Golan na północy. Przypominałby ten, który stoi dziś na Zachodnim Brzegu. Swoją decyzję o powstaniu specjalnej zapory na granicy izraelsko-jordańskiej Tel-Awiw tłumaczy względami bezpieczeństwa.
Premier Izraela, Benjamin Netanjahu uważa, że zagrożenie ze strony rosnącego w siłę Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu jest coraz bardziej realne. – Musimy zdawać sobie sprawę, że czekają nas długie lata, podczas których szczególnie należy zadbać o bezpieczeństwo w pasie przy granicy z Jordanią – podkreślił Netanjahu.
Wesprzyj nas już teraz!
W Izraelu panuje powszechna opinia, że marsz bojowników Islamskiego Państwa Islamu i Lewantu na zachód to tylko kwestia czasu.
– Jordania z pewnością nie jest najsilniejszym państwem na Bliskim Wschodzie. Dlatego musimy wzmocnić stosowane przez nas środki bezpieczeństwa – mówi „Izwiestii” Alex Sielskij, izraelski politolog. – Jeśli agresywna polityka islamistów doprowadzi do nowej wojny w Iraku, a Iran, dzięki stosunkom z USA, wzmocni i ugruntuje swoją pozycję w regionie, to szybciej niż nam się wydaje zaczną się buntować także Palestyńczycy. Moim zdaniem zaczną oni ściśle i skutecznie współpracować z władzami Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu – dodaje.
Oprócz planów budowy oddzielającego kraj od Jordanii muru, Izrael bierze także pod uwagę wariant polegający na rozmieszczeniu swoich wojsk w Dolinie Jordanu.
W samej natomiast Jordanii powszechnie uważa się, że obawy Izraela są przesadzone. Strona jordańska podejrzewa też, że Tel-Awiw świadomie manipuluje opinią publiczną i międzynarodową.
Jordański ekspert wojskowy, Mamu Abu Nowar podejrzewa, że bojownicy Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu już wkrótce wtargną na terytorium Jordanii. Jego zdaniem Tel-Awiw wykorzysta sytuację, rozpocznie „swoją grę” robiąc nic, by zagwarantować w końcu Palestyńczykom pełną niezależność.
Źródło „Izwiestia”
ChS