Do polskiego urzędu ds. cudzoziemców zgłosiła się Silje Garmo – rodowita Norweżka, która poprosiła o azyl w Polsce, ponieważ „w ojczyźnie grozi jej odebranie dziecka przez urzędników państwowych” – informuje „Nasz Dziennik”. Wcześniej urzędnicy odebrali kobiecie już jedną z córek.
Zdaniem Piotra Falkowskiego, autora tekstu „Po ratunek do Polski”, Garmo to tylko jedna z „uciekinierek”, bowiem „wkrótce kilka kolejnych osób złoży wniosek o ochronę przez nasze władze przed zakusami wszechwładnego w Norwegii Urzędu ds. Opieki nad Dziećmi: Barnevernet (BV)”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Większość interwencji BV dotyczy osób ubogich, z nizin społecznych, imigrantów. Ale Garmo jest wykształcona, zamożna, dobrze zorientowana w prawie i norweskich realiach, nie ma mowy o tzw. niedostosowaniu kulturowym”, pisze „Nasz Dziennik”.
Kilka lat temu norwescy urzędnicy na podstawie anonimowego donosu o nadużywaniu przez Garmo leków przeciwbólowych, „chaotycznym stylu życia” i przewlekłym przemęczeniu odebrali kobiecie starszą córkę Froyę. „Rzecz w tym, że ani w Norwegii, ani w Polsce żaden lekarz nie stwierdził, by była pod wpływem leków przeciwbólowych, choć pojawiła się ku temu okazja podczas dłuższego pobytu w szpitalu. Kobieta przy swoim rzekomo chaotycznym stylu życia była jednak w stanie uciec ze specjalnego ośrodka dla młodych matek i z Norwegii, zorganizować sobie życie w obcym kraju, gromadzić dowody, dokumenty i prowadzić obszerną korespondencję, cały czas zajmując się dzieckiem”, informuje gazeta.
– Teraz rozumiem, skąd się wzięło stwierdzenie, które słyszałam w USA, że Norwegia to ostatnie komunistyczne państwo nowoczesnego świata. Ten, kto się sprzeciwia władzy, jest wysyłany do psychiatry i pozbawiany wszelkich praw. To jest dla mnie bardzo smutne, bo zawsze byłam bardzo dumna z Norwegii. Mój przodek pisał norweską konstytucję, a ja z tego kraju muszę uciekać – opowiada Garmo.
Źródło: „Nasz Dziennik”
TK