„(…) Naszą mocą w tym świecie jest poddaństwo względem rozumu, a wolnością naszą uległość prawdzie.”
Jan Henryk Newman, Strata i zysk[1].
Wesprzyj nas już teraz!
„Czym życie? Złudzenia chwilką,
Czym życie? Marzeniem tylko,
Cieniem, majakiem, rojeniem,
Największe szczęście — pół niczym:
Sennym jest życie — marzeniem,
Sen zaś snem tylko zwodniczym”.
Pedro Calderón de la Barca, Życie snem[2].
Wiele napisano – dobrego i złego – o św. Janie Henryku Newmanie. I nic w tym dziwnego, jeśli weźmiemy pod uwagę rangę dzieł, które nam pozostawił i wpływ, jaki miało w Anglii jego nawrócenie; dodałbym jeszcze, że jego fascynująca osobowość jest kolejnym bardzo ważnym elementem, który przyciąga czytelników, obojętnie czy będą katolikami, czy też nie. Ze względu na jego niezmierną erudycję jeden z jego anglikańskich krytyków – którego nazwisko mi umknęło – powiedział, że lektura jego dzieł zapewnia w całości ogólne wykształcenie. Z powodu tego wszystkiego jestem pewien, że wniosę bardzo niewiele (albo praktycznie nic); jednakże jeśli ośmielam się napisać ten artykuł to po to, by podjąć temat, który mi u Newmana zaimponował: jego sakramentalną wizję rzeczywistości. Być może to, co nazywam sakramentalną wizją rzeczywistości nie jest wyrażeniem ścisłym – przyznaję; jednakże upieram się przy nim, dlatego, że wydaje mi się być w minimalnym stopniu adekwatne dla przedstawienia sposobu, w jaki Newman spoglądał na otaczającą rzeczywistość: coś, co ma własne istnienie oczywiście, ale jednocześnie jest manifestacją rzeczywistości wyższych, które ją podtrzymują i nadają jej sens. Spójrzmy, co sam pisze w Apologia pro Vita Sua, mówiąc o swoim spotkaniu z ojcami Kościoła:
Zrozumiałem dzięki nim [ojcom Kościoła], że świat zewnętrzny, fizyczny i historyczny jest jedynie zewnętrznym przejawem rzeczywistości dużo większych niż on sam. Natura była przypowieścią, Pismo Święte było alegorią. Literatura pogańska, filozofia, mitologia – ściśle rozumiane – były jedynie przygotowaniem na Ewangelię. Poeci i mędrcy greccy byli w pewnym sensie prorokami; gdyż „myśli przekraczające ich własne myśli były dane tamtym szlachetnym bardom”[3].
I w rezultacie podejście Newmana do ojców Kościoła było spotkaniem: od dzieciństwa miał silne wrażenie, że cała rzeczywistość nie zawiera się w świecie widzialnym, że istnieje coś więcej; coś co symbolizował świat widzialny.
I kiedy nastąpiło jego pierwsze nawrócenie – w młodości – moment, w którym miał świadomość nie tylko istnienia, ale nieustannej obecności Boga osobowego, Boga Ojca, takie wrażenie nie zanikło; raczej stało się silniejsze: ponieważ tylko Bóg mógł być Autorem przypowieści. Spójrzmy na to, co sam mówi o swoich wrażeniach jeszcze dziecięcych:
Pragnąłem, by Opowieści tysiąca i jednej nocy były prawdą. Moją wyobraźnię napędzały nieznane wpływy, siły magiczne i talizmany. (…) Myślałem, że życie może być snem albo, że ja aniołem i że cały ten świat był złudzeniem, że moi kompanii aniołowie żartobliwie ukrywali się przede mną, łudząc mnie pozorem świata materialnego.
Usłyszałem pewnego razu od jednego profesora zdanie, które zapadło mi głęboko w pamięć: rzeczywistość jest Bożą mową. Jeśli dobrze pamiętam, w czasie stworzenia Narnii Aslan śpiewa, by stworzyć różne rzeczy: w jego pieśni był początek całego porządku, koncert wszechrzeczy i jednocześnie duch, który wzbudzał w nich życie. Wszystko, co istnieje, istnieje dzięki Bogu i nic mu nie umyka: tak możemy zobaczyć we wszystkim, co stworzone, coś co jest jakby wersami nieskończonej Bożej poezji.
Symbol – powiedział Gustavo Corção – to coś, co ma własny sens i co jednocześnie prowadzi nas do czegoś, co jest dużo wyższe niż on. Newman dostrzegał w poezji rzeczywistości ślady jej boskiego Autora. Lepiej niż ja wyraził to mój rodak ks. Maurílio Teixeira Leite Penido w swojej książce Cardeal Newman:
Znakiem widzialnym niewidzialnej rzeczywistości – tym jest sakrament Kościoła. Rozszerzając to znaczenie Newman postrzegał cały wszechświat materialny jako widzialny przejaw tego, co niewidzialne. Fizyczny czy historyczny świat zewnętrzny objawia rzeczywistości wyższe i bliższe. Natura się przemienia w jedną wielką przypowieść; nieprzejrzyste rzeczy materialne stają się przezroczyste; jakby odrywając się od własnej rzeczywistości, by przemienić się w odbicia bóstwa, sygnały, symbole bytów duchowych; kostiumy na tych, co się ukrywają, by bardziej pobudzić nasze miłosne poszukiwanie.
Mogę wyobrazić sobie czytelnika, który traktuje ten artykuł zbyt sentymentalnie albo takiego, który – co gorsze – jest bliski panteizmu (co – jak powiedział Donoso Cortés – jest jedną z form ateizmu). Jednakże nie o to chodzi: choć poetycki koncert tego wszystkiego, co stworzone, może nas olśniewać, nie będzie to jeszcze cnotą wiary, która przychodzi do nas od Boga. I Newman – dużo lepiej niż ja – mówi to. Ponadto poprzez oczarowanie – czy też wyobraźnię – Newman powoli zbliżał się do Kościoła katolickiego: jednak nie chciał przejść do komunii z Kościołem rzymskim do chwili, gdy będzie całkowicie pewny, że jest on rzeczywiście jedynym Kościołem naszego Pana; i musiał być tego pewnym racjonalnie. Newman nigdy nie wpadł w pułapkę mylenia religii z uczuciami: jego pewność co do istnienia Boga nie miała nic wspólnego z tym, co czuł lub z tym, co sobie wyobrażał: jako osoba mająca bogatą wyobraźnię wiedział, że ścieżka odkryta przez jego wyobraźnię powinna być podtrzymana przez jego rozum, nim podejmie ostateczny krok.
Zdecydowałem, że będę kierował się nie mą wyobraźnią, ale rozumem. I powtarzałem to bardzo często w ciągu kolejnych lat, zarówno w rozmowach, jak i w listach prywatnych. Gdyby nie to poważne postanowienie, zostałbym katolikiem dużo wcześniej, niż to się stało.
Jednak rozum ludzki jako taki jest także ograniczony i potrzebuje towarzyszenia albo – jeśli kto chce – światła. I jak powiedział ksiądz, którego spotkał Karol Reding w pociągu w powieści Zysk i strata:
Wiara jest ryzykiem, zanim się zostanie katolikiem. Potem jest darem. Podchodzi się do Kościoła drogą rozumu, wchodzi się do niego w świetle Ducha[4].
Mówiliśmy na początku tego artykułu o sakramentalnej wizji rzeczywistości; jednak ta wizja zakłada – tak wierzymy – właśnie istnienia sakramentów i wcielenia Słowa. Jeśli wszystko, co się ma, to wyobraźniowe oczarowanie tym, co stworzone, wcześniej lub później zatrzymujemy się na problemie zła i cierpienia. Zatem ów Bóg poeta może się zamienić w „wielkiego architekta” odizolowanego i niewzruszonego albo nawet złego demona odpowiedzialnego za „pułapkę” istnienia. Jak powiedział Peter Kreeft w książce Three Philosophies, człowiek może wiedzieć, że istnieje Bóg i pozostać w rozpaczy. Nim podjął ostateczny krok i widząc, że Kościół anglikański nie był Kościołem katolickim, jak wierzył wcześniej, Newman powiedział, że jedyną alternatywą była: droga Rzymu i droga ateizmu.
Mówię jedynie w swoim imieniu i jestem daleki od negowania rzeczywistej siły argumentów na dowód jakiegoś Dobra, czerpanych z ogólnych faktów społeczności ludzkiej, jednak one ani mnie nie ogrzewają, ni oświecają. Nie rozpraszają zimy mojej samotności ani nie sprawiają, że pączki się rozwijają i rosną we mnie liście, a moje moralne istnienie się raduje. Widok świata jest niczym innym, jak tylko pergaminem proroka, pełnym „narzekań, wzdychań i biadań” (por. Ez 2,10).
Ponieważ myśl, że istnieje Bóg niewzruszony i daleki, gdy się ma kontakt z cierpieniem, może sprawić, że rzeczywistość wydaje się nam gorsza niż zwykła: że wydaje się nam być ponurym żartem. I ta wizja jest właśnie najbardziej przeciwna wizji sakramentalnej rzeczywistości. Wyobraźnia i rozum mogą obudzić nas i doprowadzić do pewnego momentu. Jednak jedynie z pomocą łaski możemy być naprawdę zdolni podtrzymać sakramentalną wizję rzeczywistości albo – co jest tym samym – kontemplować tajemnicę rzeczy.
Gilmar Siqueira
Źródło: marchandoreligion.es
Tłum. Jan J. Franczak
[1] Tłum. Marcin Masny.
[2] Tłum. Józef Szujski.
[3] Ten i pozostałe cytaty z Apologia pro vita sua według własnego przekładu – JJF.
[4] Tłum. Marcin Masny.