Naród polski trapi plaga rozwodów. Jest to zjawisko coraz powszechniejsze i w takiej skali stosunkowo nowe – jego rozkwit przyniosła tak zwana transformacja ustrojowa sprzed trzech i pół dekady.
Według Rocznika demograficznego GUS 2024 wskaźnik rozwodów na tysiąc nowo zawartych małżeństw w roku 2023 wyniósł 389,9. Na przestrzeni ostatnich czterdziestu pięciu lat było to: w 1980 roku – 129,6; w 2000 roku – 202,6 i w 2010 roku – 352,7. Na tej podstawie często pisze się, że obecnie w Polsce jedna trzecia małżeństw kończy się rozwodem. Trzeba jednak pamiętać, że od około 2010 roku wiek zawierania małżeństw (20–35 lat) osiągnęło pokolenie niżu demograficznego lat dziewięćdziesiątych i następnych, a rozwodzi się także pokolenie wyżu demograficznego czasów PRL. Do tego coraz powszechniejsze są dziś wolne związki. Oba te zjawiska wpływają na dane statystyczne. Wydaje się zatem, że bardziej miarodajny jest wskaźnik rozwodów na dziesięć tysięcy ludności w wieku dwudziestu lat i więcej. W roku 2023 wyniósł on 18,9; w 1980 roku – 16,5; w 2000 roku – 15,4; w 2010 roku – 20,3. W XX wieku istniała w tej materii duża różnica pomiędzy wsią a miastem. Jeszcze w roku 2000 dla miast wskaźnik ten wynosił – 20,5 a dla wsi – 6,5. W roku 2023 wzrósł do 22,3 dla miast, a dla wsi do 13 (czyli o 100 procent).
Wśród przyczyn rozkładu pożycia małżeńskiego dominuje niezgodność charakterów. W roku 2023 na 56 892 rozwodów była ona podawana jako wyłączna przyczyna w 17 484 przypadkach, a w 14 270 przypadkach wraz z innymi przyczynami. Niedochowanie wierności małżeńskiej wskazano w 9053 przypadkach (16 procent), a nadużywanie alkoholu w 6737 przypadkach (11,8 procent). Łącznie 31 754 przypadków zaklasyfikowanych pod niezgodność charakterów oznacza, że 55 procent małżeństw rozwodzi się, ponieważ osoby, które chciały przeżyć ze sobą życie… przestały do siebie pasować.
Wesprzyj nas już teraz!
Niezgodność charakterów ma często różne ukryte przyczyny, ale aby doszło do rozwodu, musi pojawić się ostateczna przesłanka, której nie bada GUS – koniec miłości albo jej brak od samego początku. Zdarzają się małżeństwa kłótliwe i takie, w których występuje wieloletni alkoholizm czy inne rozterki, ale co powoduje, że jedni są ze sobą pomimo takich przeciwności, a inni się rozwodzą?
Kluczową sprawą jest miłość. Gdzie ona trwa, tam trwa i małżeństwo, a gdzie miłość ginie albo nigdy jej nie było – pojawia się przestrzeń do rozstania.
Przyczyny rozpadu małżeństw
Co różni obecne czasy od czasów PRL-u i transformacji ustrojowej, kiedy małżeństwa były trwalsze? Cała gama zjawisk, z których każde oddzielnie nie spowodowałoby dużego wzrostu liczby rozwodów, ale suma tych zjawisk istotnie zmieniła obraz polskich rodzin.
W pierwszej kolejności jest to praca poza domem. Przed rokiem 1989 spora część Polaków żyła z rolnictwa, co wiązało się z codziennym, wielogodzinnym spędzaniem wspólnie czasu przez całą rodzinę w obrębie gospodarstwa rolnego. W wielu innych rodzinach pracowała tylko jedna osoba, na ogół w pobliżu miejsca zamieszkania. Mało kto wyjeżdżał za granicę.
Dzisiaj większość z nas pracuje „w terenie” – z cudzymi żonami i cudzymi mężami, a z własnymi małżonkami spędza mniej czasu niż z obcymi ludźmi. 40–50 godzin pracy tygodniowo daje okazję dobrze się poznać z osobą zza sąsiedniego biurka, porozmawiać na lekkie tematy i nawiązać nić przyjaźni. To pierwszy krok do powstania bliskiego stosunku, który w powiązaniu z pożądaniem może się przerodzić w zauroczenie, zakochanie albo nową miłość. Dziś w wielu branżach pracownik jest zadbany i dobrze ubrany, a z biegiem lat pojawiają się w pracy coraz młodsze osoby. Za to w domu czeka codzienność z jej problemami, opieka nad dziećmi, sprzątanie, pranie, gotowanie. W przypadku pracy zmianowej obu małżonków, widzą się oni po kilka godzin dziennie, a jeśli jedna osoba pracuje za granicą – czasami tylko w jeden czy dwa weekendy w miesiącu. I tak przez kolejne tygodnie, miesiące, lata…
Z badań CBOS wynika, że jedna trzecia romansów zaczyna się w pracy – i trudno znaleźć na to remedium.
Każdy, kto zawiera związek małżeński, powinien zdać sobie sprawę, że w przyszłości może spotkać jeszcze niejedną osobę, która będzie go/ją nie tylko pociągać fizycznie, ale może także wzbudzić pozytywne emocje. W czasach, gdy mało kto posiadał samochód i telefon, nikt nie miał internetu, a smartfon występował może w filmach science fiction, spektrum potencjalnych nowych znajomości było o wiele węższe niż obecnie. Większość społeczeństwa żyła na wsi i w małych miastach, gdzie ludzie znali się od szkoły podstawowej, a poza własną miejscowość jeździło się rzadko, głównie autobusem PKS. Dzisiaj mobilność i komunikacja są nie do porównania z tamtymi czasami. Prawie każdy posiada smartfon, samochód i łatwy dostęp do internetu, co daje ogromne możliwości nawiązania kontaktu i pogawędki (rozumie się, nie o zakupach, kredycie hipotecznym czy sprzątaniu łazienki, ale o sprawach przyjemnych, które pozwalają relaksacyjnie nawiązywać przyjaźnie). A jeśli w małżeństwie pojawią się kłótnie albo kryzys, można się wyżalić znajomej/znajomemu z Facebooka. Wzrost mobilności społeczeństwa i rewolucja informatyczna niosą ze sobą wiele pozytywnych skutków, ale przypomnijmy tylko, że niemal natychmiast po powstaniu skądinąd bardzo sympatycznego portalu Nasza Klasa pojawiły się doniesienia o powrotach do dawnych miłości i rozwodach. Na to też trudno znaleźć remedium.
Nic tak nie szkodzi małżeństwom jak obecna kultura masowa. To z niej pochodzi prawdziwy zalew postaw i zachowań, które nie służą małżeństwu. Setki filmów hollywoodzkich na przestrzeni ostatnich trzydziestu pięciu lat pokazały Polakom styl życia osadzony mocno w kulturze protestanckiej, która dopuszcza rozwody. Tamten świat szybko przedostał się z kinowych i telewizyjnych ekranów do polskich domów i rozmaite kombinacje związków uczuciowych stały się zwyczajnym zjawiskiem w naszym społeczeństwie. Dzisiejsza kultura masowa wywiera przemożny wpływ na zachowania ludzkie (większy niż religia), a jaka kultura, takie obyczaje, rodziny i małżeństwa.
Co więcej, złożenie przysięgi małżeńskiej nie ma w naszych czasach takiej mocy jak dawniej. Nasi pradziadkowie czuli się zobowiązani słowem. Obecnie dla wielu osób przysięga małżeńska zdaje się tyle warta, co podpisanie umowy o pracę. W razie zmiany okoliczności kontrakt można zerwać.
Małżeństwu nie służy też antykoncepcja. Kiedy jej nie było, współżycie pozamałżeńskie niosło ze sobą ryzyko niechcianej ciąży. Dzisiaj zdradza się bez obaw, bo w aptece jest pigułka wczesnoporonna, a za rogiem – klinika aborcyjna.
Na koniec warto dodać, że trwałemu małżeństwu nie służą także negatywne doświadczenia wyniesione z domu rodzinnego, jak rozwód rodziców czy życie bez głębszej relacji z ojcem lub matką. A osób mających takie doświadczenia jest coraz więcej.
Wiara jedyną gwarancją
Po trzydziestu pięciu latach polskiej „wolności” miłość małżeńska stała się znacznie mniej stała, pewna i dozgonna, a rozwód awansował do pozycji jednego z możliwych wariantów rozwiązania kryzysu. Rozwodzą się gwiazdy show biznesu i politycy. Rozwodzą się tak zwani zwykli ludzie. I mało kogo to bulwersuje. Nie ma ostracyzmu społecznego, bo to przecież ich życie prywatne. Nawet podryw żonatego albo mężatki nie u wszystkich spotyka się z krytyką czy inną negatywną reakcją. Wielu katolików stało się kulturowymi protestantami. A dla ilu religia w ogóle nie ma znaczenia? Skoro jesteśmy częścią świata zwierząt, to może przyjdzie żyć jak bociany i łabędzie? Albo jak psy i koty…
Wciąż jednak mamy wiele udanych małżeństw, które przeżyją ze sobą do końca życia bez zdrad i rozstań. Według profesora Bogdana Wojciszke (autora między innymi pracy zatytułowanej Psychologia miłości) miłość składa się z namiętności, intymności i zaangażowania. Namiętność szybko rośnie i szybko opada. Intymność (bliskość, przyjaźń, zaufanie) powoli rośnie i powolutku opada. A zaangażowanie (kontrolowane przez rozum) pojawia się stopniowo, ale znika natychmiastowo, gdy tylko wygaśnie wola bycia razem.
Źródłem rozpadu małżeństwa zawsze jest grzech. Czy bowiem miłość może umrzeć w małżeństwie, w którym wszystko jest „po Bożemu”? Czy tam, gdzie wszystko jest uporządkowane, jeden z małżonków może ot tak po prostu pewnego dnia zakochać się w innej/innym? Czy też taki związek jest niezniszczalny i odporny na wszelkie bodźce świata zewnętrznego?
Maciej Łodyga – radca prawny, autor książki Chrześcijaństwo a duch świata Zachodu.
Tekst ukazał się w 104. numerze magazynu „Polonia Christiana” (maj-czerwiec 2025)
Aby zamówić numer skontaktuj się z nami pod numerem: tel: +48 12 423 44 23