Imigranci przetrzymywani przez białoruski reżim w centrum logistycznym w Bruzgach i miasteczku przy nim powstałym, przeprowadzili protest przeciwko deportowaniu ich do krajów pochodzenia. Skandowali: „Nie chcemy do domu, chcemy do Europy”. Najpewniej protest był zaaranżowany przez białoruskie służby.
W proteście uczestniczyło około 2 tysięcy cudzoziemców kwaterujących na terenie centrum logistycznego w Bruzgach. Były wśród nich kobiety i dzieci. Białoruskie służby nie interweniowały, stąd graniczące z pewnością podejrzenie, że protest ten mógł zostać rozniecony przez białoruskie KGB. Wcześniej bowiem funkcjonariusze służb rozpowszechniali wśród imigrantów pogłoski, że prezydent Aleksander Łukaszenka postawił imigrantom warunek. Miał on być taki – jeżeli cudzoziemcy w ciągu najbliższych kilku dni nie sforsują granicy z Polską, to „władca” Białorusi odeśle ich do krajów skąd pochodzą.
To nie pierwsza taka sytuacja w centrum logistycznym w Bruzgach. Dwa tygodnie temu imigranci gwałtownie wyrażali tu swoje niezadowolenie m.in. z powodu rosnących cen jedzenia sprzedawanego w „miasteczku”. Wówczas to ceny kebaba podniesiono z 3 do 15 euro, co rozwścieczyło cudzoziemców z Bliskiego Wschodu. Ceny – celowo – na jeden dzień, kazały podwyższyć białoruskie służby. Wszystko to, aby rozbudzić furię imigrantów i skierować ją przeciwko obrońcom polskiej granicy.
Wesprzyj nas już teraz!
Ta gra białoruskiego reżimu ma na celu wzbudzenie wśród imigrantów desperacji, która ma ich mocno pchnąć w kierunku granicy. Jak bowiem wiadomo, ostatnio zmniejszyła się liczba cudzoziemców próbujących dostać się do Polski. Takim łamaniem psychiki cudzoziemców była też ustawiona akcja z samolotem, który kilka dni temu z lotniska w Mińsku miał zabrać kilkuset imigrantów do Iraku. Na lotnisko przetransportowano ich autokarami, m.in. z bazy w Bruzgach. Jednak samolot po nich nie przyleciał i do tej pory nie wiadomo gdzie ci imigranci są przetrzymywani, co budzi strach wśród cudzoziemców.
Do tej pory około 2700 imigrantów wróciło samolotami do domów. Lotnisko w Mińsku ciągle wypełniają tłumy cudzoziemców czekających na samoloty. Według danych Straży Granicznej na Białorusi jest wciąż około 10 tysięcy cudzoziemców. 2 tysiące z nich zakwaterowano w bazie logistycznej i miasteczku przy nim powstałym w Bruzgach, znajdujących się około kilometra od przejścia granicznego w Kuźnicy. W bazie w Bruzgach powstały m.in. punkty gastronomiczne, łaźnia, bar, kantor i sklepy z odzieżą. Na potrzeby białoruskiej i rosyjskiej propagandy w wojskowych ciężarówkach utworzono tu specjalne studio telewizyjne, które transmitowało m.in. ostatni protest imigrantów.
Strona białoruska przygotowuje się do długotrwałego utrzymywania cudzoziemców przy granicy z Polską w celu dalszego prowadzenia operacji przeciwko naszemu krajowi i UE. Widać wyraźnie, że miasteczko migrantów jest zabezpieczane i kontrolowane przez białoruskie służby i armię. Białoruskie służby robią co mogą, aby agresywnie nastawić imigrantów wobec obrońców polskiej granicy. „Na granicy polsko-białoruskiej wciąż dochodzi do prób nielegalnych przekroczeń, a migranci zachowują się agresywnie w stosunku do naszych żołnierzy i funkcjonariuszy. Zachowanie migrantów może być spowodowane spożywaniem alkoholu, który otrzymują od białoruskich służb” – napisano na Twitterze Ministerstwa Obrony Narodowej.
Ataki na granicę, choć może nie tak liczne jak w listopadzie, jednak trwają cały czas – W nocy z poniedziałku na wtorek doszło w rejonie Czeremchy do forsowania granicy przez dwie 30-osobowe grupy. Polscy funkcjonariusze byli oślepiani laserami, w ich stronę rzucano też kamieniami – poinformowała dziennikarzy rzecznik Straży Granicznej por. Anna Michalska. Podała też informację o pewnej nowości, jeśli chodzi o narodowości jakie biorą udział z atakowaniu granicy i jej obrońców. Otóż wczoraj ustalono, że do agresorów dołączyli Czeczeni z obywatelstwem rosyjskim.
źródła – isokolka.eu, belsat.eu
Adam Białous