Nadużycia seksualne duchowieństwa to problem realny i wymagający stanowczej reakcji. Równie rzeczywisty jest jednak problem przerzucania odpowiedzialności – także finansowej – na cały Kościół. Przykład Stanów Zjednoczonych pokazuje, że wypłata odszkodowań może doprowadzić do puszczenia z torbami całej archidiecezji. Istnieją obawy, że tego typu scenariusz zostanie zrealizowany również w Polsce.
Według raportu firm prawniczych, na który powołuje się Wp.pl [06.06.2019] w ciągu ostatnich 7 lat przedstawiciele Kościoła katolickiego w 8 amerykańskich stanach wydali 10,6 milionów dolarów na lobbing w kwestii ustaw dotyczących wypłat odszkodowań dla osób będących ofiarami molestowania seksualnego. Najwięcej – 5,3 miliony dolarów – wydali na ten cel przedstawiciele Kościoła w Pensylwanii. Tam bowiem pojawiło się najwięcej zarzutów. Znaczne kwoty wyasygnowali też jakoby przedstawiciele archidiecezji nowojorskiej.
Wesprzyj nas już teraz!
Jeśli te dane są prawdziwe, to znaczy, że lobbing nie był zbyt skuteczny. Wszak na przykład w Nowym Jorku gubernator Andrew Cuomo (notabene zwolennik radykalnie libertyńskiego prawa aborcyjnego) podpisał w lutym ustawę zwiększającą okres przedawnienia przestępstwa.
W efekcie osoby uznające, że zostały pokrzywdzone przez księży, będą mogły składać roszczenia już od sierpnia 2019. O zainteresowaniu sprawą świadczy fakt, że część osób nie wytrzymała i już usiłowała złożyć pozwy. Archidiecezja nowojorska stara się, by koszty spodziewanych odszkodowań poniosły firmy ubezpieczeniowe, z których usług korzystała. Te jednak nie kwapią się do tego. W efekcie archidiecezja pozwała 31 firm ubezpieczeniowych, domagając się, by to one wypłacały spodziewane odszkodowania. Warto też zauważyć, że Archidiecezja Nowojorska od 2016 wypłaciła 65 milionów dolarów 323 osobom, w zamian za zrzeczenie się prawa do składania pozwów.
Odszkodowania za molestowanie to dochodowy biznes, mogący doprowadzić wręcz do bankructwa całych diecezji. Tak też stało się w 2011 roku z Archidiecezją Milwaukee. Ogłosiła ona upadłość wskutek idących w setki milionów dolarów odszkodowań. O tych kwestiach informowały między innymi cruxnoow.com i catholicnewsagency.com.
Wypłacaniu sowitych odszkodowań w Stanach Zjednoczonych poprzedzała (celowa lub nie) akcja propagandowa. Jak zauważa autor pod pseudonimem „pink panther” [salon24.pl] „[…] adwokat Martin Nussbaum obliczył , że tylko w styczniu 2002 r. gazety w Stanach Zjednoczonych oskarżeniom biskupów i księży poświęciły 782 artykuły, w lutym – 1095, w marcu – 2961”.
Co więcej – jak podkreśla publicysta – „w artykule Zmiana zasad opublikowanym w maju 2006 r. na łamach czasopisma „America” prawnik z Colorado Springs zwrócił uwagę, że w ciągu czterech pierwszych miesięcy 2002 r. nowy artykuł z oskarżeniami przeciw duchownym amerykańskie gazety publikowały średnio co 9 minut, czyli było ich aż… 160 dziennie i 4791 miesięcznie”!
Tak będzie w Polsce ?
Skoro odszkodowania stają się dochodowym biznesem, do nie dziwota, że istnieją plany przeszczepienia modelu amerykańskiego do Polski. Na przykład prawnik Anna Maria Frankowska Gzyra w wywiadzie z Renatą Krupą-Dąbrowską [Rzeczpospolita 10.06.2019] mówi o pracach nad projektem ustawy o Komisji Prawdy i Zadośćuczynienia. Powołując się na przykład Stanów Zjednoczonych, zauważa, że tamtejsze przepisy dopuszczają składanie pozwów, mimo że wcześniej dana sprawa uznawana była za przedawnioną. Sugeruje to plany przeszczepienia tego rozwiązania do Polski. Podkreśla jednocześnie, że w tej kwestii należy się skupić na Kościele katolickim, zamiast walczyć z przejawami pedofilii także w innych instytucjach.
W Polsce również mamy do czynienia z nasiloną obecnością tematu w mediach. Autor wspomnianego artykułu na salon24.pl policzył częstotliwość poruszania tematyki pedofilii w Kościele przez działające w Polsce portale internetowe. Jak stwierdził w przypadku Onetu „otrzymujemy wiadomość o 94.100 linkach, Newsweeka – 53.500 linków, portal OKO.press.pl – 160.000 linków a gazeta.pl – 254.000 linków”. Do tego dochodzą filmy typu „Kler” czy „Nie mówi nikomu” Sekielskich. Nie wnikając w intencje ich twórców, należy stwierdzić, że przyczyniły się one do „odpowiedniego” urobienia opinii publicznej.
Sprawa zgłaszania nadużyć po latach budzi kontrowersje. Dlaczego – można by zapytać – ofiary nadużyć nie zgłosiły ich wkrótce po zaistnieniu przestępstwa. Otóż w sukurs im przychodzi im również kontrowersyjna teoria psychologiczna zgodnie z którą osoby będące w dzieciństwie ofiarami pedofilii muszą ten problem „przepracować”. W efekcie stają się zdolne do ujawnienia swych problemów dopiero po pięćdziesiątce. Taka teoria uzasadnia odejście od zasady przedawnienia. Sęk w tym, że jest mocno kontrowersyjna i istnieje wiele publikacji ją odrzucających – twierdzi wspomniany publicysta „Salon 24”.
Kto powinien odpowiedzieć za nadużycia ?
Warto dobrze zrozumieć te kwestie. Otóż z jednej strony nie wolno przymykać oczu na zło nadużyć seksualnych. Byłoby to naiwnością i działaniem na szkodę Kościoła. Tworzone przez katolików media, takie jak PCH24 nie boją się zatem tego tematu. Stąd nacisk choćby na wiadomości dotyczące treści ujawnianych przez arcybiskupa Vigano. Dla ofiar rzeczywistych nadużyć seksualnych żadna rekompensata nie wydaje się zbyt mała. Żadna też nie jest wystarczająca. Można się jednak zastanawiać czy powinny ją finansować instytucje kościelne czy raczej konkretne osoby bezpośrednio za to odpowiedzialne.
Z drugiej jednak strony podobną naiwnością byłoby również mniemanie, że prawnicy czy fundacje zajmujące się przeciwdziałaniem pedofilii w Kościele zawsze mają czyste intencje. Przykład Stanów Zjednoczonych dowodzi, że w grę wchodzą tu naprawdę duże pieniądze. Dlatego też istnieją koła, którym zależy na urabianiu opinii publicznej w antyklerykalnym duchu. Należą do nich zarówno zwolennicy ideologicznej rewolucji, jak i ci, którzy na rekompensatach chcą zwyczajnie zarobić.
Marcin Jendrzejczak