Jeszcze w tym roku białoruski prezydent będzie musiał zmierzyć się ze społecznym buntem. Tak twierdzi dysydent Rusłan Soszyn, wydalony z uczelni za działalność w Białoruskim Froncie Narodowym. Jako powód obalenia Łukaszenki wskazał złą sytuację ekonomiczną kraju.
„Kiedy przekracza się białoruską granicę, nic nie wskazuje na to, że wjeżdża się do kraju, w którym od ponad dwóch dekad panuje ostatnia dyktatura w Europie” – podkreśla w „Rzeczpospolitej” Soszyn. Dodaje, że ludzie nie narzekają na trudną sytuację polityczną, ale ekonomiczną.
Wesprzyj nas już teraz!
– Pracuję na 2/3 etatu w kołchozie i zarabiam zaledwie 1,5 mln białoruskich rubli [około 400 zł] miesięcznie, które są wypłacane w kilku ratach. To nie jest jeszcze najgorzej, ponieważ w pobliskich przedsiębiorstwach ludzie w ogóle nie otrzymują wypłat od kilku miesięcy – mówi pracownik kołchozu niedaleko granicy z Litwą. Bardzo trudno jest utrzymać się za taką kwotę zważywszy na fakt, że wysokość cen jest bardzo podobna do polskich, a niekiedy nawet je przekracza.
Co więcej na początku kwietnia Aleksander Łukaszenko podpisał ustawę „o pasożytnictwie”. Zgodnie z nią obywatele oraz cudzoziemcy mieszkający w Białorusi na stałe, którzy od 1 stycznia 2015 r. nie odprowadzają podatków lub pracują mniej niż pół roku, są zobowiązani do wniesienia rocznej opłaty w wysokości 3,6 mln rubli białoruskich, co stanowi około 900 złotych.
– Cały białoruski przemysł samochodowy i maszynowy stanął w martwym punkcie. Place wypełnione są autobusami, traktorami i ciężarówkami. Przestali je kupować rosyjscy odbiorcy, gdyż Rosja przeżywa kryzys – szef niezależnych białoruskich związków zawodowych Hienadź Fiadynicz. – Pracownicy tych zakładów już od kilku miesięcy pracują zaledwie kilka dni w tygodniu i otrzymują miesięcznie około 2 mln rubli (500 zł) – dodaje.
„W październiku tego roku na Białorusi odbędą się wybory prezydenckie. Według ostatnich sondaży niezależnego białoruskiego ośrodka NISEPI Aleksander Łukaszenko ma poparcie jedynie 37 proc. Białorusinów” – stwierdza Soszyn.
W związku z trudną sytuacją białoruskie władze najprawdopodobniej zwrócą się do Rosjan o kolejną pożyczkę.Mińsk jedną już otrzymał, ale nie wystarcza ona na spłatę zadłużenia zagranicznego. Do tej pory Mińsk więcej pożyczał, niż oddawał. W akcję kredytowania włączyły się także Chiny.
Źródło: rp.pl
KRaj