W świecie, w którym słowo „Jezus” służy tylko do wyrażania emocji, nikt nie może czuć się bezpieczny. Budowanie raju na ziemi zwykle kończy się stworzeniem piekła. Powszechnie wiadomo bowiem czym wybrukowane jest królestwo szatana. Widać to również w filmie „Transcendecja” Wally Pfistera.
„Wczoraj dr Caster był tylko człowiekiem”. Te słowa można przeczytać na plakacie reklamującym film „Transcendecja”. Połowa twarzy Johna Deppa jest wyraźna, jednak druga rozmywa się w pikselowej mgle. Kim stał się dr Caster?
Wesprzyj nas już teraz!
Wszyscy bohaterowie „Transcendecji” utrzymują, że chcą dobra. Pragnie go Will Caster (Johny Depp) marząc o idealnym świecie bez chorób i śmierci. W imię uczynienia świata lepszym strzelają i zabijają neoluddyści, walczący ze skutkami wirtualnej rewolucji. Obecności i bliskości męża łaknie Evelyn Caster (Rebecca Hall). Ośrodkiem i centrum ich życia jest wysoko zaawansowana technologia przekraczająca granicę życia i śmierci.
Świat „Transcedencji” to świat bez Boga, a właściwie świat, który chce Boga stworzyć. Bo jak deklaruje Caster „przecież o tym od zawsze marzy ludzkość”. Naukowiec nie tyle chce być jak Bóg, lecz pragnie – korzystając ze swych zdolności i techniki – powołać do życia byt inteligentniejszy od wszystkich ludzi, byt wiedzący wszystko i obdarzony zdolnościami niedostępnymi śmiertelnikom. Wszystko to dla dobra ludzkości cierpiącej z powodu swej ułomności.
Ceną, jaką gotowy jest zapłacić Caster, nie pytając jednak poszczególnych ludzi o ich gotowość do poświecenia, jest zawłaszczenie osobowości uratowanych. Niczym kolejne urządzenia są oni podpinani do megakomputera, którym na skutek dramatycznych wydarzeń staje się bohater kreowany przez Deepa.
Skonstruowanie sztucznej inteligencji, samoświadomej maszyny odczuwającej emocje i posiadającą całą wiedzę ludzkości, stało się głównym motywem działania Willa Castera. Wie on, że jest to „dobre” dlatego dąży do celu nie bacząc na moralne wątpliowsci i potencjalne zagrożenia związane z rozwojem technologicznym pozbawionym etycznego kręgosłupa. Przekraczając kolejne granice jego dzieło, jak i on sam, staje się „transcendentny” wobec świata już istniejącego.
Dzieło Castera to „Nowy Wspaniały Świat”, którego ludzie boją się, bo „go nie rozumieją”. Stając się jednocześnie twórcą i tworzywem naukowiec otrzymuje możliwość ponownego „genesis”, zgodnego ze swoim planem. Co zrobić z tymi, którzy nie podzielają entuzjazmu Castera?
Aktorsko film wypada nieźle, zarówno Depp jak i Hall są powściągliwi i zbytnio nie szarżują. Ułatwia to odbiór fabuły i sprawia, że problem, jakim chcą nas zainteresować twórcy filmu, wybija się na pierwszy plan. Podobnie jest z efektami specjalnymi, tym większy szacunek dla reżysera, bowiem bez wątpienia pokusa utopienia filmu w sosie kinowych tricków była duża. W pamięć zapada klaustrofobiczna atmosfera laboratoriów wypełnionych głosem Johnego Deppa, w których Catser-komputer realizuje swój plan.
Film Wally Pfistera może zainteresować zarówno fascynatów nowoczesnej technologii, jak i osoby, dla których świat AI jest zupełnie obcy. Bez wątpienia jest on poważnym ostrzeżeniem. Przed czym? Lepiej zapytać przed kim. Przed nami samymi i przed kolejną odsłoną zabawy w Pana Boga.
Łukasz Karpiel