„Newsweek Polska” z „troską” pochylił się na stanem polskiego duchowieństwa i życia zakonnego. Hipokryzja, autorytaryzm, manipulacja, dramaty sprawiedliwych, którzy odeszli. Wszystko zgodnie z dobrze znanym, karykaturalnym obrazem Kościoła.
„Siostry od początku pracują ponad siły, często po 12 godzin na dobę. Codziennie modlą się przynajmniej pięć godzin, oprócz tego pracują na rzecz wspólnoty. Wszystko jest obowiązkiem, nawet czas wolny jest zaplanowany i trzeba go spędzić ze wszystkimi innymi siostrami w grupie” – mówi w rozmowie z „Newsweekiem” Marta Abramowicz, „psycholożka” i działaczka”, której książkę o polskich zakonnicach wydała Krytyka Polityczna.
Wesprzyj nas już teraz!
Abramowicz tłumaczy, że „na tzw. powołaniówkach kreowana jest specjalnie bardzo miła, życzliwa atmosfera, siostry opowiadają tylko o dobrych stronach życia zakonnego”. – Nie mają prawa wyrazić niezadowolenia. Siostrę przełożoną trzeba traktować jako istotę boską. W jej woli należy widzieć wolę Boga. W męskich zakonach możliwość dyskusji i dialogu jest dużo większa – podkreślała „psycholożka”. Rozmowa została opatrzona tytułem „Depresje i próby samobójcze w zakonach to norma”.
Dlaczego depresje i próby samobójcze są „normą”? Czytelnik się tego nie dowiaduje. Dochodzi raczej do wniosku, że zakony żeńskie w Polsce to organizacje patologiczne i zapóźnione, bo nie przyjęły zmian, jak zaszły na Zachodzie w życiu zakonnym po II Soborze Watykańskim. – Na Zachodzie siostry przeszły reformę po Soborze Watykańskim II, w latach 60-tych, zrzuciły habity, wiele z nich poszło na studia. Siostry z USA zaangażowały się też w walkę o prawa kobiet. U nas jest to na razie raczej niewyobrażalne, latami dyskutuje się np. o kroju welonu – podkreślała Abramowicz.
„Na jakich materiałach i danych liczbowych Redakcja oparła sformułowanie tytułu tego wywiadu pisząc, że depresje i próby samobójcze w zakonach są normą? Jest to oszczerstwo i jako takie zostanie potraktowane” – pisała s. Jolanta Olech, rzecznik Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych.
„Trudno podejmować dyskusję z bardzo prymitywnymi tezami na temat osobowości sióstr zakonnych i życia we wspólnotach zakonnych tam zamieszczonymi, tezy te bowiem, jak wynika z tego co mówi rozmówczyni p. Szewczyk, są jednostkowymi, nielicznymi wypowiedziami osób, które odeszły ze Zgromadzeń i trzeba je potraktować jako świadectwa osobistych dramatów. Szkoda tylko, że się je tak beztrosko i bez głębszej znajomości rzeczy uogólnia, krzywdząc całą społeczność zakonną i tworząc w ten sposób, zmanipulowany i wykrzywiony obraz rzeczywistości” – podkreślała siostra Olech.
Na tym nie koniec „troski” redakcji „Newsweeka”. Serwis tygodnika prezentuje także wywiad z księdzem, który kapłaństwo porzucił. „Byłem księdzem trzy lata, na początku lat 80. Służyłem w kilku parafiach, wszędzie było tak samo. Zetknąłem się z wszechobecną hipokryzją, kłamstwem i obłudą. Męczyłem się, nie mogłem tego wytrzymać” – czytamy. Były duchowny podkreśla, że od jego odejścia minęło już wiele lat, ale „niewiele się zmieniło”.
Czytelnik dowiaduje się, że do seminarium „przyjmowano wszystkich”, nawet tych, którzy nie nadawali się „do roli księdza”. Przygotowanie teologiczne miało być „słabe”. – Tam było, jak w Radiu Maryja. Ojciec mówił, jak jest, a my przyjmowaliśmy to bezkrytycznie – stwierdził były duszpasterz.
mat