Podczas, wydawałoby się, jednego z „hitów” ostatnich dni na londyńskiej olimpiadzie, czyli meczu koszykówki pomiędzy USA i Francją, w pierwszych rzędach szokowały zarówno przybyłych, jak i telewidzów puste i zarazem najlepsze miejsca. Wszystkie one były przeznaczone dla przedstawicieli sponsorów, działaczy MKOL lub krajowych komitetów olimpijskich. Puste rzędy zdarzały się także na zmaganiach pływaków czy gimnastyków. W sobotę na wszystkich arenach olimpijskich, nie licząc stadionu piłkarskiego, było aż 12 tysięcy wolnych miejsc.
Organizatorzy tłumaczą, że problem budzący wściekłość zwykłych kibiców, którzy godzinami próbują dostać jakiekolwiek bilety, dotyczy tzw. „rodziny olimpijskiej”, do której zaliczają się działacze krajowych komitetów olimpijskich czy międzynarodowych komisji sportowych. Oni to, wraz z oficjelami z MKOL i przedstawicielami sponsorów otrzymali około 20 procent biletów na każde wydarzenie. Na wcześniejsze, mniej atrakcyjne, fazy olimpijskich zmagań ludziom z „rodziny olimpijskiej” po prostu przychodzić się nie chce. Stąd, żeby nie razić pozostałych widzów, podczas meczu koszykarzy USA z Francją, na wolnych krzesełkach przeznaczonych dla działaczy usiedli żołnierze ochraniający wydarzenia sportowe. Kłopoty zaś mają sportowcy, którzy chcieliby kupić bilet choćby dla członków swoich rodzin.
Wesprzyj nas już teraz!
Szef komitetu organizacyjnego igrzysk zapewnił, iż „rozmawia” z działaczami, żeby zaczęli przychodzić na poszczególne wydarzenia. Wielokrotnie są to jednak ludzie bardzo zapracowani – tłumaczy. Póki co organizatorzy konsekwentnie odrzucają pomysły, co zrobić z niezagospodarowanymi biletami. Brytyjscy politycy proponowali m.in., by rozdawać je dzieciom i młodzieży, a także by na igrzyskach wprowadzić „zasadę 30 minut”. Miałaby ona polegać na tym, że po pół godzinie zawodów olimpijskich na puste miejsce wpuszczani byliby kibice czekający przed halą. Cóż, „każdemu to, na czym mu mniej zależy” – mawiał śp. Stefan Kisielewski. Jak widać komitet olimpijski jest nad wyraz konsekwentny w stosowaniu tej akurat zasady.
Piotr Toboła