9 kwietnia 2020

Najważniejsza data w naszej historii

(pl.freeimages.com / dcubillas)

Jesteśmy powierzchowni, jeśli nie poświęcamy naszemu chrześcijaństwu należnego mu miejsca; jeśli z faktu, że zostaliśmy ochrzczeni, nie wyciągamy wniosków. Dlatego ważna jest katecheza, która pozwoli nam uświadomić sobie, co się stało w momencie naszego Chrztu i jakie wynikają z niego konsekwencje – mówi ks. prof. dr. hab. Jacek Urban z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie.

 Księże Profesorze, czym było przyjęcie Chrztu przez Mieszka I? Czy od tego czasu możemy mówić o narodzie Polskim?

Przyjęcie Chrztu przez Mieszka I w 966 roku, obok osobistego nawrócenia władcy, było wprowadzeniem do rodziny chrześcijańskiej tych, którzy mieszkali nad Wisłą i Odrą. Z punktu widzenia monarchy, decyzja o Chrzcie z rąk misjonarzy czeskich oznaczała wprowadzenie państwa w krąg cywilizacji zachodniej. Miało to wpływ na świat nauki, kultury, życie społeczne. Dlatego jest to najważniejsza data w historii naszego kraju. Od tej chwili możemy mówić zarówno o państwie Mieszka I – państwie polskim, jak i narodzinach narodu.

Wesprzyj nas już teraz!

Dlaczego Mieszko postanowił przyjąć Chrzest?

Decyzja o przyjęciu przez władcę i jego otoczenie Chrztu, a tym samym rozpoczęciu procesu chrystianizacji jego poddanych (trwał on około 200 lat), jest niezwykła. Oznaczała ona otwarcie na inny poziom cywilizacyjny. Ten poziom reprezentował ks. Jordan, na którego książę Mieszko zwrócił uwagę, gdy ten był w orszaku księżniczki Dobrawy. Jordan należał do niezwykłego chrześcijańskiego środowiska mnichów średniowiecznych, owładniętych myślą zdobycia Europy dla Chrystusa. W tym momencie uwidocznił się geniusz Mieszka I, chcącego przyjąć Chrzest z rąk Jordana, gwarantującego władcy Polan niezależność. Nie ulega wątpliwości, że obdarzony niezwykłą inteligencją Mieszko patrzył dalej i widział znacznie więcej niż przeciętny pogański władca. Jubileusz 1050-lecia chrześcijańskiej Polski jest świetną okazją do przypomnienia tej niezwykłej postaci.

Przyjęcie chrześcijaństwa to nie tylko korzyści, ale także wielkie zadanie i zobowiązanie…

Przyjęcie wiary w Kościele katolickim dobrze wyraża określenie: dar i zadanie. Chrzest był dla nas darem Boga, ale stał się także zadaniem, by na ten dar odpowiedzieć. Stąd praca Jordana, już jako biskupa, i jego współpracowników nad chrystianizacją Polan. Poza tym pamiętajmy, że zmieniły się granice państwa Polan. Mieszko dołączył Śląsk i Małopolskę. On sam zabiegał o wzmocnienie chrześcijaństwa. Postępy w dziele chrystianizacji musiały być znaczące, skoro jeszcze w X wieku do Polski przybył św. Wojciech z misją wśród Prusów, co oznacza, że nasz kraj już wtedy był bazą wypadową dla misjonarzy.

 Jak już Ksiądz Profesor wspomniał, Chrzest to także zadanie, by odpowiedzieć na dar i łaskę Bożą. Niestety, w pewnym okresie historii Polska przestała wypełniać to zadanie i zaczęła odwracać się od powołania chrześcijańskiego. Kiedy to nastąpiło?

Możemy przyjąć, że takim czasem jest wiek XVIII i oświecenie. W tym czasie elity przestały myśleć o tym co katolickie i narodowe, koncentrując się na standardach obowiązujących w Europie. Oświecenie dało narzędzia umożliwiające tryumf myślenia kosmopolitycznego nad ojczyźnianym. Wówczas to nade wszystko idea chrystianizmu została zastąpiona oświeceniowym sekularyzmem, któremu nie po drodze było z Kościołem. Dodatkowo rządzący stawiali sobie coraz mniejsze wymagania w kwestiach moralnych.

W XVIII stuleciu pojawiały się ponadto tendencje do myślenia o konieczności wejścia ludzkości – po etapie pogańskim i chrześcijańskim – w fazę, w której wprowadzamy bożka ekonomii. Osiemnastowieczni deiści uznali, że Kościół ze swymi dogmatami i moralnością krępuje ich, a zatem trzeba zająć stanowisko przeciwne, umożliwiające „nieskrępowany rozwój”. Ten kierunek i sposób myślenia funkcjonuje zresztą do dziś. Jego wyznawcy uznają Kościół za instytucję przestarzałą i próbują narzucić współczesnej Europie swoją wizję świata.

Na ile nasza tożsamość chrześcijańska i silny związek narodu z Kościołem pozwoliły nam przejść – oczywiście w miarę możliwości – przez czas zaborów?

Kościół zabezpieczał to, co zwyczajowo należało do obowiązków państwa. Stał się swego rodzaju parasolem, pod którym jeszcze w Średniowieczu wszyscy mogli się bezpiecznie skryć. Zmieniło się to w okresie nowożytnym, kiedy do głosu doszedł humanizm i nieograniczony niczym kult rozumu, traktowanego jako jedyne narzędzie poznania.

Jakie Ksiądz Profesor widzi współczesne zagrożenia dla naszej wiary?

Osłabianie, rozmiękczanie i zamazywanie wiary. To rodzi powierzchownych, „letnich chrześcijan”, a więc nijakich. Jesteśmy powierzchowni, jeśli nie poświęcamy naszemu chrześcijaństwu należnego mu miejsca; jeśli z faktu, że zostaliśmy ochrzczeni, nie wyciągamy wniosków. Dlatego ważna jest katecheza, która pozwoli nam uświadomić sobie, co się stało w momencie naszego Chrztu i jakie wynikają z niego konsekwencje.

A w kontekście 1050. rocznicy Chrztu Polski trzeba podjąć refleksję nad skutkami tego wielkiego wydarzenia, a nade wszystko nad tym, co jeszcze jest do zrobienia, aby to dziedzictwo żyło i kształtowało naszą rzeczywistość.

Dziękuję za rozmowę.

Z ks. prof. dr. hab. Jackiem Urbanem z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie rozmawiał Łukasz Karpiel.

 

 

 

Tekst ukazał się w 86. numerze magazynu „Przymierze z Maryją”

 

 

 

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij