Naloty lotnictwa USA we wschodniej Syrii były ostrzeżeniem dla Iranu i wspieranych przez Teheran milicji – oświadczył w środę zastępca szefa Pentagonu. Jak podkreślił, była to także reakcja na ich ataki na amerykańskie siły w Syrii.
Colin Kahl powiedział, że przeprowadzone przez USA w nocy z wtorku na środę naloty na obiekty milicji wspieranych przez irańską Gwardię Rewolucyjną pokazały, że „Stany Zjednoczone nie zawahają się bronić przed irańską i wspieraną przez Iran agresją”.
Jak dodał Kahl, decyzja USA o nalotach opierała się zarówno na analizie ataków milicji 15 sierpnia na garnizon Al-Tanf, gdzie mieści się baza wojsk amerykańskich, jak i danych pochodzących z odzyskanych części drona.
Wesprzyj nas już teraz!
Według AP dwa ugrupowania opozycyjne wobec prezydenta Syrii Baszara el-Asada poinformowały, że amerykańskie naloty były wymierzone w obóz Ayash prowadzony przez szyickich bojowników z Afganistanu. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka (SOHR) mówiło o co najmniej sześciu zabitych bojownikach.
Rzecznik irańskiego MSZ potępił amerykańskie uderzenie „przeciwko ludziom i infrastrukturze Syrii”. Zaprzeczył jakoby jego kraj miał jakiekolwiek powiązania z osobami będącymi celem ataku.
Źródło: Andrzej Dobrowolski (PAP)