Dzisiaj

„Mowa nienawiści” a „integralność informacji”. Tuskowe narzędzia tzw. obrony demokracji

(fot. PCh24.p)

Posłowie przyjęli 6 marca projekt ustawy o nowelizacji kodeksu karnego, by skazywać na wieloletnie kary pozbawienia wolności osoby podejrzane o „nawoływanie do nienawiści” ze względu na „niepełnosprawność, wiek, płeć i orientację seksualną”. Sprawa ma głębszy kontekst, jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie działania prowadzone w celu obrony „integralności informacji”, walki z „zagraniczną manipulacją informacjami i ingerencją” (FIMI) oraz „obronę” demokracji.

W głosowaniu nie przeszła propozycja partii Razem, by do katalogu chronionych cech zaliczyć „tożsamość płciową”, obejmującą dowolną liczbę „płci kulturowych”. Projekt trafił do Senatu, gdzie z pewnością zostanie przyjęty. Obecna koalicja rządząca spodziewa się, iż nowe prawo podpisze jej prezydent, jeśli tylko wygra majowe wybory.

Przyjęta nowelizacja kodeksu karnego zmienia katalog przesłanek dotyczących przestępstw motywowanych nienawiścią. Dodaje do przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej oraz bezwyznaniowości: wiek, płeć, niepełnosprawność i „orientację seksualną”.

Wesprzyj nas już teraz!

W przypadku stosowania przemocy lub bezprawnej groźby z takich motywów podejrzanemu może grozić do pięciu lat więzienia, za nawoływanie do nienawiści – do trzech lat, a za znieważenie – do dwóch lat pozbawienia wolności.

Rząd Donalda Tuska zintensyfikował działania zmierzające do zmiany prawa latem ubiegłego roku. Prokurator generalny Adam Bodnar zapowiadał nowe wytyczne i powołał zespół doradców ds. przeciwdziałania „mowie nienawiści” oraz przestępstwom motywowanym uprzedzeniami.

Wynikają one nie tylko z osobistego zainteresowania ministra Bodnara tą kwestią, ale także z przynaglania Komisji Europejskiej, Rady Europy i ONZ, które wypowiedziały wojnę wolności słowa, pod pretekstem walki z polaryzacją społeczną, ochrony demokracji i zapewnienia tak zwanej integralności informacji oraz integralności wyborów.

Zobacz książkę „Misinformacja, dezinformacja, malinformacja. Jak powstaje system globalnej cenzury”

PCh24

Wytyczne Rady Europy

W październiku 2024 roku podczas konferencji Warsaw Human Dimension 2024 ujawniono nowe zalecenia Rady Europy w sprawie zwalczania przestępstw z nienawiści. Erik Adell Hellström, szef Komitetu Sterującego ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji, Różnorodności i Inkluzji (CDADI) tłumaczył, że wytyczne powstały w związku „z pilną potrzebą opracowania standardu prawa miękkiego”, ponieważ „przestępstwa z nienawiści naruszają podstawowe prawa człowieka i zagrażają bezpieczeństwu osób i grup docelowych, a także niszczą stabilność społeczną i pokój, tym samym zagrażając fundamentom demokratycznych społeczeństw”.

Stworzono definicję roboczą „przestępstw z nienawiści”, by „ułatwić ich ściganie i zwiększyć wskaźnik skazań”. Wytyczne mają pomóc w zwiększeniu liczby zgłoszeń „przestępstw” przez ofiary i „zmapować” „nienawistników” w Europie.

Zgodnie z definicją Rady Europy, „mowa nienawiści” to „wypowiedzi, które szerzą, propagują i usprawiedliwiają nienawiść rasową, ksenofobię, antysemityzm oraz inne formy nietolerancji, podważające bezpieczeństwo demokratyczne, spoistość kulturową i pluralizm”.

W żadnym z obowiązujących w Polsce przepisów nie ma legalnej definicji „mowy nienawiści”. Sądy skazują jednak pod tym pretekstem, odwołując się do art. 256 kodeksu karnego („Kto publicznie propaguje nazistowski, komunistyczny, faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”) oraz art. 257 k.k. („Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”).

Komitet Praw Człowieka ONZ już w rekomendacjach z rozpatrzenia VII Sprawozdania okresowego Polski z realizacji postanowień Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych z 31 października 2016 roku ubolewał, że polski kodeks karny nie odnosi się do „niepełnosprawności, wieku, orientacji seksualnej i tożsamości płciowej jako podstaw przestępstw z nienawiści”.

Komitet Praw Dziecka w uwagach końcowych do połączonych piątego i szóstego sprawozdania okresowego Polski z 24 września 2021 r. zalecił uzupełnienie prawa w celu zapewnienia ochrony przed wszelkimi formami dyskryminacji, m.in. ze względu na „orientację seksualną” i „tożsamość płciową”, niepełnosprawność i płeć. Intencją było, aby ściganie za tego typu „przestępstwa” następowało z oskarżenia publicznego, a nie prywatnego.

Z tych i innych względów w styczniu 2024 roku w Ministerstwie Sprawiedliwości rozpoczęły się prace nad zmianą kodeksu karnego, by uwzględnić „mowę nienawiści” i „przestępstwa z nienawiści”.

Pierwotnie pracowano także nad katalogiem okoliczności obciążających uwzględnianych przy wymiarze kary z art. 53 par. 2a pkt 6 k.k.

Wraz z pracami nad zmianą w kodeksie prokurator generalny 29 lipca utworzył zespół doradców ds. przeciwdziałania „mowie nienawiści” i przestępstwom motywowanym uprzedzeniami. Zmienił wcześniejsze wytyczne Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremety. Na czele nowego zespołu postawił dr Aleksandrę Gliszczyńską-Grabias, ekspertkę od zwalczania antysemityzmu.

Zgodnie z wytycznymi RE z 2024 roku, „przestępstwa z nienawiści” uznano za „szczególnie poważny rodzaj przestępstw”, a „nienawiść może przejawiać się z różnym stopniem nasilenia, od codziennej stygmatyzacji i dyskryminacji, przez mikroagresję i przemoc słowną po przemoc, terroryzm, zbrodnie wojenne i ludobójstwo”.

Uznając, że prawo karne „nie może być interpretowane szeroko na niekorzyść oskarżonego”, przyznano, że „nie ma wiążącej międzynarodowej definicji przestępstw z nienawiści”.

Skoro nie ma legalnej definicji, to też nie można ścigać za domniemane „przestępstwa” i tym bardziej karać wieloletnim pozbawieniem wolności.

Niemniej, powołując się na szereg innych wytycznych, zaleceń i nieratyfikowaną „konwencję stambulską” wskazano, że walka z „przestępstwami z nienawiści” jest konieczna i wymaga skoordynowanych działań ułatwiających ściganie „winnych”.

W wytycznych zdefiniowano „przestępstwo z nienawiści” jako „przestępstwo popełnione z elementem nienawiści opartym na jednej lub większej liczbie rzeczywistych lub postrzeganych cech osobistych lub statusie, gdzie: a. nienawiść obejmuje uprzedzenia, przesądy lub pogardę; b. cechy osobiste lub status obejmują, ale nie ograniczają się do rasy, koloru, języka, religii, narodowości, pochodzenia narodowego lub etnicznego, wieku, niepełnosprawności, płci, orientacji seksualnej, tożsamości płciowej i ekspresji oraz cech płciowych”.

Zalecono m.in. stosowanie wielosektorowego podejścia do tworzenia polityki w tym zakresie, zapewniając odpowiednią reakcję karną. Państwo ma ułatwić ściganie, skazywanie i napiętnowanie „nienawistników”, jednocześnie uprzywilejowując określone społeczności. Dodano, że „skuteczne, proporcjonalne i odstraszające” przepisy muszą „być zgodne z zasadami legalności i proporcjonalności”. Zalecono kompleksowe szkolenia prokuratorów, policjantów i sędziów, aby ich wyczulić na tego typu „przestępstwa”, które mogą być skierowane przeciwko „osobom, grupom osób lub mieniu, a także przestrzeniom, artefaktom, obiektom lub wydarzeniom związanym z osobami o chronionych cechach”.

Zastrzeżono, że państwa członkowskie powinny tworzyć przepisy w sposób zgodny z zasadą minimalnej kryminalizacji, uznawać pozbawienie wolności za środek ostateczny i kierować się zasadami rekomendacji w sprawie sprawiedliwości naprawczej.

ONZ i walka o „integralność informacji”

Również ONZ w czerwcu 2024 r. przynaglało państwa do podjęcia działań przeciwko „mowie nienawiści” i „dezinformacji”. W swoich zaleceniach dotyczących Globalnych Zasad Integralności Informacji, Sekretarz Generalny ONZ António Guterres zaznaczył, że „[ś]wiat musi zareagować na szkody wyrządzone przez rozprzestrzenianie się nienawiści i kłamstw w Internecie, jednocześnie stanowczo przestrzegając praw człowieka”.

Wypowiadając wojnę dezinformacji, misinformacji i „mowie nienawiści” oraz innym zagrożeniom dla „ekosystemu informacyjnego”, które podsycają konflikty i zagrażają demokracji oraz prawom człowieka, podważając zdrowie publiczne i działania na rzecz klimatu, Guterres apelował do rządów, firm technologicznych, reklamodawców i branży PR, by stanęli na wysokości zadania i wzięli odpowiedzialność za kwestię rozpowszechniania treści, które powodują szkody, zwłaszcza w okresie wyborów, domagając się zautomatyzowanej cenzury i ścigania wszelkich „nienawistników”. Wszystko po to, by „uczynić przestrzeń cyfrową bezpieczniejszą i bardziej włączającą”.

ONZ opracowało kodeks postępowania dotyczący integralności informacji na platformach cyfrowych. Wstępnie „dobrowolny kodeks” – uwagi co do zaproponowanych zasad można było zgłaszać do 22 grudnia 2023 r. – został zaprezentowany przedstawicielom państw podczas Szczytu Przyszłości we wrześniu 2024 roku. Głównym celem przedsięwzięcia miało być poradzenie sobie z „demokratyzacją informacji” na platformach internetowych, które zwiększają zasięg i prędkość krążenia treści w społeczeństwie. Ta „demokratyzacja” zagroziła – zdaniem ONZ – „dyskursowi społecznemu, stabilności politycznej i dobru jednostki”, ponieważ ułatwiła szerzenie „mowy nienawiści”, przemocy, ideologii ekstremistycznych, cyberprzemocy i nękania w Internecie, które niszczą tkankę i spójność społeczną. „Mowa nienawiści” i „dezinformacja” mają manipulować opinią publiczną i podważać zaufanie do instytucji, a także wpływać na procesy demokratyczne. Dlatego dobrowolny kodeks postępowania w sprawie integralności informacji na platformach cyfrowych miałby pomóc w ich zwalczaniu i zapewnić „złoty standard ukierunkowujący działania na wzmocnienie integralności informacji”.

Działania ONZ koncentrują się na walce z mis-, mal- i dezinformacją (informacje MDM) oraz „mowie nienawiści”, chociaż Organizacja przyznaje, że nie ma legalnych definicji informacji MDM i „mowy nienawiści”, stąd wykorzystuje się definicje robocze. W przypadku „mowy nienawiści” powołano się na roboczą definicją zawartą w Strategii i Planie Działania ONZ w sprawie mowy nienawiści. Oznacza ona „każdy rodzaj komunikowania się w mowie, piśmie lub zachowaniu, który atakuje lub używa pejoratywnego lub dyskryminującego języka w odniesieniu do osoby lub grup na podstawie tego, kim są, innymi słowy na podstawie ich religii, pochodzenia etnicznego, narodowości, rasy, koloru skóry, pochodzenia, gender lub innego czynnika tożsamości”.

Uznano, że chociaż zjawisko nienawiści nie jest nowe, to jednak obecnie ma się szerzyć na niespotykaną skalę dzięki Internetowi i przez to „zagraża postępowi ludzkości”. Dlatego państwa muszą podjąć działania, aby ograniczyć „szkody”, jakie powoduje szerzenie się dezinformacji, malinformacji i „mowy nienawiści”.

Kluczową rolę do odegrania w tym zakresie mają regulacje narzucane platformom cyfrowym, które mają zadbać o „integralność informacji” w sieci, nie pozwalając na krążenie pewnych idei i szerzenie „szkodliwych narracji”.

ONZ przestrzega, iż istnieje duże ryzyko związane z regulacją wolności słowa. Dlatego konieczne jest przyjęcie „starannie dostosowanego podejścia, zgodnego z wymogami legalności, konieczności i proporcjonalności, określonymi w prawie dotyczącym praw człowieka, nawet jeśli istnieje uzasadniony cel interesu publicznego”, by tę mowę ograniczać.

Jednocześnie wskazuje się, że walkę o „integralność informacji” należy prowadzić zawsze mając na względzie cele zrównoważonego rozwoju, ich „fundamentalne znaczenie dla budowania świata, w którym można odbudować zaufanie”.

Jednym ze sposobów walki o „integralność informacji” jest wykorzystanie w nowym kontekście obecnych w niektórych państwach przepisów dotyczących zniesławienia, cyberprzemocy i nękania, co zresztą już zrobiono bez konieczności nakładania nowych ograniczeń wolności słowa. Innym jest regulacja działalności platform internetowych na poziomie regionalnym i krajowym (np. DSA w UE w celu zwalczania „nielegalnych treści”). Jeszcze inny sposób walki o „integralność informacji” polega na przymuszaniu platform do „działań samoregulacyjnych” (wytyczne, standardy, kodeksy dotyczące usuwania i moderacji treści), przeznaczając więcej środków na kontrolę treści w różnych językach i dofinansowując organizacje fact-checkingowe. Platformy powinny także stworzyć „zautomatyzowane systemy moderacji treści”.

Zgodnie z wytycznymi politycznymi szefa ONZ w sprawie Global Digital Compact przyjętego we wrześniu 2024 r., państwa powinny wdrożyć oenzetowski kodeks postępowania w sprawie integralności informacji, walcząc z „mową nienawiści”.

Unijne inicjatywy

Podobnie, instytucje UE podjęły szereg działań zmierzających do kompleksowego zajęcia się ograniczeniem tak zwanej „mowy nienawiści” i zapewnienia „integralności informacji”.

W 2008 roku przyjęto decyzję ramową w sprawie zwalczania niektórych form wyrażania rasizmu i ksenofobii, która wymaga kryminalizacji publicznego podżegania do przemocy lub nienawiści ze względu na rasę, kolor skóry, religię, pochodzenie lub przynależność narodową lub etniczną. Na straży regulacji tych kwestii stoi KE, która jako strażnik traktatów, monitoruje prawidłowe wdrażanie decyzji ramowej.

Natomiast 9 grudnia 2021 r. Komisja Europejska przyjęła komunikat, który skłonił Radę do podjęcia decyzji o rozszerzeniu obecnej listy „przestępstw UE” w artykule 83(1) TFUE o „przestępstwa z nienawiści” i „mowę nienawiści”. Następnie komunikat został zaakceptowany przez Radę. Teraz KE będzie mogła zaproponować prawodawstwo umożliwiające kryminalizację form „mowy nienawiści” i „przestępstw z nienawiści”, uwzględniając inne motywy oprócz rasistowskich lub ksenofobicznych.

Poza tym KE ma inne narzędzia wywierania wpływu na organy krajowe poprzez Grupę Wysokiego Szczebla ds. Zwalczania Mowy Nienawiści i Przestępstw z Nienawiści, która działa od 2016 roku. Wtedy też Bruksela zainicjowała powstanie dobrowolnego Kodeksu postępowania w sprawie zwalczania nielegalnej mowy nienawiści w Internecie. Dokument wstępnie zaakceptowały główne platformy internetowe. Został następnie zaktualizowany, zaś w styczniu 2025 r. UE postanowiła włączyć go do Aktu o usługach cyfrowych (DSA – niezwykle niebezpiecznego rozporządzenia obowiązującego już we wszystkich unijnych krajach i ograniczającego wolność słowa).

KE ma także konkretne strategie np. Strategię UE w sprawie zwalczania antysemityzmu i wspierania życia żydowskiego (2021–2030), wykorzystywaną do zwalczania „mowy nienawiści”.

W grudniu 2023 r. Komisja i Wysoki Przedstawiciel przyjęli Wspólny Komunikat pt. „Nie ma miejsca na nienawiść: Europa zjednoczona przeciwko nienawiści”, by zintensyfikować prace nad zwalczaniem niepożądanych treści w Internecie.

Wcześniej opracowano również szereg wytycznych grup wysokiego szczebla, np. „Kluczowe zasady przewodnie na rok 2022 dotyczące współpracy między organami ścigania a organizacjami społeczeństwa obywatelskiego” (zgłaszanie przestępstw i ściganie).

Ich celem jest identyfikacja i mapowanie środowisk „nienawistników”, poprawienie zgłaszalności domniemanych „przestępstw z nienawiści”, by uzasadnić konieczność tworzenia regulacji prawnych i zmian kodeksu karnego, aby częściej i surowej karać za domniemane przestępstwa z nienawiści. Ma to działać odstraszająco na ludzi (budowa „potencjału krajowych organów ścigania”). Stąd działania są koordynowane przez KE i Agencję UE ds. szkolenia w zakresie organów ścigania (CEPOL).

Unijna tarcza obrony demokracji i FIMI

W briefingu Parlamentu Europejskiego z grudnia 2024 r. (European Parliamentary Research Service PE 767.153 – grudzień 2024 EN) zwrócono szczególną uwagę na promocję nowej koncepcji na arenie międzynarodowej, jaką jest „integralność informacji” łączonej z tworzoną „europejską tarczą demokracji”. Zaznaczając, że „cyfrowa sfera informacji stała się publiczną przestrzenią debaty: miejscem, gdzie ludzie uzyskują dostęp do informacji oraz formułują i wyrażają opinie” i „w ciągu ostatnich 10 lat globalne ekosystemy informacji stały się również coraz częściej geostrategicznymi polami bitew”, uznano, iż państwa muszą ograniczyć „manipulacje opinią publiczną” przez „autorytarnych aktorów”, którzy „testują i dopracowują techniki manipulacji, by podsycać podziały i napięcia, aby podważyć demokratyczne społeczeństwa i otwarte systemy demokratyczne”.

Rywalizacja geostrategiczna ma się przekładać na geopolitykę korporacyjną. „Sfera informacji cyfrowej stała się terytorium spornym dla dużych korporacji, które zaciekle konkurują o przywództwo w rozwoju i wdrażaniu nowych technologii – przy czym sztuczna inteligencja (AI) jest czynnikiem zmieniającym zasady gry w tym dążeniu. Te innowacje wiążą się z ryzykiem: kampanie manipulacji informacją ułatwione przez generatywną AI potęgują zagrożenia dla demokratycznych ekosystemów informacyjnych”.

Unijne instytucje łączą więc – podobnie jak robi to ONZ – kwestię walki o „integralność informacji” ze zwalczaniem informacji MDM i tak zwanej mowy nienawiści oraz obroną wartości demokratycznych, w tym „integralności wyborów” (ochrona przed zewnętrzną ingerencją).

Należy podkreślić znaczenie terminu „integralność informacji”, który wciąż jest rozwijany i promowany na forach międzynarodowych, w tym przez unijne instytucje, ONZ, OECD jako „pozytywne podejście do bezpiecznie nawigowalnej sfery informacji z dostępem do wiarygodnych informacji dla wszystkich”.

Parlament sugeruje, że ta koncepcja w rozumieniu ONZ i OECD jest zgodna z Kartą praw podstawowych UE dotyczącą wolności słowa, która obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz i bez względu na granice. Czytamy w briefingu, że „W UE szerokie pojęcie integralności informacji mieści się w zakresie rozwijającej się europejskiej idei tarczy demokracji. Po raz pierwszy ogłoszona w lipcu 2024 r. inicjatywa tarczy demokracji łączy istniejące prace mające na celu przeciwdziałanie zagranicznej manipulacji informacjami i ingerencji (FIMI) z wdrażaniem kluczowych przepisów i inicjatyw mających na celu poprawę zdrowia sfery informacji. Obejmuje to regulację platform internetowych i wyszukiwarek w Akcie o usługach cyfrowych (DSA), w tym wzmocniony kodeks postępowania z 2022 r., aby platformy internetowe zrobiły więcej, by ograniczyć manipulację informacjami i mowę nienawiści, a także pracę Europejskiego Obserwatorium Mediów Cyfrowych (EDMO) i jego regionalnych centrów. Obejmuje również Akt o sztucznej inteligencji z jego opartym na ryzyku podejściem do regulacji sztucznej inteligencji, w tym generatywnej manipulacji informacjami ułatwionej przez sztuczną inteligencję, takiej jak deepfakes, europejskim Aktem o wolności mediów i rozporządzeniem w sprawie przejrzystości i ukierunkowania reklam politycznych”.

Wszystkie te i nowo tworzone regulacje związane z „integralnością informacji” w UE są kluczowe dla uzasadnienia daleko idącej ingerencji władz unijnych w debatę publiczną i w ogóle ingerencji w procesy wyborcze w innych państwach, co potwierdzono w tym wyjaśnieniu, opisując szczegółowo podjęte już inicjatywy prowadzone m.in. przez Europejską Służbę Działań Zewnętrznych (ESDZ), która to służba wymyśliła termin „zagraniczne manipulacje informacjami i ingerencje” (FIMI – Foreign Information Manipulation and Interference) w 2021 roku. Zdefiniowano go jako zachowanie, „które zagraża lub może negatywnie wpłynąć na wartości, procedury i procesy polityczne”, ma „charakter manipulacyjny” i jest „prowadzone w sposób celowy i skoordynowany”, obejmując „podmioty państwowe lub niepaństwowe, w tym ich pełnomocników wewnątrz i na zewnątrz ich własnego terytorium”. W oparciu o tę definicję KE ingeruje w rumuńskie wybory prezydenckie.

Parlament Europejski potwierdza, że koncepcja „integralności informacji” rozwija się i ma być filarem ram europejskiej tarczy demokracji w obrębie UE i poza nią. Już ją wykorzystał PE w rezolucjach dwóch Specjalnych Komisji ds. Zagranicznej Ingerencji w 2022 i 2023 r., wzywając do stworzenia centrum integralności informacji, które działałoby jako centrum wiedzy ułatwiające i wspierające wymianę operacyjną między państwami członkowskimi, instytucjami oraz agencjami UE.

To państwa europejskie promują koncepcję „integralności informacji” na forum ONZ. Udało im się m.in. doprowadzić do przyjęcia jej w dokumentach końcowych ze Szczytu Przyszłości: w Pakcie na rzecz Przyszłości, Globalnym Pakcie Cyfrowym i Deklaracji w sprawie przyszłych pokoleń, gdzie podkreślono kwestię „współpracy w celu promowania integralności informacji, tolerancji i szacunku w przestrzeni cyfrowej, a także ochronę integralności procesów demokratycznych”.

Obecnie państwa, które niegdyś przyjęły Deklarację Praw Człowieka, chroniącą wolność słowa jako fundament dla innych praw człowieka, zmierzają do ograniczenia tego prawa, licząc, że państwa w różnych aktach międzynarodowych zgodzą się na tę daleko idącą ingerencję w prawa człowieka w imię „wyższego dobra”, jakim miałaby być ochrona demokracji.

Ta kwestia jest absolutnie kluczowa dla zrozumienia szeregu spektakularnych działań despotycznych podejmowanych przez władze a zmierzających do ograniczenia swobody debaty publicznej i ingerencji w systemy wyborcze wielu państw, które nie podporządkują się jednej z góry narzuconej wizji świata i kreowanej nowej rzeczywistości – a raczej fikcji.

Chociaż bagatelizuje się tę sprawę, uznając, że to tylko taka potyczka między politykami czy panika wywoływana przez dziennikarzy, zmiany obecnie wdrażane będą mieć daleko idące konsekwencje w życiu codziennym każdego obywatela. I chociaż może być pocieszające to, że tak, jak wysuwane jest wahadło w jedną, skrajnie lewicową stronę – co zrobiono w USA – tak też z czasem będzie wzbierać opór i wahadło może wysunąć się w drugą stronę. Niemniej, zanim to się stanie wiele osób ucierpi i to poważnie, a pewne wprowadzone już zmiany trudno będzie odwrócić.

Naprawdę, nie sposób przywołać wszystkich inicjatyw podejmowanych na arenie międzynarodowej i w poszczególnych krajach w sprawie „integralności informacji”. Prym w tych działaniach wiodą Kanadyjczycy, Brytyjczycy, Niemcy, Holendrzy i – do czasu zmiany władzy w USA – prym wiodła administracja Biden – Harris, odpowiedzialna za stworzenie wyrafinowanego „Kompleksu Przemysłowego Cenzury” pod pretekstem walki o obronę demokracji.

Jeszcze w maju 2024 r. w Strategii amerykańskiej polityki dotyczącej cyberprzestrzeni i polityki cyfrowej Departament Stanu wbudował koncepcję „integralności informacji” w politykę dyplomatyczną. Obronę „integralności informacji” uznał za priorytet. Dokument podkreślał, że Rada ds. Handlu i Technologii UE-USA (TTC), OECD i G7 to kluczowe fora współpracy w zakresie budowania odporności obywatelskiej na globalne wyzwanie manipulacji informacjami cyfrowymi, które zagrażają witalności społeczeństwa. Zdając sobie sprawę z tego, że „budowanie integralności informacji” nie jest zgodne z wolnością opinii i wypowiedzi zaznaczono, że mogłoby być zgodne z prawem, gdyby państwa powszechnie tak uznały.

Wówczas z pewnością cenzura mogłaby rozwijać się na niebywałą skalę.

Ekipa Bidena we współpracy z Brukselą uruchomiła wspólny mechanizm koordynacyjny USA – UE w zakresie integralności informacji na Bałkanach Zachodnich w celu „ograniczenia zdolności Rosji i Chińskiej Republiki Ludowej do stosowania kampanii propagandowych i manipulacji informacjami w regionie”.

Służba dyplomatyczna UE od tego czasu rozszerza swoją działalność związaną z przeciwdziałaniem FIMI (EUvsDIsinfo, system szybkiego ostrzegania RAS, StratCom, UE zintensyfikowała współpracę z NATO, G7, budowane są centra wymiany informacji i analiz – FIMI ISAC itp.).

W ramach tworzonej „Europejskiej tarczy demokracji” prowadzone są szeroko zakrojone działania komisarza ds. demokracji, sprawiedliwości, praworządności i ochrony konsumentów Michaela McGratha. Obejmują nasilone zmagania z zagraniczną manipulacją informacjami i ingerencją. McGrathowi podlega Henna Virkkunen, wiceprezes wykonawcza ds. suwerenności technologicznej, bezpieczeństwa i demokracji. Urzędniczka odpowiada m.in. za egzekwowanie DSA i innych rozporządzeń odnoszących się do zwalczania informacji MDM oraz „mowy nienawiści”.

Europejska Służba Działań Zewnętrznych (ESDZ) przewodzi od 2015 r. wysiłkom UE na rzecz przeciwdziałania dezinformacji rosyjskiej.

20 stycznia 2025 r. KE poinformowała o zmianie Kodeksu postępowania w sprawie zwalczania nielegalnej mowy nienawiści w Internecie+. Dokument został włączony do ram regulacyjnych Aktu o usługach cyfrowych (DSA)

Kodeks postępowania+, który opiera się na Kodeksie postępowania przyjętym w 2016 r., wzmacnia zasady walki z treściami uznanymi za nielegalną „mowę nienawiści”. Ułatwia egzekwowanie DSA w tym konkretnym obszarze. Ponadto wprowadza nowe obowiązki dla platform, w tym wymóg dostarczania krajowych danych na temat klasyfikacji „mowy nienawiści” i utworzenia sieci „monitorujących reporterów”. Mają być to podmioty publiczne zgłaszające „mowę nienawiści”. Platformy będą zobowiązane do przeglądania co najmniej dwóch trzecich powiadomień o „mowie nienawiści” otrzymanych od „monitorujących reporterów” w ciągu 24 godzin.

Raporty Komisji Europejskiej wykazały, że po wprowadzeniu pierwotnego kodeksu w 2016 r. odsetek usuniętych treści dot. „mowy nienawiści” wzrósł z 28% w 2016 r. do 72% w 2019 roku. Teraz KE liczy na usuwanie jeszcze większego odsetka „nienawistnych” przekazów.

Pomijając szereg programów dedykowanych zwalczaniu „mowy nienawiści” warto zwrócić uwagę na szerokie definicje robocze tego zjawiska. Na przykład UNESCO do „mowy nienawiści” zalicza nie tylko „każdy rodzaj komunikacji w mowie, piśmie lub zachowaniu, która atakuje lub używa języka pejoratywnego lub dyskryminującego w odniesieniu do osoby lub grupy na podstawie tego, kim są – innymi słowy, na podstawie ich religii, przynależności etnicznej, narodowości, rasy, koloru skóry, pochodzenia, płci lub innego czynnika tożsamości, ale także dodano, że formy „mowy nienawiści” obejmują „stereotypy, stygmatyzację i używanie języka obraźliwego, propagowanie teorii spiskowych, dezinformacji i zaprzeczanie oraz zniekształcanie wydarzeń historycznych, takich jak ludobójstwo”. Chociaż wskazano, że prawo międzynarodowe chroni formy wypowiedzi, które mogą być obraźliwe i budzić obawy dotyczące uprzedzeń i nietolerancji, to jednak zalecono stosowanie różnych środków zapobiegawczych, przerzucając odpowiedzialność za wymuszanie bezprawnego ograniczania debaty publicznej na platformy internetowe, które pod presją władz powinny przyjąć „dobrowolne kodeksy postępowania” w sprawie zwalczania informacji MDM i „mowy nienawiści” (przykład batalii platformy Muska, która sprzeciwia się cenzurze).

Jeszcze w styczniu 2025 r. oenzetowski komisarz praw człowieka przekonywał, że „[d]opuszczanie mowy nienawiści i szkodliwych treści w Internecie ma realne konsekwencje” a „regulowanie tych treści nie jest cenzurą”.

Komisarz Volker Türk zareagował na zapowiedzi szefa Meta Marka Zuckerberga o zakończeniu programu sprawdzania faktów w Stanach Zjednoczonych, bo fact-checkerzy są stronniczy a „samoregulacja” skutkuje zbyt dużą cenzurą. Oczywiście, nastąpiło to po zmianie władzy w USA i co istotne, po szeroko zakrojonych śledztwach kongresu wokół „Kompleksu Przemysłowego Cenzury”.

Stosowne zalecenia otrzymali także przedstawiciele władz lokalnych: burmistrzowie i prezydenci miast podczas Piątego Globalnego Szczytu sieci Mayors and Local Goverments. Zaleca im się tworzenie planów walki z „mową nienawiści”, obejmujących z jednej strony śledzenie i monitorowanie aktywności „nienawistników”, tworzenie baz danych i podejmowanie ukierunkowanych działań prawnych. Jednocześnie sugeruje się promocję ideologii gender itp. Polecane są konkretne narzędzia do monitoringu, np. Hoaxy wizualizuje rozprzestrzenianie się informacji i wspiera sprawdzanie faktów, Claim Buster to działające na żywo, zautomatyzowane narzędzie do sprawdzania informacji w sieci, Botometer pomaga identyfikować boty, które są często wykorzystywane do skalowania „dezinformacji”, podczas gdy BotAmp pozwala porównać wpływ botów na dwa zestawy tweetów, narzędzie Trends and Network pomaga identyfikować i mapować trendy w sposobie rozprzestrzeniania się informacji wokół określonych tematów itp.

Powszechna cenzura?

Dr Adina Portaru z prawniczego think tanku ADF International w styczniu skrytykowała unijne rozporządzenie DSA, które sprzyja licznym nadużyciom i erozji podstawowych wolności. Słusznie zauważyła, że walcząc z informacjami MDM i „mową nienawiści” w Internecie, w gruncie rzeczy przygotowuje się grunt pod powszechną cenzurę, ograniczając wolność słowa i mówienie prawdy pod pozorem zapewnienia zgodności z daną polityką i bezpieczeństwa. Tym samym tłumiona jest swobodna wymiana idei i uciszane są poglądy niekorzystne dla osób sprawujących władzę.

Tymczasem wolność słowa jest „kamieniem węgielnym demokratycznego społeczeństwa i obejmuje prawo do wyrażania niepopularnych lub kontrowersyjnych opinii. Przykładowo, dla niektórych kontrowersyjne jest stwierdzenie, że istnieją tylko dwie płcie, a praktykowanie sodomii jest grzechem. Fińska parlamentarzystka Päivi Räsänen, która została oskarżona o „mowę nienawiści”, ponieważ tweetowała w 2019 r. na temat etyki seksualnej, przez lata zmagała się z procesami, zanim została jednogłośnie uniewinniona z zarzutów „mowy nienawiści” – zarówno przez Sąd Rejonowy w Helsinkach, jak i Sąd Apelacyjny. Mimo to prokurator generalny skierował jej sprawę do Sądu Najwyższego Finlandii.

Wolność słowa oznacza nie tylko – jak stanowi chociażby art. 54 Konstytucji RP – wolność wyrażania swoich poglądów, obejmujących oceny, opinie, przypuszczenia, informowanie o faktach, ale także wolność pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.

Nie ma powszechnie akceptowalnej definicji legalnej tak zwanej mowy nienawiści, dlatego nie można jej kryminalizować, przewidując sankcje zapisane w kodeksie karnym, na co powszechnie zwracają uwagę prawnicy.

Przyjęte przepisy w krajach europejskich i innych regionach świata, które kryminalizują „mowę nienawiści”, de facto łamią szereg konwencji międzynarodowych, ograniczając debatę publiczną.

Dlatego sygnatariusze Wspólnej Deklaracji dot. Wolności Wypowiedzi i Wyborów Specjalnego Sprawozdawcy ONZ ds. wolności słowa wraz z przedstawicielami Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie oraz Organizacji Państw Amerykańskich z 2020 roku wyrazili zaniepokojenie, że „wiele państw uchwala przepisy, które choć formalnie są uzasadnione”, mogą „nadmiernie ograniczać wolność słowa, rozszerzać kontrolę państwa nad mediami, ograniczać wolność w Internecie”. Wpływa to na ograniczenie debaty publicznej, dostęp do informacji, który jest konieczny, by dokonywać świadomych wyborów.

W USA, gdzie wolność słowa jest znacznie lepiej chroniona, Sąd Najwyższy sceptycznie podchodzi do orzekania w sprawach dotyczących domniemanego podżegania do przemocy. Zauważył, że samo abstrakcyjne teoretyzowanie i wypowiadanie się na temat np. „moralnej konieczności uciekania się do siły i przemocy” nie jest tym samym, co „przygotowanie grupy do brutalnych działań”. Stąd nawet przemówień terrorystycznych, których celem jest perswazja, nie powinno się cenzurować. Co nie znaczy, że część prawników nie proponuje zaostrzenia prawa w tej kwestii (np. prof. Eric Posner z Uniwersytetu w Chicago).

Innego zdania jest emerytowany profesor David Post, wcześniej związany z Temple University. Wskazuje on, że z perspektywy czasu widać, iż działania podjęte w czasie wojen w przeszłości do tłumienia wolności wypowiedzi były błędne i przynosiły efekt przeciwny do zamierzonego. Były wręcz „hańbiące”. Post zasugerował, że dwuznaczne terminy, takie jak: „wychwalać”, „wspierać” i „zachęcać” można interpretować jako tłumienie uzasadnionej wypowiedzi wyrażającej sprzeciw. Podobnie wskazuje wpływowy badacz pierwszej poprawki, prof. Geoffrey Stone z Uniwersytetu w Chicago.

Bliżej naszych czasów sądy rozstrzygały w kilku sprawach, w których pozwano platformy mediów społecznościowych, próbując je obciążyć odpowiedzialnością za śmierć członków rodzin w zamachach terrorystycznych (odpowiedzialność związana z udostępnianiem platform terrorystom). W tych sprawach sędziowie wskazywali, iż nie można wykazać bezpośredniego związku przyczynowego pomiędzy udostępnieniem kont ISIS np. przez Twittera, a późniejszymi zamachami, w wyniku których zginęli bliscy rodzin występujących z powództwem. Przyjmując taki tok rozumowania, należałoby pociągnąć do odpowiedzialności również dostawców usług transportowych, restauratorów i sieci telefonii komórkowej, ponieważ ze wszystkich tych usług często korzystają terroryści.

Zresztą, jak zauważono, w interesie agencji wywiadowczych – o co miały zabiegać – jest, by potencjalni zamachowcy byli obecni w mediach społecznościowych. Pozwala to na gromadzenie danych i lepsze przewidywanie celów oraz priorytetów ich działań.

Test „ścisłej kontroli”. Niejasność sprzyja niekonstytucyjności

W Ameryce w związku z zapędami dotyczącymi regulacji mediów społecznościowych w celu osiągnięcia istotnego interesu rządu przeprowadzany jest test „ścisłej kontroli” (w orzecznictwie ETPC oraz polskiego Trybunału Konstytucyjnego określa się to mianem „testu proporcjonalności”). Wskazuje się przy tym, że wszelkie tego typu regulacje, które ograniczają wolność, mają wspólną słabość: problem z określeniem, co oznacza dany termin, a więc jakie może mieć zastosowanie.

Niejasność sprzyja niekonstytucyjności. Sąd Najwyższy orzekł już, że każde prawo „nadmiernie niejasne” jest niezgodne z konstytucją. Pojęcia prawne muszą być zrozumiałe dla osób „o przeciętnej inteligencji”. Jeśli tak się nie dzieje, to narusza się zasady „należytego procesu” (procedural due process – chodzi o zapewnienie przed sądem lub innym organem rzetelnej procedury, której zastosowanie poprzedzi pozbawienie lub ograniczenie praw i wolności jednostki), uczciwości, a także równości, gdyż takie prawo jest z natury podatne na arbitralne i dyskryminujące egzekwowanie. Jeśli zaś „nadmiernie niejasne prawo” reguluje w szczególności mowę, to narusza również pierwszą poprawkę, gdyż nieuchronnie powstrzymuje ludzi od wypowiadania się w tych kwestiach w obawie, że mogliby naruszyć prawo (autocenzura). Dlatego Sąd Najwyższy „ze szczególnym rygoryzmem” narzucił doktrynę void for vagueness. Piętnuje ona nieostry język definicji prawnych w prawie karnym. Wręcz uznaje się, że nie można karać za czyny, które nie są precyzyjnie zdefiniowane. Inne postępowanie zagrażałoby stabilności systemu prawnego.

Zgoła odmienne podejście jest w Europie, w tym w Polsce, gdzie uznaje się, że elastyczność, brak precyzji sprawia, iż prawo można dostosowywać w zależności od okoliczności, unikając „ortodoksyjnego” trzymania się litery prawa. Takie podejście sprzyja aktywizmowi sędziowskiemu i prowadzi do nadużyć.

Nie trudno przewidzieć, że niejasność w zakresie „mowy nienawiści” doprowadzi do tłumienia „dozwolonej mowy”. Wątpliwe jest, by korzyści z tłumienia wolności słowa przeważyły nad kosztami w przypadku fałszywych alarmów.

Zresztą systemy prawne w różnych krajach przewidują pewne wyjątki od stosowania prawa do wolności słowa i dotyczą one np. zniesławień, szerzenia pornografii dziecięcej, używania fighting words, oszustw itp. Te instrumenty prawne pozwalają dochodzić swoich praw przez dane osoby w razie ich nękania, obrażania, oszukiwania itp. Osoby poszkodowane – pod warunkiem, że udowodnią, iż doznały krzywdy – mogą ubiegać się o zadośćuczynienie i odszkodowanie.

W sytuacji obecnej ogromnej polaryzacji praktycznie wszystko, co powie „druga strona”, może być uznane za „dezinformację” lub „mowę nienawiści”. SN w USA sprzeciwił się np. ograniczeniu wolności wypowiedzi nawet w sprawie „krzywej Bella” dotyczącej publikacji książki Charlesa Murraya i Richarda Herrnsteina z 1994 roku. Autorzy porównywali tam średni wynik IQ Afroamerykanów z resztą populacji i sensowność wprowadzania reform społecznych. Sąd nie zgodził się na karanie za opublikowanie wyników tych badań. Podobnie, konsekwentnie unieważniał przepisy zawierające określenia, takie jak: „pogardliwy”, „obraźliwy”, „oburzający”, uznając, że rząd USA nie ma kompetencji do zakazywania „mowy nienawiści”.

Stany Zjednoczone debatują nad uregulowaniem „mowy nienawiści” od prawie stulecia”, jednak SN chce uniknąć oskarżeń o dyskryminację z powodu „punktu widzenia”, „konkretnej ideologii motywującej lub opinii lub perspektywy mówiącego” (np. sprawa R.A.V. przeciwko miastu St. Paul). Sędziowie obawiają się, że – wskutek jakiejś regulacji – chcąc chronić jedne grupy i „uzasadniony interes”, mogliby dyskryminować jednocześnie innych, powodując większe szkody. Dlatego tak ważną rolę pełni doktryna void for vagueness.

Obecnie koalicja 13 grudnia, przyjmując regulację w sprawie walki z „mową nienawiści”, de facto chce skodyfikować swoją ideologię, która – odwołując się do charakterystyki systemu totalitarnego prof. prof. Bankowicza i Kozub-Ciembroniewicza – moglibyśmy opisać, iż jest czymś w rodzaju „wiary religijnej”.

Andrew Sellars, dyrektor Kliniki Technologii i Cyberprawa na Wydziale Prawa Uniwersytetu Bostońskiego poddał ocenie setki regulacji próbujących skodyfikować „mowę nienawiści”. Przeanalizował ustawodawstwo, ale także robocze definicje stosowane przez platformy internetowe. Zaznaczył, że znaczna część wiedzy akademickiej na temat „mowy nienawiści” opiera się na przykładach, a nie na definicjach. Co więcej, uważa nawet, że nie można stworzyć „akceptowalnych ram” takiej definicji. Kompleksowa analiza prowadzi Sellarsa do wniosku, że ze względu na sprzeczne interesy stron – wolność słowa v. „mowa nienawiści” – nie jest możliwe stworzenie obiektywnej definicji „mowy nienawiści” i w związku z tym nie można jej kodyfikować.

Zdaniem Sellarsa, niemożność uzgodnienia nawet podstawowych ram podkreśla daremność tworzenia definicji, która musiałaby być wystarczająco wąska, aby chronić konstytucyjną wolność słowa, a jednocześnie wystarczająco szeroka, aby objąć każdą dostrzegalną kategorię ekspresji jako chronioną.

W USA jeszcze w orzeczeniu z 2011 r. prezes Sądu Najwyższego John Roberts zaznaczył, że gwarancja wolności słowa jest kluczowa dla zapewnienia swobodnej debaty publicznej, dla utrzymania demokracji. Bez wolności słowa i zgromadzeń nie ma debaty, dyskusji, nie ma ścierania się idei, krytyki. Nie ma dochodzenia do prawdy. Za to otwiera się pole do tyranii, bo największym zagrożeniem dla wolności jest bezwładny naród. Brak zaś oporu rozzuchwala despotów.

Agnieszka Stelmach

Zobacz książkę „Misinformacja, dezinformacja, malinformacja. Jak powstaje system globalnej cenzury”

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(1)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie