Amerykańscy badacze z Colby College w Maine dowiedli, że hollywoodzkie hity w większości ignorują zmiany klimatyczne, poinformowała we wtorek agencja Associated Press. Po przeanalizowaniu 250 filmów z ostatniej dekady naukowcy stwierdzili, że większość z nich „nie przedstawia świata takim, jaki jest”…
Jak bardzo przeżarty kłamstwem musi być umysł człowieka, by uznał, że Hollywood – obecnie awangarda rewolucji neomarksistowskiej, która zapomina o walorach artystycznych na rzecz poprawności politycznej – robi za mało dla propagowania fałszywej i nienaukowej ideologii, wedle której człowiek miałby mieć wpływ na zmiany klimatu, a na końcu próbuje wmawiać ludziom, że jego wizja jest obrazem… „rzeczywistości”.
Badacze stworzyli test: ustalali, czy w filmie pojawia się odniesienie do zmian klimatu, i czy bohater jest tych zmian świadomy w co najmniej dwóch scenach. – Zdecydowana większość popularnych filmów wyprodukowanych w Stanach Zjednoczonych w ciągu ostatnich 10 lat nie przedstawia świata takim, jaki jest – powiedział agencji prowadzący badanie profesor Matthew Schneider-Mayerson. Filmy, jego zdaniem „pokazują świat, który jest już historią lub fantazją – świat, w którym zmiany klimatyczne nie zachodzą”.
Wesprzyj nas już teraz!
Absurdalny jest sam dobór tytułów, zważywszy, że owi naukowcy chcieliby propagandy klimatyzmu nawet w filmach… fantasy. Przez sito badaczy przeszły takie produkcje jak Liga Sprawiedliwości, w którym Aquaman (syn człowieka i królowej podmorskiej Atlantydy) mówi „Nie mam nic przeciwko wzrostu poziomu oceanów”. Pochwalili natomiast film akcji San Andreas o wielkim trzęsieniu ziemi – zauważyła AP. W sumie naukowcy uznali, że odniesienia do zmian klimatycznych pojawiają się w niespełna 10 proc. filmów.
Harry Winer z instytutu filmowego na Uniwersytecie Nowojorskim ma nadzieję, że wyniki badania wpłyną na producentów, i zachęcą ich do przybliżania widzom tematyki klimatycznej.
Do badania odniosła się Alison Bechdel, autorka komiksów. Rysowniczka w latach osiemdziesiątych zaproponowała stosowany dotąd… test na brak równości między kobietami i mężczyznami w filmie. (Wyróżniał on filmy, w których: a) pojawiają się co najmniej dwie znane z imienia postaci kobiece, b) prowadzą ze sobą rozmowę, c) rozmowa ta dotyczy czegoś innego niż mężczyźni). Jej zdaniem „w czasie zmian klimatycznych ignorowanie przez film egzystencjalnego zagrożenia (jakim są zmiany klimatyczne) po prostu nie ma już sensu”. Bechdel sądzi też, że „zaszczepianie w (powszechnej) świadomości naszej wspólnej trudnej sytuacji poprzez historie” opowiadane przez artystów jest „czymś oczywistym”.
Biorąc pod uwagę, że spora część produkcji jest już dziś niestrawna, ponieważ musi – niezależnie od faktycznych potrzeb fabuły – znaleźć się w niej Murzyn, homoseksualista bądź inna „mniejszość”, to strach myśleć, jak wyglądałoby to kino, gdyby twórcy zechcieli zastosować się do wyników powyższych badań…
Źródło: PAP/PCh24.pl
Dekonstrukcja po katolicku: James Bond jako agent rewolucji seksualnej
Filip Obara: Liberalny świat dostaje łomot. Gdy Van Damme wkracza do zniewieściałej Francji