Nadchodzą ciężkie czasy dla właścicieli tradycyjnych kominków. Od stycznia ruszą ścisłe kontrole, a urzędnicy zapowiadają podejście „zero tolerancji” dla błędów i nieścisłości w dokumentacji. To kolejny przykład jak ekologistyczna ideologia wchodzi z butami do naszych domów, chcąc decydować o sposobie w jaki się poruszamy, czym ogrzewamy, a nawet o tym, gdzie mieszkamy.
„Do końca 2025 roku właściciele domów mieli czas, by dostosować się do wojewódzkich uchwał antysmogowych. Od 1 stycznia 2026 ten okres się kończy. Od tej daty legalnie będzie można używać wyłącznie takich kominków i pieców, które spełniają wymagania Ekoprojektu (ecodesign) albo mają sprawność minimum 80 proc. i mieszczą się w lokalnych limitach emisji” – przypomina „Dziennik Gazeta Prawna”.
Ale od nowego roku kontrole nie będą dotyczyć już tylko „kopciuchów”. Sprawdzane będą również kominki używane okazjonalnie, rekreacyjnie albo „tylko w święta”. Problem w tym, że instalowane przed 2018 r. tzw. miejscowe ogrzewacze pomieszczeń mogą nie spełniać wymaganych norm. W Polsce działa ok. 3,5 mln takich urządzeń, z których korzysta 8-9 mln użytkowników.
Wesprzyj nas już teraz!
Kontrolerzy nie zatrzymają się wyłącznie na sprawdzeniu, czy urządzenie funkcjonuje sprawnie. Będą mogli zażądać okazania dokumentacji potwierdzającej spełnienie norm: certyfikat lub kartę produktu potwierdzającą ecodesign, instrukcję obsługi z parametrami technicznymi, tabliczkę znamionową na urządzeniu, a przy starszych kominkach – dokument potwierdzający sprawność minimum 80 proc.
Przy braku chociaż jednego dokumentu, urządzenie będzie kwalifikowane jako niespełniające wymagań, mimo, że w praktyce działa poprawnie. Kary zaczynają się od 500 zł (za brak wymaganych dokumentów) aż do 5 tys. zł (złamanie wymogów ustawy antysmogowej).
Źródło: gazetaprawna.pl
PR
Rząd Tuska przyznaje: Zielony Ład doprowadzi Polaków do biedy