Spotkałam się niedawno z opinią wierzących koleżanek, że „Wysokie obcasy” są niezależne światopoglądowo. Zweryfikowałam te „racje” zadając im pytania pomocnicze, ale jednocześnie uświadomiłam sobie, że nigdy nie wczytywałam się w owo pismo. Kiedy nadeszła okazja w postaci leżącego u znajomych zeszłorocznego egzemplarza, zagłębiłam się w lekturę. Rzeczywistość przerosła moje oczekiwania!
Temat z okładki – Kasia Pakosińska opowiada o wszystkim i niczym. Pytania prowadzącej o patriarchalizm i nacisk na buntowanie kobiet przeciwko mężczyznom były do przewidzenia, ale zastanowiło mnie, jak moje znajome mogły nie zauważyć tego sączącego się jadu „feminizmu”.
Wesprzyj nas już teraz!
Patrzę dalej – artykuł „Polityka po szwedzku”. Wygląda interesująco. Co też lewacy mogą napisać o tym, tak bardzo zepsutym moralnie kraju? Zaczynam czytać: artykuł jest o „polityczkach”. Od razu przypomniała mi się konferencja w Sejmie sprzed kilku miesięcy z udziałem Wandy Nowickiej: wszędzie słychać było tylko „członkini”, „marszałkini”, itp. Jednakże wisienką na torcie okazał się referat jednej z pań, która twierdziła, że prawo polskie w znacznej mierze kobiet nie obowiązuje, bo przecież termin „oskarżony” dotyczy mężczyzny!
Wracając do artykułu – „polityczki” okazały się być kobietami z dwóch różnych partii – socjaldemokratycznej i chadeckiej (to oni mają chadecję?). Tekst rozpoczyna się opowieścią o wspólnej przyjaźni tych blisko pięćdziesięcioletnich kobiet, z których każda ma troje dzieci. Pierwsza moja myśl była taka, że najbliższe kilka stron będzie o tym, jak to wspaniali Szwedzi wznoszą się ponad podziały partyjne, czego nie sposób doczekać się w naszym rodzimym kraju. Pomyliłam się. I to bardzo. Kiedy doczytałam do momentu, w którym panie stwierdziły, że zostawiają swoich męskich partnerów, bo… łączy ich coś więcej niż przyjaźń, a mój wzrok padł na napisane powiększoną czcionką zdanie o godzinnym całowaniu, zrobiło mi się niedobrze.
I tyle było z mojego czytania. Zniesmaczona zamknęłam magazyn. Potem tylko jeszcze raz pomyślałam o moich koleżankach i uświadomiłam sobie, że wiele wody upłynie zanim odtrujemy rzeczywistość i ludziom otworzą się oczy. Bierzmy się więc do pracy, bo jak to powiedział arcybiskup Józef Michalik: „prawda woła, by ją głosić”!
Aleksandra Michalczyk