Korzystanie za smartfonów przez dzieci to ryzyko zaburzeń ich rozwoju, mówił w rozmowie z PAP dr hab. Mariusz Zbigniew Jędrzejko. Pedagog podkreślał, że kochający i troskliwi rodzice muszą chronić swoje potomstwo przed regularnym przebywaniem w cyfrowym świecie. Ich rozwijające się umysły nie są bowiem dostosowane do takiej technologii.
W rozmowie z Polską Agencją Pasową prof. Zbigniew Jędrzejko mówił o ryzyku, jakie wynika z pozwalaniu dzieci na kontakt z technologią. Regulacje miałyby przeciwdziałać nadużywaniu urządzeń elektronicznych przez najmłodszych. – Wiadomo jest m.in., że do końca trzeciego roku życia mózg jest niezdolny do przyjmowania wielkich fal informacyjnych i fal obrazów. Ten komputerek jest jeszcze na to zbyt wolny, bo przednie płaty mózgowe, odpowiedzialne za myślenie abstrakcyjne i poznawcze, nie potrafią przerobić takiej ilości informacji, nie potrafią ich uporządkować – tłumaczył uczony.
– Te najmłodsze dzieci powinny chłonąć informacje z realnego otoczenia, gdyż mamy tu jeszcze do czynienia z pewną specyficzną cechą urządzeń ekranowych emitujących obraz, dźwięk oraz światło niebieskie, które jest związana z pobudzaniem układu dopaminergicznego. Mówiąc w wielkim skrócie: małe dziecko oglądając np. filmiki puszczane na takim urządzeniu, choć nie rozumie, o co w nich chodzi, doznaje pobudzenia tego układu, a wówczas pojawia się duża ilość przyjemności – ostrzegał pedagog. – Problem w tym, że mózg dziecka, jeśli jest często w ten sposób bodźcowany, bardzo szybko się do tej przyjemności przyzwyczaja i zaczyna traktować uczucie doznawanej przyjemności jako stan naturalny – dodawał.
Wesprzyj nas już teraz!
Ryzyko dla rozwoju dziecka, wynikające z tego zjawiska, dr hab. Jędrzejko zilustrował przykładem z własnej praktyki logoterapeutycznej [jedna z metod psychoterapii, oparta o postrzeganie zaburzeń jako skutku utraty poczucia głębszego sensu – red.]. Uczony przestrzegał, że dzieci nadużywające technologii skończyć mogą jak jego czteroletni pacjent:
– Jego mama, zanim jeszcze skończył roczek, dawała mu do oglądania bajki na smartfonie, co miało taki skutek, że kiedy miał 1,5 roku odmawiał jedzenia, jeśli nie mógł podczas posiłku oglądać bajek, a jak miał 2,5 roku zasypiał wyłącznie przy oglądaniu bajek, przy czym czas oglądania wynosił ok. trzech godzin, zanim dziecko zasnęło. To nie jest żart. W dodatku, nawet jak już chłopiec usnął, to bajki nadal musiały „chodzić”, w przeciwnym razie się wybudzał – relacjonował terapeuta.
– Kiedy Karolek został moim pacjentem, pierwsze, co zrobiłem, to wyłączyłem smartfon i przyznam się, że jeszcze nigdy w swoim długim życiu nie spotkałem się z tak wydzierającym się dzieckiem. Przez kilkanaście godzin non stop wył, darł się, wrzeszczał, jak gdyby obdzierano go ze skóry; rzęził, bo już nie miał sił, był zachrypnięty. Potrzebowaliśmy czterech dni, żeby to biedne dziecko ustabilizować. Jego mózg, jego całe „ja” krzyczało domagając się dopaminy – dodawał.
Jak podkreślał rozmówca PAP, podobne doświadczenia to „apel o rozwagę rządzących, gdy tak wielu rodziców woła o pomoc w konsekwencji swoich nierozważnych kroków i nie umie sobie z tym dać rady” oraz ważna lekcja, dotycząca kontaktu młodych z urządzeniami cyfrowymi.
– Mniej więcej do końca trzeciego roku życia dzieci nie powinny mieć styczności z żadnymi urządzeniami ekranowymi, nie powinny oglądać żadnych prezentowanych za ich pośrednictwem treści. Nie dlatego, że są one złe, tylko dlatego, że zdolności poznawcze i emocjonalne tych dzieci są zbyt małe. Dopiero od czwartego roku życia w mózgu zaczynają się kształtować długie sieci neuronalne, które odpowiadają za wiele mechanizmów – łączenie informacji, ich wymiana, gromadzenie i racjonalizowanie. Ten proces trwa jeszcze wile lat, niemal do młodej dorosłości – wyjaśniał.
– To właśnie między czwartym a szóstym rokiem życia następuje bardzo dynamiczny rozwój mózgu, ale ten młody mózg nadal nie ma jeszcze „wielkiej mocy”. (…) Dziecku w tym wieku dobrze jest czytać, żeby słyszało długie zdania, oswajało się z nimi, żeby analizowało długie myśli, poznawało nowe terminy i ich zastosowanie – tego nie ma w kreskówkach. W tym czasie dziecko może oglądać bajki filmowe z pięknymi morałami, przecież je dobrze znamy: to np. „Reksio”, „Zaczarowany ołówek”, „”Pszczółka Maja”, ale nie „pokemony” – dodawał.
– Urządzenia ekranowe, szczególnie smartfony, dają krótkie przekazy, tam nie ma rozbudowanych zdań ani refleksyjnych myśli. Tam są tylko „szorty” i wtedy mózg błyskawicznie wchodzi w „reakcje szortowe”, dlatego karmione krótkimi filmikami dzieci nie odpowiadają pełnymi zdaniami, ograniczają się do ich równoważników i pochrząkiwań w rodzaju aha, no, yyyy. Nie dlatego, że są złe, tylko dlatego, że są mentalnie głupiutkie, brak im umiejętności tworzenia bardziej złożonych zdań, nie są zdolne do konstrukcji pierwszych skomplikowanych myśli i analiz – kwitował uczony.
Jak zauważał specjalista wielu dorosłych nie rozumie tych ważnych faktów i nie dostrzega fatalnych skutków korzystania ich dzieci z urządzeń elektronicznych. Sprawia to, że wciąż żywe są takie praktyki jak na przykład kupowanie dzieciom „smartfona” z okazji I Komunii świętej. Porzućmy ten trend i dawajmy dzieciom technologię później – gdy będą na to gotowe, zachęcał rozmówca PAP.
(PAP)/oprac. FA