28 czerwca 2021

„My chcemy Boga”. Co się stało z poznańskim etosem katolickim?

Poznański robotnik z 1956 roku wiedział doskonale, że to Bóg jest gwarancją wolności, że to Bóg także jest gwarancją zapewnienia potrzeb ekonomicznych człowieka. Ten sam robotnik wiedział, że warunkiem ludzkiej działalności, warunkiem zaspokojenia ludzkich potrzeb jest wolność, ale właśnie taka wolność, która jest darem Boga i która znajduje swoje spełnienie właśnie w zawierzeniu Bogu. I wreszcie ten sam robotnik, domagając się chleba, domagał się tego produktu, który będąc dzielony i rozdawany uczy podstaw ekonomii społecznej i ekonomii rodzinnej. To bardzo ważne przesłanie, które nie straciło nic ze swojej aktualności – mówi w rozmowie z PCh24.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr.

Czy rozumiany po marksistowsku ruch robotniczy może być reprezentowany przez robotników, którzy wierzą w Boga, chodzą do Kościoła, odmawiają Różaniec i modlą się wraz z rodziną?

Po marksistowsku – absolutnie nie. Po „ludzku” – absolutnie tak.

Wesprzyj nas już teraz!

Wielu z nas pamięta obrazy ze strajków sierpniowych w roku 1980. Robotnicy, którzy stworzyli ruch związkowy, a zarazem ruch wyzwoleńczy, portretowani byli w zakładach pracy, w których sprawowano Mszę świętą, w których tworzyły się kolejki do spowiedzi świętej, a bramy tych zakładów ozdabiały obrazy Matki Bożej Częstochowskiej i papieża Jana Pawła II.

Trzeba pamiętać, że robotnicy zarówno Sierpnia 1980 jak i poznańscy robotnicy Czerwca 1956 byli w zdecydowanej większości ludźmi o bardzo jasno określonej tożsamości katolickiej. Ludźmi wierzącymi, którzy wiedzieli, że wszelkie działania wyzwoleńcze muszą opierać się na Bogu i życiu sakramentalnym.

To było dla nich oczywiste, że Bóg jest źródłem najgłębszego i ostatecznego wyzwolenia człowieka.

Poprzednie pytanie nie było przypadkowe. Według dominującej narracji historycznej, w 1956 roku podczas masakry, jakiej dokonali komuniści na mieszkańcach Poznania, na ulice stolicy Wielkopolski wyszli ludzie żądający pracy i chleba. Całkowicie pomija się inne, dużo częściej pojawiające się wówczas hasło: „My chcemy Boga!”. Dlaczego?

Istotnie jesteśmy świadkami procesów, które usiłują wyrwać z ust robotników Powstania Czerwca 1956 słowo „Bóg”. Jest to narracja, która zdaje się dzisiaj dominować w interpretacji najnowszych wydarzeń historycznych. W świetle tej narracji jedyną siłą, która dążyła do zmiany systemu, była frakcja rewolucyjna wewnątrz partii komunistycznej, byli postępowi komuniści, działacze lewicowi, którzy swoją komunistyczną wrażliwością pobudzili serca robotników do protestu. W tej narracji nie ma miejsca na Boga i nie ma miejsca na Kościół. Ale to jest zakłamywanie faktów.

To jest próba zmiany najnowszej historii Polski. Trzeba bardzo wyraźnie przypomnieć, że pierwszym hasłem wypowiadanym przez robotników Poznańskiego Czerwca było hasło „Bóg”. Dlatego, że to Bóg jest fundamentem wolności, to Bóg także daje nadzieję chleba.

Kościół bez wątpienia od początku był według „czerwonych” największym i najgroźniejszym przeciwnikiem komunizmu. W jaki sposób próbowali oni „uporać się z problemem” – zarówno Kościołem jako instytucją, Kościołem jako kapłanami i Kościołem jako wiernymi?

Musimy dzisiaj sobie bardzo wyraźnie przypominać, że po odejściu niemieckiego systemu hitlerowskiego, który dokonywał okupacji państwa polskiego, rozpoczął się kolejny etap ujarzmienia narodu i państwa: w postaci okupacji totalitaryzmu sowieckiego, komunistycznego. W perspektywie jednego i drugiego totalitaryzmu Kościół jawił się jako główny wróg w próbach podboju narodu i państwa.

Komuniści doskonale wyczuwali tę przedziwną, a zarazem niezbywalną symbiozę narodu i Kościoła. Dlatego wiedzieli, że chcąc uporać się z narodem i zamienić go w bezpodmiotowe społeczeństwo socjalistyczne, trzeba narodowi „wyrwać Boga z żywej duszy”. A to oznaczało konkretne represję wobec Kościoła – najkrócej ujmując polegające na dezynfekowaniu życia publicznego z obecności Kościoła i chrześcijaństwa.

Temu celowi służyła propaganda, temu celowi służyły decyzje instytucjonalne zabierające Kościołowi między innymi szkoły i uczelnie. Temu celowi służyła ogromna indoktrynacja komunistyczna na wszystkich szczeblach kształcenia, to oznaczało także pozbawienie życia społecznego zasady subsydiarności – pomocniczości, która ceduje działania państwa na podmioty mniejsze tam, gdzie to jest możliwe. Państwo tymczasem wydzierało rodzicom prawa do wychowania, do kształtowania wiary dzieci i narzucało jednoznacznie ateistyczny światopogląd.

Szczególnym działaniem władz komunistycznych była próba tworzenia alternatywnego „Kościoła postępowego” poprzez tworzenie na przykład ruchu „księży patriotów”, czyli kolaborantów z systemem. Te działania – raz jeszcze należy to podkreślić – były totalne, skomasowane, dotykające wszystkich, dosłownie wszystkich aspektów życia publicznego. Wydawało się, że Kościół jest bez szans w tej walce.

Ale w Kościele wciąż żył i żyje Bóg, a w ideologii marksistowskiej są tylko trupy Marksa i Stalina.

Poznański Czerwiec bez wątpienia był reakcją na komunistyczne „przykręcanie śruby” względem Kościoła, które prowadzili towarzysze. Czy można postawić tezę, że w Poznaniu musiało dojść do starć? W Wielkopolsce przecież od co najmniej połowy XIX wieku istniał bardzo rozbudowany ruch chrześcijański skupiony wokół robotniczych związków zawodowych. Czy nie jest tak, że komuniści próbowali właśnie tam wyczuć na ile mogą sobie pozwolić a przy okazji ukarać robotników-katolików?

Poznaniacy i Wielkopolanie są rdzennie chrześcijańscy. Wynika to niewątpliwie przede wszystkim z historii. To przecież właśnie tutaj – jak przypominał Jan Paweł II – wszystko się zaczęło. Poznań ma świadomość swoich tradycji, przynajmniej ma tę świadomość znacząca część społeczeństwa Wielkopolski.

Przywołany przez Pana redaktora okres XIX wieku to okres, który może stanowić inspirację, który mógł stanowić inspirację dla innych części Polski żyjącej pod zaborami. To właśnie poznaniacy stworzyli szczególny etos pracy organicznej, do dzisiaj bardzo znaczący i inspirujący. To tutaj działali wielcy księża społecznicy, zaangażowani nie tylko w duszpasterstwo, ale w cały szereg akcji budujących to, co dzisiaj nazywamy patriotyzmem gospodarczym. Tworzył się na tych ziemiach etos pracy i pracowitości.

Dlatego teren Wielkopolski, a w szczególności Poznania, mógł rzeczywiście stanowić swoisty poligon doświadczalny, na którym próbowano zbadać, na ile można zaatakować człowieka-robotnika, ale zarazem na ile można zaatakować wartości katolickie. Tak, to niewątpliwie był swoisty poligon dla władzy komunistycznej, w którym spodziewano się spektakularnego zwycięstwa.

Z dokumentów aparatu represji PRL wynika, że bezpieka w pierwszej kolejności odnotowała, że poznaniacy wznosili okrzyki, aby uwolnić kardynała Stefana Wyszyńskiego. Dlaczego wolność dla Prymasa Tysiąclecia była dla nich ważniejsza niż problemy bytowo-socjalne?

Te okrzyki świadczą o pewnym fenomenie. W dobie nałożonego kagańca cenzury na przepowiadanie Kościoła, w dobie braku wolnych mediów, w dobie nasilonej propagandy komunistycznej, ludzie mieli swoisty instynkt prawdy. Dowiadywano się różnymi podziemnymi ścieżkami, w rozmowach osób zaufanych, w kręgach rodzinnych o rzeczywistości innej, niż ta, którą głosiła marksistowska propaganda.

Elementem tej prawdy niezwykle dramatycznym, ale zarazem budującym nadzieję, była obecność prymasa Wyszyńskiego. Jego uwięzienie było z jednej strony symbolem agresji komunistycznej wobec Kościoła, a z drugiej – w nie mniejszym stopniu, stanowiło symbol niezłomności Kościoła wobec tej agresji.

Wołanie o uwolnienie Prymasa było zarazem wołaniem o zaniechanie tej agresji, było wołaniem o przywrócenie miejsca w przestrzeni publicznej dla Kościoła i wiary katolickiej. Było wołaniem świadczącym o autentycznej mądrości tamtych ludzi.

Na czym polegała i jak była przeprowadzana ateizacja społeczeństwa, przeciwko której wystąpili poznaniacy?

Nie sposób odpowiedzieć krótko a zarazem wyczerpująco na to pytanie. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że proces ateizacji miał charakter totalny. Obejmował praktycznie wszystkich ludzi i wszystkie sfery życia ludzkiego. Państwo naruszając zasadę pomocniczości ingerowało we wszystkie sfery życia – w sferę wychowania, edukacji, w sferę aksjologiczną, w sferę prawa, w sferę rozumienia godności człowieka.

Przypomnijmy najkrócej, że usiłowano zmienić pojęcie człowieka jako dziecka Bożego (stąd to charakterystyczne sformułowanie na początku dosłownie każdego kazania i przemówienia prymasa Wyszyńskiego– „umiłowane dzieci Boże”), usiłowano zmienić to pojęcie dziecka Bożego na homo sovieticus – człowieka socjalistycznego, człowieka pozbawionego podmiotowości, żyjącego w strachu i agresji. Usiłowano zmienić pojęcie narodu na pojęcie społeczeństwa socjalistycznego, a elementem tej zmiany było uśmiercenie kultury chrześcijańskiej, a przynajmniej próba takiego uśmiercenia i zastąpienia jej tak zwaną kulturą socjalistyczną.

Oczywiście, towarzyszyła temu zmiana rozumienia ojczyzny i państwa – Polskę o tysiącletniej tradycji chrześcijańskiej zastępowała „Polska Ludowa”,  karłowaty bękart powstały wyniku polityki zdrady Polski. A wszystkie te próby i działania łączył jeden element – walka z Bogiem i Kościołem. Bo przecież to był główny motor napędowy marksizmu i komunizmu. Od tego wszystko się rozpoczynało i na tym zarazem wszystko się kończyło.

Człowiek wyzwolony od Boga miał stwarzać i zbawiać sam siebie. Praktycznie jednak, jak to zostało kiedyś powiedziane, ten projekt ubóstwienia człowieka prowadził do jego ubestwienia, to znaczy do zejścia człowieka do poziomu poniżej ludzkiego. To laboratorium ateizacji człowieka i społeczeństwa, które miało miejsce w tamtym okresie dziejów Polski, może i powinno stanowić do dzisiaj bardzo poważne ostrzeżenie.

To właśnie przeciw takiej degradacji Polski, przeciwko takiemu uśmiercaniu człowieka, narodu i Ojczyzny zaprotestowali robotnicy w Poznaniu, którzy – jeszcze to trzeba podkreślić – w swojej głębokiej, naturalnej mądrości wiedzieli, że wyrzucenie Boga z życia człowieka może skutkować wyłącznie klęską człowieka. Ci, którzy projektowali śmierć Boga, tak naprawdę stawali się zabójcami człowieka.

Ateizacja wydaje mi się niezwykle ważną kwestią. Występowało przeciwko niej wielu papieży, m.in. Pius VI, Pius VII, Leon XII etc. Nie udało się jej przeprowadzić komunistom. Dlaczego święci triumfy w XXI wieku na świecie, w Europie i trochę również w Polsce, kiedy na pierwszy rzut oka wszyscy są wolni, zwyciężyła demokracja, a półki sklepowe są pełne?

Pamiętam bardzo dobrze jedną z pierwszych lektur duchowych w początkach mojego seminarium. Była to książka japońskiego pisarza Shūsaku Endō zatytułowana „Milczenie”. Opowiadała losy jezuity, misjonarza na terenie Japonii, który wkrótce po rozpoczęciu swojej pracy misyjnej został aresztowany, uwięziony, był poddany niezwykle wyrafinowanym torturom, poniżany, ugodzony w swojej godności. Trwał jednak wiernie przy Bogu, choć w jakimś stopniu boleśnie przeżywając milczenie Boga. W końcu, kiedy został wydobyty z dosłownie kloacznego dołu, obmyty, ubrany, nakarmiony – dokonał aktu wyrzeczenia się wiary.

To jest jakaś przestroga niezwykle mocna i wyrazista, że jesteśmy w stanie pomimo presji i cierpień wyznawać swoją wiarę trwając przy Bogu. A czasem, kiedy era presji zostaje zastąpiona okresem dobrobytu, konsumizmu i materializmu, okazuje się, że jesteśmy o wiele bardziej podatni na to, by zaufać bożkom tego świata.

To jest lekcja wielokrotnie doświadczana w historii, natomiast dramatem naszej współczesności jest to, że stała się także naszym udziałem. Niewątpliwie wciąż powinniśmy być świadomi tych zagrożeń, które związane są z ateizmem, a które zarówno od strony teoretycznej jak i praktycznej wskazują na to, że uśmiercenie Boga dokonane w sferze ideologicznej kończy się w sferze rzeczywistej uśmierceniem człowieka.

Czy można postawić tezę, że to z Poznania wyszła jedna z iskier, które pomogły pokonać komunizm?

Niewątpliwie Powstanie Czerwcowe w Poznaniu było bardzo konkretną inspiracją dla rewolucji na Węgrzech. Sami Węgrzy wielokrotnie o tym przypominali i przypominają. A przelana krew, zarówno w Poznaniu jak i w Budapeszcie, stała się swoistym tworzywem niezwykłej solidarności naszych narodów. Ale oczywiście te wydarzenia zainaugurowały kolejne, odnawiane co jakiś czas protesty i rewolucje w Polsce, wymierzone w system komunistyczny.

Niewątpliwie Czerwiec 1956 w Poznaniu stał się iskrą, która rozpoczęła proces przeobrażeń politycznych w Polsce. Warto zarazem zauważyć, że właśnie w tej iskrze zawarte były te 3 podstawowe hasła: Bóg, wolność i chleb. Hasła które wyrażały pragnienie człowieka ubiegającego się nade wszystko o swoją godność, o swoją podmiotowość, o swoje człowieczeństwo.

Poznański robotnik z 1956 roku wiedział doskonale, że to Bóg jest gwarancją wolności, że to Bóg także jest gwarancją zapewnienia potrzeb ekonomicznych człowieka. Ten sam robotnik wiedział, że warunkiem ludzkiej działalności, warunkiem zaspokojenia ludzkich potrzeb jest wolność, ale właśnie taka wolność, która jest darem Boga i która znajduje swoje spełnienie właśnie w zawierzeniu Bogu. I wreszcie ten sam robotnik, domagając się chleba, domagał się tego produktu, który będąc dzielony i rozdawany uczy podstaw ekonomii społecznej i ekonomii rodzinnej.

To bardzo ważne przesłanie, które nie straciło nic ze swojej aktualności.

Kilka miesięcy po Poznańskim Czerwcu 1956 nastąpiła „odwilż gomułkowska”. Można było odnieść wrażenie, że poznaniacy zwyciężyli. Niestety patrząc na wydarzenia Poznańskiego Czerwca 1956 z dzisiejszej perspektywy trzeba zadać pytanie: co się stało z „etosem wielkopolskim”? Co się stało ze słowami „My chcemy Boga”? Dlaczego 65 lat później Poznań wyznacza rewolucyjne, momentami wręcz antykatolickie „standardy” dla reszty Polski?

Istotnie kiedy konfrontujemy wydarzenia sprzed 65 lat z czasem współczesnym doświadczamy bardzo zróżnicowanych niepokojów. Spoglądamy na czarno-białe zdjęcia robotników, w dużej mierze ludzi młodych, a nawet dzieci – jak świętej pamięci Romek Strzałkowski – którzy byli gotowi oddać swoje życie za Boga, wolność i chleb, to znaczy za godność człowieka w sobie i w każdym innym. I konfrontujemy te czarno-białe zdjęcia z kolorowymi, wrzaskliwymi marszami i paradami ludzi, którzy zatracili granice między normą a patologią i próbują to zatarcie granic uczynić obszarem życia społecznego.

Jest sprawą bardzo bolesną, że w Poznaniu, mieście o takiej tradycji i takim dziedzictwie, pojawiają się głosy polityczne promujące „wolne miasto Poznań”, czy też włączające Poznań w sferę Związku Pruskiego.

Chciałoby się parafrazując słowa jednego ze starożytnych pisarzy, który pisał: „poznaj chrześcijaninie godność swoją”, zaapelować do mieszkańców naszego miasta – poznaj Poznaniaku swoją godność i bądź wierny tradycji, która budowała tożsamość Wielkopolski.

Bądź wierny tym korzeniom, które uczyniły Poznań tak ważnym miastem w dziejach Polski. Bądź wierny temu dziedzictwu, który od przeszło tysiąca lat było i powinno być nadal jasno określane. I pamiętaj, że to właśnie ludzie tacy jak robotnicy Poznańskiego Czerwca 1956 wyznaczają miastu, państwu i światu przyszłość. To dzięki nim możemy kochać i cieszyć się wolnością. Ważne, żebyśmy ją także rozumieli.

Bóg zapłać za rozmowę.

Rozmawiał Tomasz D. Kolanek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij