Polacy muszą dziś zadbać o własną niepodległość. O to, by nie musieli podlegać tym, którzy chcą zabijać dzieci nienarodzone i schorowanych staruszków; tym, którzy każą im pogrzebać tradycyjną rodzinę, zaakceptować dewiacje czy uczyć nasze dzieci, że każdy może wybrać sobie płeć.
Osiemnaście lat temu większość Polaków nie chciała przyjąć do wiadomości, że Parlament Europejski przekształci się w instytucję wydającą co i rusz różnorakie antypolskie dyrektywy. Większość głosujących w referendum sprzed niemal dwóch dekad nie obawiała się, że Komisja Europejska zacznie ograniczać możliwości prowadzenia przez Polskę własnej polityki zagranicznej.
Mało kto wtedy rozumiał, że pieniądze z Brukseli będą płynąć tylko przez jakiś czas, a potem zostaną uzależnione od uznania programów typu gender mainstreaming albo innych „mechanizmów sprawiedliwości”. A o tym, co sprawiedliwością jest, a co nie jest – nie będzie decydować Polska, tylko Unia.
Wesprzyj nas już teraz!
Wreszcie mało kto chciał zrozumieć, że składane przez brukselskich naganiaczy obietnice niewtrącania się w sprawy kultury, obyczajów i religii przekształcą się wkrótce w nienawistne nawoływania do zalegalizowania aborcji czy małżeństw homoseksualnych, w próby zainstalowania w polskich szkołach progresywnej edukacji seksualnej oraz wzywanie „na dywanik” polskich przywódców tylko dlatego, że Polacy w niemałej części nadal pozostają katolikami i po katolicku postrzegają świat.
Światu na złość
Choć bowiem nasza wiara – i oparta na niej moralność – każdego dnia karleje, to wciąż stanowimy ewenement w Unii, i szerzej: w Europie.
Gdy w ubiegłym roku mieszkańców dwudziestu siedmiu krajów świata zapytano o dopuszczalność w prawie państwowym tak zwanych małżeństw homoseksualnych, za ich legalizacją opowiedziało się 29 procent pytanych Polaków. Mniejsze poparcie homomałżeństwa otrzymały tylko wśród badanych… Rosjan, Turków i mieszkańców Malezji. W Szwecji, Holandii, Hiszpanii i Belgii poparcie dla takiego pomysłu wyrażało grubo ponad 70 procent ankietowanych, a w pozostałych badanych krajach Europy Zachodniej – więcej niż 60 procent. Oprócz Francji – tam bowiem ideę małżeństwa osób tej samej płci popiera tylko 59 procent.
A jak jest z aborcją?
33 procent Polaków uważa, że aborcja powinna być dozwolona na życzenie kobiety. Jak wypada to na tle innych państw Europy? W Niemczech prawo do zabicia nienarodzonego dziecka z woli matki popiera 54 procent badanych, w Hiszpanii i na Węgrzech 59 procent, we Włoszech 60 procent, w Holandii 64 procent, w Wielkiej Brytanii 65 procent, a w Szwecji 75 procent. W Polsce zaś – powtórzymy – tylko 33 procent!
Polacy pozostają też „outsiderami”, jeśli chodzi o przyzwolenie dla eutanazji (53 procent poparcia względem 70 procent średniej europejskiej).
Bogu na chwałę
Fakt, że niemała część z nas nadal rozumie rodzinę tak, jak Pan Bóg przykazał, że chcemy bronić naszych dzieci przed rozpustą i zboczeniami, że nie akceptujemy mordowania nienarodzonych i starych, jest efektem wychowania naszego narodu przez Kościół katolicki.
I choć ten ma się dziś w naszej Ojczyźnie gorzej niż kiedykolwiek, to i tak co czwartego kapłana katolickiego w Europie wyświęca się w Polsce (niekoniecznie Polaka). Co więcej, wszyscy księża pracujący w Polsce (niekoniecznie Polacy) stanowią około 20 procent wszystkich kapłanów Starego Kontynentu! A przypomnijmy, że według najnowszych danych (uwzględniających migrację) w Europie mieszka około 840 milionów ludzi, a w Polsce tylko 38 milionów. Jakby tego było mało, szacuje się, że w całym świecie około 9 procent katolickich kapłanów ze wszystkich narodów stanowią Polacy!
Jesteśmy więc jak Indianie Europy. Wciąż – wbrew światowemu pędowi ku zmianom i globalistycznej unifikacji – trwamy przy własnej tradycji, wierze, kulturze i obyczajach. A przed nami tylko dwie możliwe drogi: albo nasze plemię przetrwa, przechowując to, co dla nas najcenniejsze, albo padnie pod butem obcych, wspomaganych przez zdrajców, których kuszą tandetnymi błyskotkami.
Krystian Kratiuk
Tekst pochodzi z magazynu „Polonia Christiana”. Numer 85., marzec-kwiecień 2022 r.