Amerykańscy naukowcy przekonują, że szansa na naturalne pochodzenie koronawirus jest jedna na milion. Ich zdaniem dowody na to, że patogen stworzono w laboratorium są przytłaczające.
Taką opinię zaprezentowali Steven Quay i Richard Muller. Quay to dyrektor firmy farmaceutycznej Atossa Therapeutics z Seattle. W jego ocenie kluczowe jest to, że kiedy koronawirus pojawił się po raz pierwszy, był od razu niezwykle zakaźny. Inne wirusy ewoluują dopiero w miarę rozprzestrzeniania się w populacji, aż do chwili, gdy zaczyna dominować najbardziej zakaźna forma.
Koronawirus tymczasem wybuchł od razu. W jego ocenie prawdopodobieństwo na to, że koronawirus pochodzi od zwierząt, jest jak jeden do miliona. Z kolei Richard Muller, astrofizyk z Uniwersytetu w Kalifornii, mówił o chińskich naciskach na naukowców. Część badaczy obawiała się, że jeżeli będą mówić o sztucznym pochodzeniu koronawirusa, to znajdą się na czarnej liście Pekinu, za co mogą spotkać ich konsekwencje.
Wesprzyj nas już teraz!
Już w maju Wall Street Journal poinformował, że w listopadzie 2019 roku tajemniczo zachorowało trzech naukowców z Instytutu Wirusologii w Wuhan. Telewizja Sky News ujawniła z kolei kilka dni temu, że w klatkach w laboratorium trzymano nietoperze.
Teorię o laboratoryjnym pochodzeniu wirusa odrzuca konsekwentnie Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), którą administracja prezydenta Donalda Trumpa obarczała współodpowiedzialnością za skalę pandemii, sugerując, ze organizacja była w bliskim kontakcie z władzami Chin, konsultując informowanie o problemie koronawirusa.
Źródła: forsal.pl, PCh24.pl
Pach