Jednych budzi pianie koguta, większość wstaje kiedy przypomni o sobie budzik lub telefon komórkowy. W Jerozolimie nie trzeba nastawiać budzika. Rano budzi nas muezin, a kiedy ucichły wezwania do modlitwy i przewracałem się na drugi bok w nadziei, że jeszcze chwilkę pobędę w objęciach snu, przypomnieli głośnym biciem dzwonów o sobie prawosławni. I bardzo dobrze, w Świętym Mieście nie ma czasu na sen. Wstaję i wspólnie z kompanami mojej podróży planujemy kolejny dzień w Ziemi Świętej.
Jest sobota –Szabat – i nie udaje nam się znaleźć żadnego sklepu, w którym moglibyśmy kupić coś do zjedzenia na śniadanie. Pozostaje nadzieja, że po drodze spotkamy chrześcijańskich lub arabskich sprzedawców. Ruszamy zaopatrzeni poprzedniego wieczoru w butelki z wodą. Przechodzimy obok wieży króla Dawida i kierujemy się w kierunku Góry Oliwnej. Żal mi trochę Króla Dawida. Jego wieża nie pamięta czasów swojego patrona, była za to punktem strategicznym podczas licznych walk toczonych o Jerozolimę, gościła w swoich murach większość armii przemierzających Bliski Wschód. Z pewnością wiele te mury mogłyby nam opowiedzieć, jednak nic o królu Dawidzie, podobnie jest z grobem władcy na górze Syjon. Odkryte miejsce pochówku zostało otoczone legendą, według której spoczywa tam władca Izraela. Królewski grobowiec stał się również punktem zapalnym w kontaktach pomiędzy żydami, chrześcijanami i muzułmanami, każda z wielkich religii chciała mieć to miejsca na własność.
Wesprzyj nas już teraz!
Godzina jest wczesna, w Polsce nawet w upalnym sierpniowym okresie czułoby się przyjemny chłód, tutaj od rana towarzyszy nam piekące słońce. Zaczynamy się wspinać na Górę Oliwną. Droga jest stroma. Odwracając się widzimy przepiękną panoramę Jerozolimy z majestatyczną złota kopułą Al Aksy. Widokiem tym będziemy cieszyć również później.
Wkrótce pojawia się grupa turystów, która dojechała na górę autokarem, a za turystami niczym cień podąża Palestyńczyk oferujący widokówki. Dla tych, których nie zadowala kartka z widoczkiem, jest inna oferta. Beduin z osiołkiem, w końcu nie ma jak zdjęcie z tubylcami na Facebooku. Uciekając przed zgiełkiem otwieramy bramę do kościoła Pater Noster. Świątynia znajduje się w przepięknym ogrodzie, spacerując wśród drzew i kwiatów możemy oglądać tablice z modlitwą Ojcze Nasz w różnych językach, wchodząc na krużganek odnajdujemy polska wersję modlitwy, której nauczył nas nasz Pan Jezus Chrystus.
Na Górze Oliwnej znajduje się również skała z odbiciem stopu Zbawiciela, po zapłaceniu 5 szekli wyznawcy islamu, pilnującemu tej pamiątki po proroku zwanym przez nich Isa, i odstaniu kilku minut w kolejce, wchodzimy z grupa pielgrzymów do niewielkiej budowli. Zgiełk w środku jest tak duży, że żadnej stopy nie dostrzegam, kamień ogarnia blask, ale nie jest to cud, to błyskają flesze aparatów. Muzułmański dozorca wchodzi do środka i prosi o opuszczenie pomieszczenia, aby zrobić miejsce kolejnym pielgrzymom, tym razem czeka już kolorowo ubrana grupa ze Środkowej Afryki. Schodzimy w dół mijając cmentarz żydowski, u stóp góry rosną drzewa oliwne. Kiedyś pokrywały one całe wzgórze dając mu nazwę. Współcześnie możemy oglądać tylko niewielki ogród, symbolicznie nawiązujący do miejsca w którym Jezus Chrystus spędzał ostanie chwile.
Z ogrodu można przejść do Pięknej Świątyni Narodów, zwanej tez Świątynią Agonii. Zachęcam, aby przejść przez ulicę, oprzeć się o niewielki murek i z tej perspektywy podziwiać przepiękne malowidło na frontowej ścianie kościoła. Nieopodal jest również prawosławna świątynia w której ma się znajdować grób Matki Boskiej. To specyficzna świątynia: wchodzi się do niej po schodach w dół, a panujący mrok, rozświetlany jedynie świecami i zapach kadzideł tworzy niesamowitą atmosferę. Wracamy do Starej Jerozolimy przez Bramę Świętego Szczepana, przez nią wyprowadzony z miasta i ukamienowany został pierwszy chrześcijański męczennik. Dalsza część wędrówki to już osobna historia…
Łukasz Bardziński