Sąd Konstytucyjny Mołdawii uznał Naddniestrze jako terytorium okupowane i nakazał wyprowadzenie wojsk rosyjskich z tej separatystycznej republiki, powstałej po wojnie domowej między Mołdawią a Naddniestrzem w 1992 roku.
Prorosyjskiego prezydenta Mołdawii Igora Dodona stawia to w dwuznacznej sytuacji, blokując jego wizję uregulowania problemu Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej cieszącej się protektoratem Moskwy. Co więcej, wyrok Sądu Konstytucyjnego niemal nakazuje działanie w obronie integralności terytorialnej „włącznie z użyciem środków militarnych”. Odczytać to można także jako sugestię użycia sił zbrojnych Mołdawii przeciw stacjonującym w Naddniestrzu wojskom rosyjskim.
Wesprzyj nas już teraz!
Wyrok Sądu Konstytucyjnego Mołdawii jest wynikiem złożenia zapytania przez członków opozycyjnej wobec socjalistów Partii Liberalnej trzy lata temu (26 maja 2014 roku). Chodziło o interpretację zapisanej w konstytucji mołdawskiej od 1994 roku neutralności oraz kwestii zgodności z prawem stacjonowania w Naddniestrzu wojsk rosyjskich.
Rumuński portal Digi24.ro podkreśla, że prorosyjski socjalista Igor Dodon, od grudnia 2016 roku zasiadający w pałacu prezydenckim w Kiszyniowie, mocno poirytował się majową decyzją Sądu Konstytucyjnego Mołdawii. Wskazanie bezprawności przebywania wojsk rosyjskich na terytorium nieuznawanego nawet przez Moskwę Naddniestrza stawia bowiem prezydenta Dodona w trudnej sytuacji.
Jego zwycięstwo było wynikiem rozczarowania społeczeństwa brakiem konkretnego wsparcia Mołdawii przez Unię Europejską. Zapaść gospodarcza tłumaczona była m.in. utratą dobrych kontaktów handlowych z Federacją Rosyjską. Jedną z przyczyn ochłodzenia stosunków Kiszyniowa i Moskwy jest przedłużający się kryzys związany z wsparciem udzielanym przez Rosję separatystycznej Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej ze stolicą w Tyraspolu.
To państwo powstało w wyniku secesji lewobrzeżnej części Republiki Mołdawskiej i po wojnie domowej ustabilizowało swoje istnienie m.in. dzięki obecności kontyngentu wojsk rosyjskich, gwarantujących bezpośredni wpływ Moskwy na sytuację Ukrainy, Mołdawii i Rumunii, często deklarującej wolę włączenia Mołdawii do państwa rumuńskiego. Dodon deklarował rozwiązanie przyszłości Naddniestrza poprzez referendum oraz ocieplenie kontaktów z Moskwą, przy jednoczesnym wyhamowaniu zbliżenia z NATO i UE. Wyrok z 2 maja zaostrza jednak także relacje Mołdawii z Rosją.
Jak donosi rumuński portal Digi24.ro, niedawny wyrok mołdawskiego Sądu Konstytucyjnego Mołdawii oznacza, że w przypadku zagrożenia niepodległości lub integralności terytorialnej Mołdawii władze państwa zobowiązane są do podjęcia „wszelkich niezbędnych środków ochronnych, w tym militarnych”. Wydany 2 maja wyrok Sądu Konstytucyjnego Mołdawii dodatkowo interpretował, że udział Kiszyniowa w zbiorowych systemach zabezpieczeń, operacjach pokojowych i humanitarnych, które nakładają sankcje zbiorowe przeciwko agresorom i sprawców prawa międzynarodowego nie jest niezgodny z zapisaną w konstytucji neutralnością Mołdawii.
W tle tej interpretacji pojawia się problem otwarcie biura NATO w Kiszyniowie, które zaplanowano na koniec czerwca, a przeciwko któremu opowiada się Igor Dodon, mający silną opozycję w koalicji rządzącej Mołdawią, a terminowe wybory parlamentarne przypadają dopiero na 2018 rok.
Spór Dodona z Sądem Konstytucyjnym przenosi się jednocześnie na szersze relacje międzynarodowe, ponieważ przy okazji wyroku z 2 maja br. mołdawski prezydent zarzucił składowi Sądu Konstytucyjnego Mołdawii, że kłania się on „unionistom”, czyli zwolennikom integracji Mołdawii z Rumunią, będącą członkiem NATO.
Spory sił politycznych wewnątrz Mołdawii stają się coraz bardziej intensywne, a sytuacja polityczna wokół tego państwa dodatkowo je zaognia. O ile nie dojdzie do wcześniejszych wyborów parlamentarnych, można spodziewać się dalszego pogłębiania konfliktów w Mołdawii. Kartą mołdawską chce bowiem grać Rumunia (integracja państw), Rosja (wsparcie separatystycznego Naddniestrza w celu blokowania rozszerzania NATO i UE) i Ukraina (porozumienie z Mołdawią o odprawach celnych na przejściach należących do Naddniestrza w celu osłabienia prorosyjskiego państwa separatystycznego).
Jan Bereza