W Myśliborzu (woj. zachodniopomorskie) doszło do ataku na wikariusza jednej z miejscowych parafii katolickich. Według relacji przekazanej na Twitterze przez Dariusza Mateckiego sprawą zajmuje się już policja.
Do ataku doszło w sobotę na terenie jednej z lokalnych stacji benzynowych, na którą przybyli tzw. protestujący. Pracownik stacji zauważył, że część z nich ma w rękach zapalone świece i znicze, co stanowiło śmiertelne zagrożenie zarówno dla niego, jak i wszystkich znajdujących się w pobliżu stacji.
Wesprzyj nas już teraz!
Pracownik stacji poprosił będącego wówczas na miejscu kapłana, aby pomógł mu uspokoić osoby demonstrujące swoją nienawiść do życia poczętego i przekonać ich albo do zgaszenia ognia albo opuszczenia miejsca. Kapłan zwrócił uwagę manifestującym, którzy odpowiedzieli agresją i przemocą.
Najpierw kapłan został uderzony w brzuch. Po ciosie uciekł do budynku stacji, ale i tam został zaatakowany przez protestujących, którzy bili go po twarzy, korpusie i brzuchu. Sytuacja uspokoiła się, gdy księdzu udało się wydostać na zewnątrz, gdzie część z zebranych uspokoiła napastników, którzy zaprzestali dalszej przemocy wobec duchownego.
„Mam już nagranie z pobicia księdza w #Myślibórz, ustaliliśmy dane personalne księdza i zaoferujemy pomoc prawną, aby doprowadzić do skazania bandytów” – napisał na Twitterze Dariusz Matecki.
Na nagraniu widać jak jeden z bojówkarzy uderza człowieka. – Ale to jest ksiądz, spokojnie – krzyczy jeden z uczestników zajścia. – To jest najlepsze, że to jest ksiądz – odpowiedział napastnik.
O krok od pobicia był również brat Szymon Janowski, kapucyn. Jak podkreślił we wpisie na Facebooku, protestujący wzięli go za „naziola”.
„Byłem ubrany na czarno, wydaje mi się, że dość zwyczajnie. Szedłem i rozmawiałem przez telefon. Przez jakiś czas obok mnie jechał jakiś człowiek na rowerze i uważnie mi się przyglądał. W pewnym momencie zajechał mi drogę i zaczął coś mówić o hajlowaniu. Wtedy zrozumiałem, że będzie już tylko gorzej. Próbowałem jakoś wytłumaczyć, że mnie myli z kimś. Ale za chwilę pojawiło się jeszcze jego dwóch kolegów. Wtedy zrozumiałem, że jest bardzo źle. Nazywali mnie naziolem, kimś tam jeszcze i kazali krzyczeć jedno z haseł protestu: j…. Bosaka” – relacjonował brat Szymon.
„Sytuacja nabierała gęstości, piącha wisiała w powietrzu (na szczęście jedna), ceną za wolność i wszystkie zęby było tylko to hasło, które powiedziałem z jakimś potwornym zażenowaniem. W gębę nie dostałem, na odchodne usłyszałem, żebym wyp……… z kolegami do kościółka… Tyle. Obrazek z pokojowej manifestacji walczącej tylko o prawa kobiet” – napisał brat Szymon Janowski.
Źródło: TVP Info / Facebook
TK