Trwający od czasu rozpadu Związku Sowieckiego konflikt między Mołdawią a Naddniestrzem ewoluuje z poziomu lokalnego do międzynarodowego, z silnym zaangażowaniem dwóch sąsiadów – Rumunii i Ukrainy. Na dalsze losy tego niewielkiego kawałka Europy chcą mieć wpływ zarówno Federacja Rosyjska, jak i Europa Zachodnia. Obecność dużych graczy w konflikcie oznacza oddalanie się perspektywy rozwiązania problemu, odciskającego piętno na życiu mieszkańców obydwu stron Dniestru.
W czwartek głos w sprawie przyszłości Naddniestrza i Mołdawii zabrał minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow. Zarzucił on inicjatorom wprowadzenia na obrady Organizacji Narodów Zjednoczonych punktu o konieczności wyprowadzenia wojsk rosyjskich z Naddniestrza próbę eskalacji konfliktu. Według rosyjskich mediów Ławrow dość ostro wyraził się o inicjatywie prozachodniego rządu Mołdawii, zmierzającej do ponownego wybuchu konfliktu zbrojnego nad Dniestrem. Jako stojących za plecami rządu w Kiszyniowie i nakłaniających go do antyrosyjskich inicjatyw szef moskiewskiej dyplomacji wskazał Stany Zjednoczone i Ukrainę. Dla Ławrowa argumentacja jest prosta – kto chce wyprowadzenia wojsk Federacji Rosyjskiej z Naddniestrza ten chce wojny.
Wesprzyj nas już teraz!
Z drugiej strony argumenty do takiego działania premiera Pawła Filipa i jego prozachodniej ekipy dał nastawionym antyrosyjsko politykom mołdawski Trybunał Konstytucyjny, uznając Naddniestrze za okupowaną część Republiki Mołdawii i wydał decyzję o nielegalności przebywania wojsk rosyjskich na terenie Naddniestrza.
Prorosyjsko nastawieni politycy w Mołdawii i Naddniestrzu swoją krytykę elit prozachodnich i samego Trybunału Konstytucyjnego w Kiszyniowie opierają na jednoczesnym braku sprzeciwu czy zakazu przebywania na terenie Mołdawii wojsk amerykańskich. Wskazują też na zbieżność daty wydania werdyktu Trybunału Konstytucyjnego w Kiszyniowie z przyznaniem Mołdawii przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy w tym samym dniu pożyczki 21,5 mln dolarów.
W kontekście krytyki Trybunału Konstytucyjnego pojawia się także inny ważny gracz w sporze Mołdawii i Naddniestrza. Prorosyjscy i antynatowscy politycy w Mołdawii i Naddniestrzu zarzucają sędziom Trybunału Konstytucyjnego w Kiszyniowie, że duża część z nich jest obywatelami… Rumunii.
Właściwie od czasu upadku komunizmu w Europie Rumunia pokazuje swoje zainteresowanie odzyskaniem terenów, które utraciła po II wojnie światowej, czyli Mołdawii. Wizja ta jest zbieżna z poglądami części polityków mołdawskich, widzących w jedności z Rumunią szybką drogę wejścia do NATO i UE, ale też krok do odbudowy Wielkiej Rumunii. W kwestii zmiany granic i włączenia Mołdawii do Rumunii milczy NATO i UE. Za to twardo przeciwdziałać temu chce Rosja, od początku patronująca powstaniu i istnieniu Naddniestrza de facto jako niepodległego państwa.
Zachód i USA mają dość ograniczoną argumentację w walce z separatyzmami i powstawaniem nowych państw ze względu chociażby na sposób powstania i funkcjonowania Kosowa. Kosowo oddzieliło się od Serbii w drodze dość podobnej do Naddniestrza (najpierw wojna z Mołdawią a potem referendum niepodległościowe) i jest dzisiaj uznawane przez większość państw Europy.
Warto przypomnieć, że na początku XXI wieku Władimir Putin wystąpił z propozycją połączenia Republiki Mołdawii z Rumunią, a Mołdawskiej Republiki Naddniestrza z Federacją Rosyjską. Projekt ten nie zyskał akceptacji Mołdawian oraz części polityków rumuńskich. 18 marca 2014 roku, po tym jak nieuznawana Republika Krymu zdecydowała o wstąpieniu do Federacji Rosyjskiej, parlament Naddniestrza zwrócił się z taką samą prośbą do parlamentu rosyjskiego. Rosja jednak nie zdecydowała się na potraktowanie Naddniestrza tak jak Krymu, który jest tematem zapalnym między Moskwą a Kijowem.
Prowadząc walki w Donbasie i starając się odzyskać Krym z rąk Federacji Rosyjskiej Ukraina chce także ograniczania wpływów Moskwy w Mołdawii i Naddniestrzu. Robi to m.in. wspierając mołdawski projekt przejęcia kontroli nad przejściami granicznymi na trasach prowadzących do Naddniestrza. Przyszłością małej separatystycznej republiki chce dzisiaj grać zbyt wielu dużych aktorów a to oddala wizję zakończenia sporu między Kiszyniowem a Tyraspolem.
Jan Bereza