Z całkowitą powagą lewicowy portal NaTemat.pl zapytał rzecznika niemieckiego wywiadu BND (Bundesnachrichtendienst) o prawdziwość informacji podanej w środę przez dra Grzegorza Chociana. W programie Polsatu ujawnił on, że tajne służby naszego zachodniego sąsiada podjęły próbę nakłonienia go do udziału w protestach przeciwko inwestycjom wodnym na Odrze.
NaTemat.pl określił doktora Chociana jako „jednego z czołowych ekspertów, którzy w sprawach zmian klimatu wypowiadają się po prawej stronie politycznej barykady”. W tekście czytamy, że jego wypowiedź o próbie werbunku przez BND „nagle pchnęły nas w kierunku bezprecedensowego kryzysu na linii Warszawa-Berlin”.
Wesprzyj nas już teraz!
Prezes Fundacji Konstruktywnej Ekologii Ecoprobono zabrał głos w kwestii protestów przeciwko budowie zbiorników retencyjnych. Inicjowali je zarówno tak zwani zieloni aktywiści, jak i mieszkańcy, których w przypadku realizacji tych inwestycji czekałyby przesiedlenia.
W programie Polsat News dr Chocian zauważył, że uczestnikami protestów „nie zawsze powoduje sponsor, ale także oficer prowadzący”. – Pora mówić o tym otwarcie, to gra wywiadów na terenie Polski – powiedział gość audycji. Powołał się na potwierdzenie swoich informacji przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. – Musimy o tym mówić otwarcie. Nie możemy się bać, bo może wtedy skuteczność niektórych organizacji będzie osłabiana – podkreślił z myślą o opłacanych z zagranicy pseudoekologach.
– Mnie też próbowano zwerbować. Wywiad niemiecki próbował mnie zwerbować, żebym protestował. Nie zgodziłem się, ale wiem, kto został zwerbowany – ujawnił dr Chocian.
„W komunikatach ABW z ostatnich lat próżno jednak szukać informacji o tym, aby niemiecki wywiad nakryto na podejrzanych działaniach wymierzonych w polskiego sojusznika z NATO i Unii Europejskiej. O te oskarżenia postanowiłem więc zapytać w Berlinie – w kwaterze Bundesnachrichtendienst (BND)” – wyznał w reakcji na wczorajszą wypowiedź autor NaTemat.pl.
Jak napisał, tak zrobił. Dziennikarz pochwalił się odpowiedzią uzyskaną od rzecznika niemieckich tajnych służb. „Jak można sobie wyobrazić, opisana sytuacja w rzeczywistości nie ma nic wspólnego z zadaniami Federalnej Służby Wywiadowczej” – oznajmił rzecznik prasowy i szef komunikacji BND Martin Heinemann.
Pracownik Na Temat podzielił się też własną pogłębioną refleksją nad tym kategorycznym dementi:
„I szczerze powiedziawszy, trudno nie dać mu wiary, gdyż Niemcom walka z zabezpieczeniami przeciwpowodziowymi w Polsce… kompletnie się nie opłaca. A to naród skrajnie pragmatyczny” – uspokoił czytelników swojego portalu. A zatem: w tył zwrot, można się rozejść, nie ma tu nic do oglądania ani węszenia.
Narrację zaangażowanego portalu dla „młodych, wykształconych z wielkich miast” zakłócają nieco komentarze – w ciągu niewiele ponad godziny około 800 – pod postem z artykułem, który redakcja zamieściła na Twitterze (X). W największym skrócie można określić je jako fala tak zwanej szydery:
„Dzień dobry. ~ Czy zajmują się państwo wywiadem ?! ~ nie, to krzywdzące… Pomagamy kotkom znaleźć domy! Tym się zajmujemy! ~ to dziękuję i do widzenia ~ do widzenia przyjaciele!”.
„Tak, chcieliśmy i potwierdzamy to, jak wszystkie doniesienia ws. naszych tajnych werbowań”.
„Pod dom Stirlitza podjechał samochód, z którego wyskoczyło trzech gestapowców i zaczęło głośno dobijać się do drzwi. – Nikogo nie ma w domu – zawołał do nich z okna Stirlitz. Gestapowcy wsiedli do samochodu i odjechali. W ten sposób Stirlitz wodził ich za nos już piąty miesiąc”.
Źródła: Twitter, PCh24.pl
RoM