„Król Karol, który uważa się za zaangażowanego aktywistę klimatycznego, zapewne nie chciałby (podczas koronacji – red.) nikogo urazić. (…) Ceremonia koronacyjna została zaplanowana z dbałością o wszelkie wrażliwości – kulturowe i religijne”, pisze na łamach tygodnika „SIECI” Aleksandra Rybińska.
Publicystka powołuje się na informacje publikowane przez brytyjskie media, z których wynika, że podczas koronacji Karola III najprawdopodobniej dojdzie do zmiany słów w przysiędze. „Król zobowiąże się do bycia obrońcą wiary, ale według źródeł w pałacu Buckingham jest zaplanowane dodanie dalszych słów, które umożliwią królowi podkreślenie, że służy wszystkim religiom, których przedstawiciele będą zresztą obecnie w opactwie westminsterskim”, wyjaśnia.
Rybińska zwraca uwagę, że brytyjska tradycja nakazuje, by koronacja była „świętą ceremonią między monarchą a jego ludem w obecności Boga”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Tak było, jak podkreślają brytyjskie media, od zawsze. Dla Karola III nie jest to jednak najwyraźniej istotne. Mimo odejścia od tradycji i gotowości do otwartości – goście mają przyjść w zwykłych garniturach, a setki dalekich krewnych nie otrzymały zaproszeń, by zrobić miejsce dla działaczy społecznych i wolontariuszy – liberalno-lewicowe media nie były w stanie wybaczyć nowemu monarsze religijnej ceremonii w chwili gdy, jak podkreślił The Guardian, większość obywateli to ateiści. (…) Monarchia to dziś głównie przedsiębiorstwo rozrywkowe. A nie władza z Bożej łaski – dodaje gazeta”, zaznacza.
To jednak nie wszystko. Koronacja, jak wskazuje publicystka, nie podoba się także przeciwnikom monarchii, którzy zapowiadają, że zakłócą ceremonię ubrani w żółte koszulki z napisem „Nie mój król”. „Dołączy do nich premier Szkocji i lider Szkockiej Partii Narodowej Humza Yousaf, przekonany republikanin”, dodaje.
„Karol III nie ma dobrej prasy. Konserwatywne media nie lubią go za jego lewicowe inklinacje, a te liberalne widzą w nim symbol skostniałej, zapyziałej instytucji, przeżytku, kojarzącego się z kolonializmem i imperializmem. Ale gdy koronacja w końcu się zacznie, miliony zapewne będą ją śledzić w telewizji czy Internecie. (…) Monarchia może traci na popularności, ale zdecydowanie nie tak szybko, jak chcieliby zwolennicy republiki. Pozostaje bowiem symbolem brytyjskości ze znaczącą miękką siłą na arenie międzynarodowej”, podsumowuje Aleksandra Rybińska.
Źródło: tygodnik „SIECI”
TK