– W tej chwili „Gazeta Wyborcza” jest na celowniku władzy – tak Adam Michnik ocenił spadającą poczytność kierowanego przezeń dziennika. Redaktor dał do zrozumienia, że prowadzone w spółce zwolnienia, to wina rządzących, których to decyzje przyczyniły się do spadków wpływów „GW” ze sprzedaży i reklam.
Podczas spotkania w Koszalinie z miejscowym Komitetem Obrony Demokracji, Michnik porównywał sytuację swojego dziennika do losów węgierskiej gazety „Nepszabadsag”. W przypadku „GW”, przejawem represji polskiego obozu rządzącego jest ograniczenie jej prenumeraty (podobnie jak „Newsweeka” i „Polityki”) przez państwowe instytucje i firmy oraz rezygnacja z wykupywania ogłoszeń przez spółki Skarbu Państwa. Sęk w tym, że firmy wiosną bieżącego roku wycofały swoje ogłoszenia ze wszystkich tytułów prasowych.
Wesprzyj nas już teraz!
– To nas straszliwie walnęło po kieszeni. Oni chcą nas zniszczyć metodą najprostszą: jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze – stwierdził Adam Michnik. Jak podał portal wirtualnemedia.pl, redaktor dodał, że wskutek problemów finansowych dziennik zrezygnował z większości swoich korespondentów zagranicznych, a obecnie głównie w jego redakcji trwają zwolnienia grupowe, które w całej Agorze do końca bieżącego roku obejmą maksymalnie 135 osób.
– Więc jak rozmawiam z moimi dziennikarzami, to mówię „albo-albo”: albo ocalimy „Gazetę” i z nią ważną instytucję demokracji polskiej i będziemy mieli w CV: „ocalili demokrację”, albo nie ocalimy, będziemy mieli wtedy w CV: „do ostatniej kropli krwi bronili demokracji” – mówił Michnik.
Źródło: wirualnemedia.pl
MA