nowości” chrześcijaństwa

Nowy rok – nowe chrześcijaństwo? Modernizm zaślubia każdy kolejny dzień, pędzi wciąż do nowego, co stare i pozornie nieprzydatne, szybko rzuca za siebie. Tak nie działa ortodoksyjne chrześcijaństwo. Nowe i stare, nova et vetera; to ideał przeplatanie w wierze Chrystusowej tego, co błyszczy z tym, co szlachetnie starożytne. O tym mówił w PCh24 TV dr Paweł Milcarek.

Można postawić pytanie, czy chrześcijanie powinni w ogóle świętować Nowy Rok. Mogłoby się wydawać, że nie, bo 1 stycznia nowy rok mieli Rzymianie. A jednak nie jest tak, by nas, chrześcijan, w ogóle to nie obchodziło. Jak powiedział w PCh24 TV dr Paweł Milcarek, kompletne zostawienie na boku kultury cywilnej byłoby żydowskim nawykiem. Chrześcijaństwo szło zawsze inną drogą. W Liście do Diogneta, wskazał, czytamy, że chrześcijanie są w świecie tym, czym dusza w ciele. To manifestuje się w ten sposób, że nie tworzą jakichś zupełnie odrębnych światów. Dotyczy to także czasu i nowego roku. Odrębności chrześcijaństwa nigdy nie podkreślano przez wytwarzanie jakiegoś przeciwnego biegu czasu, choć, oczywiście, stało się w pewnym momencie jasne, że będą liczyć lata nie ab urbe condita (od założenia Miasta), ale od przyjścia Chrystusa. Chrześcijanie długo korzystali z innych schematów, liczenie lat od przyjścia Chrystusa pojawiło się na dobrą sprawę po kilku wiekach. Liczenie przyjęto inne, ale system pozostał rzymski – zarówno roku jak i miesięcy. Dlatego można mówić po prostu o odrębności roku kalendarzowego i roku liturgicznego.

Jak wskazał gość PCh24 TV, nie jest to bynajmniej judaizująca separacja. Byłoby nią całkowite odrzucenie rzymskiego kalendarza, powiedzenie: to są jakiegoś pogańskie sprawy, my mamy swój własnych porządek. Chrześcijanie, zaznaczył, żyją zawsze w pewnym sensie w podwójnym porządku. Te porządki muszą być ze sobą spójne, na przykład porządek życia obywatelskiego i życia chrześcijańskiego. Chrześcijaństwo uczy jednak łączyć takie rzeczy, jak właśnie rok cywilny z rokiem liturgicznym. Nowy rok liturgiczny rozpoczyna się wraz z Adwentem. Kiedyś nie traktowano tego wcale jako „nowego roku”, podkreślił dr Milcarek. Myślano raczej w kategoriach powracającego cyklu; nie chodziło nigdy o rodzaj „kościelnej kontrpropozycji” wobec kalendarza rzymskiego. Pozycja Adwentu nie była aż tak ściśle powiązana z początkiem tego cyklu. Chodziło o to, że z Adwentem rozpoczyna się pamięta Narodzenia Pańskiego.

Wesprzyj nas już teraz!

Jest też tak, że pojęcie „nowości” jest bardzo ważne dla chrześcijaństwa. Dr Milcarek wskazał, że można nawet powiedzieć, że chrześcijaństwo wprost ogłosiło się nową rzeczywistością. Na tle Starego Testamentu chrześcijaństwo jest Nowym Testamentem. W samym środku religii są słowa Chrystusa o nowym i wiecznym przymierzu. To wskazuje, że rzeczy stare w jakimś sensie zanikają albo zostają „wciągnięte” przez nowe. Chrystus nie chciał, oczywiście, znosić Prawa, ale je wypełniać; dlatego nie mówi się, że nowość chrześcijaństwa obaliła Stary Testament, ale przejęła to, co jest w nim istotne i żywotne. Teologia nazywa niekiedy Kościół nowym Izraelem. W tym pojęciu nie dochodzi do odrzucenia Izraela, ale do pokazanie tego, co jest prawdziwym sensem ustanowionego przez Boga Ludu. Ten lud nie jest już społecznością ograniczoną do jednego plemienia, ale wspólnotą, która nie zna takich granic. Granice są właśnie nowe – to chrzest i wiara. Zarówno w Ewangelii jak i u św. Pawła mówi się o tym, że chrzest, Chrystus, tworzą „nowego człowieka”, zaznaczył dr Milcarek.

Rozmówca PCh24 TV przypomniał, jak wyglądały spory chrześcijan i pogan w IV czy V wieku po Chrystusie. Mówi o tym słynna kontrowersja dotycząca posągu bogini Wiktorii w Senacie. Rzecznicy starej rzymskiej kultury występowali przeciwko chrześcijanom, którzy szli z czymś nowym. Dr Milcarek podkreślił, że chrześcijanie nie nazywali się też bynajmniej nowymi w ramach jakiejś prowokacji. Tak to nie działało, wskazał;w kulturze wcale nie było to dobre określenie. Chrześcijanie mieli odwagę mówienia o sobie, że są nowi. Byli nowi, bo mieli w sobie życie, które daje Bóg. To jest zielona gałąź, kwiat, który rozkwita. Pamiętajmy, że to chrześcijanie stworzyli nową cywilizację. To nie jest tak, że zamieszkali Rzym. Nie; kiedy Rzym się kruszył i rozpadał, zebrali umiejętnie, co można było zebrać i utworzyli cywilizację chrześcijańską.
Zarazem tak rozumiana nowoczesność jest czymś zupełnie innym niż nowoczesność tak, jak my ją widzimy.

Dzisiaj nowoczesność wiąże się z próbami podważenia cywilizacyjnej unii chrześcijańsko-klasycznej. Kto nazywa się „nowoczesnym”, ten nie mówi o sięganiu do zapasu sił spoza tego świata. Dziś jest się „nowoczesnym” bo ma się udział w „wypychaniu” starego czasu, mówił gość red. Pawła Chmielewskiego. To jest w jego ocenie obraz pogański, gdzie to, co młodsze, jest lepsze od tego, co starsze. Chrześcijaństwo nie niszczyło nigdy tego, co wcześniejsze. Nie usuwało zawartego wcześniej Bożego przymierza, ale je wypełniało. Co innego rewolucjoniści: przynoszą „nową kulturę”, chcą stworzyć „nowego człowieka”. To jest zasada modernizmu, gdzie to, co „nowe”, jest dobre dlatego, że nie jest tym, co „stare”.

Gospodarz programu pytał, czy w związku z tym chrześcijaństwo może również dzisiaj odwoływać się do swojej „nowości”. Jak wskazał w odpowiedzi redaktor naczelny kwartalnika „Christianitas”, jest w Nowym Testamencie obraz ojca rodziny, gospodarza, który wydobywa ze skarbca rzeczy stare i nowe – nova et vetera. Jest to, podkreślił, pewien ideał: przeplatanie tego, co błyszczy nowością z tym, co starodawne. Jak zaznaczył, wydaje mu się, że po przełamaniu monopolu pogaństwa w Europie chrześcijaństwo stało się takim gospodarzem, który wydobywa rzeczy nowe i stare. Od tego momentu ktoś, kto wyklucza jedne albo drugie, staje się przeciwnikiem chrześcijaństwa. Gdyby ktoś tworzył dogmat tylko wokół „nova” albo tylko wokół „vetera”, wpadłby w błąd lub absolutyzowałby czas.

Chrześcijanin, wskazał gość PCh24 TV, może być „nowy” dlatego, że Chrystus taki jest – nowy, to znaczy współczesny dla wszystkich ludzi w historii. Jest kimś, kto nie jest objęty starością świata. Każdy, kto chce być w tym świecie aktualny, kolejnego dnia jest już przestarzały, musi znowu coś zmieniać. Kto poślubi dzień dzisiejszy, jutro jest wdowcem, wskazał dr Milcarek. To jest jego zdaniem trochę sytuacja modernistów, którzy zachwyceni są tym, że za chwilę będzie coś nowego. Logika chrześcijaństwa ortodoksyjnego jest inna. W każdym dniu próbuje się dostrzec wieczność – również przechodząc przez to, co stare. To, co jest boskie, przenika wszystko – i stare, i nowe rzeczy. Nie to jest najważniejsze, co aktualne, która gazeta jest sprzed chwili, ale to, w której gazecie jest coś z rzeczy trwałych.

Na koniec dr Paweł Milcarek mówił o swoistej „noworocznej odnowie” życia chrześcijańskiego. Jak powiedział, Nowy Rok to moment refleksji – widzimy swoje słabości, czujemy potrzebę stawienia im czoła, a jednocześnie mamy poczucie nowego początku. W jego ocenie należy zwrócić uwagę na Apokalipsę. Apokalipsa przypomina o powrocie do gorliwości młodości, do entuzjazmu naszych początków. Jest w tym coś prawdziwego, powiedział, a mianowicie przekonanie, że kiedyś, na różnych etapach życia, przystępowaliśmy do wielkich dzieł z zapałem i żarliwością. Była w nas gotowość do poświęcenia, oddania siebie dla wyższej sprawy, choćby uświęcenia czy życia w zgodzie z chrześcijańskimi ideałami. Ta gorliwość mogła być naznaczona dziecięcą naiwnością, ale też odwagą i młodzieńczym rycerskim duchem.

Dlatego, mimo że nie idealizujemy młodości, warto według dr. Milcarka przypominać sobie – zwłaszcza podczas rekolekcji – ten czas pierwszego świadomego spotkania z łaską. Nie chodzi tu o dzieciństwo w sensie dosłownym, ale o moment, gdy z pełną świadomością oddawaliśmy się Bożemu dziełu.

W jego ocenie ten duch młodzieńczego zapału powinien nam towarzyszyć nawet w trudnych chwilach dorosłości, gdy mierzymy się z wyzwaniami wieku średniego czy starości. Czy w nas, w naszych sercach, wciąż jest ten „harcerzyk” gotowy poświęcić się dla prawdy i dobra?
Rozmówca PCh24 TV przestrzegł też przed iluzją „starych, dobrych czasów”. Jest w jego ocenie zabawne, że gdy ludzie o nich mówią, często wspominają chwile, gdy wszystko było dla nich nowe, pełne odkryć i pierwszych doświadczeń. Te „stare, dobre czasy” to w efekcie zwykle czas naszej młodości, a nie rzeczywistości obiektywnie lepszej. Dlatego nie tęsknijmy za przeszłością jako taką, ale za postawą, którą mieliśmy – gotowością, by oddać siebie w służbie prawdy i dobra.

Według dr Milcarka niezależnie od zmieniających się krajobrazów, wyzwań i epok, najważniejsze pytanie brzmi: czy mamy w sobie ten wewnętrzny dyszel, który prowadzi nas przez czas? Okres między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem – ta płynna granica między tym, co było, a tym, co nadchodzi – jest dobrym momentem, by się nad tym zastanowić, podkreślił.

Powyższy tekst stanowi został oparty o nagranie, jakie ukazało się w PCh24 TV w 2023 roku.

Pach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Po osiągnięciu celu na 2024 rok nie zwalniamy tempa! Zainwestuj w rozwój PCh24.pl w roku 2025!

mamy: 44 812 zł cel: 500 000 zł
9%
wybierz kwotę:
Wspieram