6 marca 2022

Narody zdrajców. Abp Fulton Sheen o problemie rozpadu rodzin

Wtedy właśnie komunizm, ponosząc swoją największą porażkę, ogłosił zwycięstwo rodziny nad klasą, osoby nad proletariatem, dziecka przy kominku nad sierpem i młotem.

Prezentujemy fragment książki abp. Fultona J. Sheena „Komunizm a sumienie Zachodu”, wydanej przez Instytut Globalizacji

Warto porównać tę nową zmienioną rosyjską koncepcję rodziny z materializmem zachodniego świata. Nie ma wątpliwości, że obecna filozofia Ameryki życia rodzinnego jest dokładnie taka sama, jak była w Rosji w latach 1917-1935, a mianowicie, panuje wiara w rozwody, wolną miłość i w dziwaczny system, który w jednym dwuczłonowym słowie odrzuca zarówno narodziny jak i kontrolę. Rosja zatrzymała rozpad rodziny w jeden rok, ponieważ panowała tam dyktatura i mogła wyegzekwować swoje dekrety kulami, wyrokami śmierci dla dwunastoletnich przestępców, obozami koncentracyjnymi i tajną policją. W Ameryce jest demokracją; stąd istnieje tylko jeden, słuszny sposób działania. Możemy powstrzymać postępowanie rozpadu naszych rodzin nie za pomocą prezydenckiego dekretu, nie przez jednolite prawo rozwodowe, nie przez rozwiązywanie problemu przestępczości młodocianych za każdym razem inaczej, nie powstrzymując jej u źródła – w domu – a jedynie dzięki sumieniom prawidłowo uformowanym przez religię i zasady moralne.

Wesprzyj nas już teraz!

Rozpad życia rodzinnego w Ameryce jest obecnie bardziej tragiczny niż w jakimkolwiek innym okresie naszej historii. Rodzina jest barometrem narodu. Ameryka jest taka, jak przeciętny amerykański dom. Jeśli taki dom żyje na kredyt, rozrzutnie wydaje pieniądze, popada w długi, to Ameryka jako naród będzie powiększał dług publiczny, zaciągając kolejne pożyczki, aż do dnia Wielkiego Krachu. Jeśli przeciętni mąż i żona nie są wierni swojej małżeńskiej przysiędze, to Ameryka nie będzie obstawała przy wiernym przestrzeganiu Karty Atlantyckiej i Czterech Wolności.[1] Jeśli dochodzi do celowego niszczenia owoców miłości, wtedy naród wykształca politykę gospodarczą typu zaorywania prerii pod bawełnę, wyrzucania kawy do morza, niszczenia natury wyłącznie ze względu na zysk. Jeśli mąż lub żona żyją tylko dla siebie, a nie dla siebie nawzajem, jeśli nie rozumieją, że ich indywidualne szczęście jest uwarunkowane wzajemnością, to będziemy żyli w kraju, w którym kapitał i siła robocza walczą ze sobą jak mąż i żona, pustosząc życie społeczne i uniemożliwiając spokojne funkcjonowanie gospodarki. Jeśli mąż lub żona dopuszczą, aby pokusy zewnętrzne odpychały ich od siebie, wówczas staniemy się narodem, który przenikną obce filozofie, na przykład, komunizm, który odbiera tę podstawową lojalność, znaną kiedyś jako patriotyzm. Jeśli mąż i żona będą żyli tak, jakby Boga nie było, wówczas Ameryką zaczną rządzić biurokraci, broniący ateizmu jako narodowej polityki, odrzucający Deklarację Niepodległości i zaprzeczający, że wszystkie nasze prawa i wolności są darem Boga. O stanie narodu decyduje dom. Sposób życia w rodzinie, później przenosi się do Kongresu, Białego Domu i Sądu Najwyższego. Każdy kraj dostaje taki rząd, na jaki zasługuje. Naród będzie żył tak, jak żyje w domu.

Jeśli w trzydziestu największych miastach naszego kraju rozpada się co drugie małżeństwo, a w jednym roku dochodzi do ponad 600 tysięcy rozwodów na 2 285 500 zawartych małżeństw, to nie ma już wątpliwości, że Ameryka gnije od środka. Połączmy te dane z wysokim odsetkiem odrzuconych deklaracji wstąpienia do wojska. Wśród zgłaszających się do Pomocniczej Służby Kobiet odrzucono jedną trzecią ze względu na neurozy i psychozy. Z tego samego powodu nie przyjęto do armii 1,5 miliona mężczyzn. Wskaźnik zabójstw wzrósł z 3,4 na 100 tysięcy w 1900 roku do 6 w roku 1941, co dowodzi wyraźnie antyspołecznym stanie umysłu. Od 1920 roku częstotliwość występowania chorób psychicznych spowodowanych alkoholizmem wzrosła o 500 procent. Niedawno jednoznacznie stwierdzono, że wiele neuroz i psychoz, na które cierpi współczesna kobieta, są spowodowane jej lękiem przed macierzyństwem, są formą ucieczki przed wypełnieniem najważniejszego powołania, do którego Bóg ją wezwał. Z kolei powodem niestabilności psychicznej mężczyzny jest ucieczka przed ojcostwem. Rozwód służy wyrażeniu poczucia nieszczęścia, i zawsze uprzedza go stan niezrównoważenia umysłu. Osiemdziesiąt trzy procent rozwodów w Stanach Zjednoczonych dotyczy małżeństw, które nie mają dzieci. Wykształcenie nie ma z tym żadnego związku, ponieważ kobiety z ukończonymi studiami o 45 procent rzadziej rodzą dzieci, natomiast kobiety z maturą o 21 procent.

Jeśli Ameryka nie zmieni podejścia do rodziny i nie przestanie za wszelką cenę dążyć do sukcesu w dziedzinie, w której Rosja poniosła porażkę, wtedy, oprócz wszelkich moralnych i religijnych kwestii, dojdzie do trzech katastrofalnych konsekwencji. Przede wszystkim, Ameryce będzie groziło, że stanie się narodem zdrajców. W kraju, w którym 50 procent małżeństw sądzi, że może nie dotrzymać złożonej przysięgi lojalności po to tylko, aby zaspokoić jakąś swoją zachciankę lub zapewnić sobie wygody, musi nadejść czas, kiedy ludzie przestaną odczuwać potrzebę dotrzymywania przysięgi, którą złożyli Ameryce jako jej obywatele. A kiedy już społeczeństwo straci poczucie więzi z najbardziej naturalnym i najbardziej demokratycznym z wszystkich samorządnych wspólnot, jaki jest własny dom, to niedługo potem przestanie się czuć związane z resztą narodu. Jeśli pani White zawsze jest gotowa wyjść za pana Browna, to chwilę potem Amerykanie będą nazywali siebie Sowietami. Dzisiejsi zdrajcy własnego domu, jutro zdradzą naród. Jeśli mąż lub żona czują, że są uprawnieni do zerwania węzła małżeńskiego, ponieważ w ich domu doszło do jakichś nieprawidłowości, to dlaczego nie mieliby odrzucić swojej przynależności do narodu, bo doszło do jakichś nieprawidłowości w rządzeniu? Dawniej ludzie trwali w związku małżeńskim i współdziałali, aby wspólnie pokonać trudności, ponieważ uważali przysięgę lojalności za nieodwołalna. W tamtych czasach także obywatele odczuwali konieczność pozostania w ojczyźnie nawet wtedy, jeśli była ona źle rządzona, aby ja naprawić. Ludzie nielojalni wobec własnego domu, nie będą lojalni wobec ojczyzny.

Narodowi, który nie powstrzyma rozpadu rodziny, grozi także pojawienie się mentalności odrzucającej gotowość do złożenia siebie w ofierze, znoszenia trudów i niewygód w imię obrony ojczyzny. W rodzinach każdy się uczy wyrzekania się „swojego”, mojego” na rzecz „naszego” we wspólnocie. Rodzina prowadzi szkolenie w samodyscyplinie, w walce z własnym egoizmem dla dobra grupy i w uczeniu się życia z innymi dla innych. Tak jak mnisi przeczuwali, że niedogodności wynikające z trybu życia zakonnego są zadaniem samym sobie, tak jak wcześniej przeczuwali to mąż lub żona, ponieważ wybrali sobie siebie „na dobre i na złe”. Ale w obecnym porządku dochodzi do zerwania małżeńskich więzi, gdy dojdzie do niewielkiego sporu wywołanego jedzeniem krakersów z łóżku. Jeśli ujawnia się przesłankę, w której zezwala się na rozstanie, ponieważ druga strona nie daje przyjemności albo dlatego, że inne zieleńsze łąki uczyniły obecne pastwisko mniej atrakcyjnym, albo dlatego, że każdy kaprys, zachcianka lub fantazja ma prawo być zaspokojona nawet kosztem innej osoby, to co się stanie z duchem ofiary tak potrzebnym w czasach kryzysu i konfliktu? Im mniej ofiar wymaga się od człowieka, tym z większą niechęcią przyjmuje te nieliczne, które są od niego wymagane. Jego luksusy stają się koniecznością, dzieci są kłopotem, a ego bogiem. Skąd maja się wziąć bohaterowie narodu, jeśli nie mamy więcej bohaterów w domu? Jeśli mężczyzna nie potrafi znieść kłopotów domowych, czy zniesie trudności kryzysu narodowego?

Nadal szanujemy żołnierza nie dlatego, że idzie walczyć, żeby zginąć, lecz dlatego, że jest gotów w razie potrzeby znieść nawet tortury, niż stracić honor. Tak właśnie było kiedyś w rodzinie; mąż lub żona znosili wady drugiej strony w imię zbawienia obojga, a także ze względu na wierność przysiędze. Jeśli mężczyzna może dostać rozwód, ponieważ jego żona nie myśli tak jak on – czy jest na świecie dwoje ludzi całkowicie zgodnych? – to dlaczego żołnierz nie może opuścić swojego oddziału w armii lub swojego narodu, bo musi wyjąć racje żywnościowe z puszki? Kiedy byliśmy chrześcijanami, heroizm bywał przyćmiony przez świętość, ale gdy chrześcijaństwo przestało rzucać cień krzyża na rodzinę, jego miejsce zajęły luksus i samowola. Skoro tak się stało, to jak sobie poradzimy z barbarzyńską potęgą, która od lata żąda i egzekwuje od ludzi gorzkich ofiar? Gdy już raz dom przestanie uczyć dzieci poświęcenia, wkrótce zapomni o nim cały naród.

Uratować się może tylko ten naród, który uznaje, że pot, trud, przeszkody i poświęcenie są normalnymi aspektami życia – a tego najpierw uczymy się w domu. Jeśli nasz wskaźnik urodzeń znowu spadnie, jak to się stało 15 lat temu, i jeśli ten spadek będzie się utrzymywał, czy nie padniemy ofiarą innych, liczniejszych narodów? Historia nie zna ani jednego narodu, który przetrwałby próby i kryzys mimo spadającego wskaźnika urodzeń. Po upadku Francji w 1940 roku francuski generał wskazał jako główną przyczynę rozgromienia ich armii niezdolność rodziny do wzrostu i umacniania się. W roku 150 przed narodzeniem Chrystusa Polibiusz pisząc o upadku Grecji, stwierdził: „Zagrożenie zmniejszenia się liczby ludności szybko narastało wśród nas, nie zwracając naszej uwagi, a winni byli nasi mężczyźni, których deprawowała namiętność do popisów, pieniędzy, i przyjemności złego życia, i albo wcale się nie żenili albo jeśli się już żenili, odmawiali wychowywania dzieci, które się narodziły, albo zgadzali się na najwyżej jedno lub dwoje, bo to im zapewniało dobre samopoczucie i byli gotowi je wychować w nadzwyczajnym luksusie. W rezultacie rody pozostawały bez dziedzica, i czasem niknęły jak roje much, po trochu nasze miasta stały się coraz rzadziej zaludnione i słabe”.

Upadek populacji zawsze zaczyna się w szczycie gospodarczym; nie mają dzieci ludzie, których najbardziej na nie stać. Zwykle rodzi się ich więcej w grupie słabiej uprzywilejowanej ekonomicznie. Wkrótce infekcja walki z rodziną rozszerza się od tych z doskonałymi perspektywami ekonomicznymi na tych stojących niżej, i cywilizacja chyli się ku upadkowi. Można z dużą pewnością przewidzieć, że gdy rodzina upadnie, państwo zażąda dla siebie więcej władzy, ale państwo i społeczeństwo nie są tożsame. Gdy słabnie siła witalna społeczeństwa, błyskawicznie rozrasta się zmechanizowana maszyneria biurokratyczna. Gdy w narodzie zaczyna panować miękkość i zniewieściałość, inne, sąsiednie narody nabierają odwagi, a kraj pada ofiarą pożądliwych spojrzeń i niszczących dłoni. Ameryce nic z zewnątrz nie grozi, ale największe niebezpieczeństwo zagraża jej od środka. Wewnętrzne zagrożenie staje się źródłem zagrożenia zewnętrznego. Inwazja stała się możliwa dopiero wtedy, gdy w Rzymie zaczął się moralny upadek; a stała się rzeczywistością, kiedy upadek stał się obowiązującym prawem. Nie ma powodu sądzić, że prawa historii miałyby działać odmiennie tylko dlatego, że chodzi o Amerykę.

Po trzecie, upadek życia rodzinnego jest nierozerwalnie związany z upadkiem demokracji. Tutaj demokracja jest rozumiana w swoim filozoficznym sensie jako system rządów, który rozpoznaje nadrzędną wartość człowieka. Z tego wypływa pojęcie równości wszystkich ludzi oraz odrzucenie wszelkich nierówności opartych na rasie, kolorze skóry lub klasie. A gdzie na całym świecie ten dogmat o wartości człowieka jest lepiej przestrzegany i praktykowany niż w rodzinie? Wszędzie indziej człowiek może być doceniony i szanowany za to, co może zrobić – za jego bogactwo, władzę, wpływ, urok, za to w rodzinie jest ceniony za to, że jest. W domu cenione jest istnienie, a nie stan posiadania czy wpływy. Właśnie dlatego kaleki, chorzy oraz bliscy, którzy nie mają dla rodziny żadnej ekonomicznej wartości, otrzymują więcej uwagi i serdeczności niż ci, którzy normalnie zapewniają jej utrzymanie. Rodzina jest szkołą i nowicjatem demokracji. Kiedy naród przestaje najwyżej cenić dom rodzinny, wkrótce potem przestaje cenić pojedynczego człowieka. Komunizm pojawia się w chwili, gdy człowiek zaczyna być ceniony jedynie za to, co może zrobić dla klasy rewolucyjnej.

Kiedy mężczyźni i kobiety dotrą do punktu, w którym nie będą już dłużej zainteresowani pielęgnowaniem wysianego nasienia ani doglądaniem jego kwiatu; kiedy bardziej się skupią na pomnażaniu liczby dolarów na ich koncie bankowym, a przestaną słuchać pierwotnego impulsu, który im nakazuje mnożyć się i wzrastać – to już wtedy będzie wiadomo, że nadeszła noc, bo rzecz stała się o wiele ważniejsza niż osoba, i na nagrobku demokracji będzie trzeba napisać Hic jacet [2]. Przestają się liczyć wszelkie schematy, plany polityczne i ekonomiczne. Odbudowa rodziny jest decydującym czynnikiem odrodzenia prawdziwej demokracji. W chrześcijaństwie nasi obywatele nauczą się, że istnieje inne bogactwo niż papierowe bogactwo, papierowe pieniądze, papierowe akcje, papierowe zabawki, a mianowicie posiadanie skarbów – dzieci, nierozerwalna więź męża z żoną, przysięga demokracji i przyszłe dziedzictwo w Królestwie Niebieskim.

Chociaż Rosja porzuciła ideę klasy jako fundamentu narodu i powróciła do dawnej koncepcji rodziny, ponadto starała się odbudować to, co wcześniej usiłowała zniszczyć, nie wolno zakładać, że uczyniła to z powodów chrześcijańskich albo z posłuszeństwa wobec prawa naturalnego. To okoliczności narzuciły władzom sowieckim pogląd, że naród nie przetrwa bez rodziny, ale nie jest tak, że nadają one wartość rodzinie, ale dlatego, że zależy im wyłącznie na przetrwaniu systemu sowieckiego. Popieranie kształcenia osobnego chłopców i dziewcząt ma głównie związek z przygotowanie chłopców do wojny. Głównym celem oświaty nie jest przekazywanie prawdy, lecz gloryfikacja komunizmu i Stalina.

Książkę można zamówić TUTAJ

[1] Z przemówienia prezydenta USA, Franklina D. Roosevelta, wygłoszonego 6 stycznia 1941 roku (przyp. tłum.)

[2] Łac. Tu spoczywa… (przyp. tłum.)

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij