„Oświadczenie szefów polskiej i ukraińskiej dyplomacji o braku przeszkód do poszukiwań ciał ofiar dziejowych kataklizmów to krok w dobrą stronę. Mówienie o przełomie czy – jak to ujął Rafał Trzaskowski – momencie, na który czekały pokolenia, jest nieporozumieniem. Ukraińcy już wcześniej deklarowali, że blokada ekshumacji nie istnieje. Jeśli w Kijowie faktycznie nastąpiła zmiana to poznamy ją po owocach, czyli zgodzie na prace w konkretnych miejscach”, pisze w czwartek na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” Michał Potocki.
Publicysta zwraca uwagę, że deklaracja złożona przez Kijów nie jest niczym nowym. „Formalne moratorium na poszukiwania zniesiono w 2019 r. Od tej pory nie ma żadnych przeszkód do prowadzenia prac”, przypomina, po czym cytuje wypowiedź Dmytra Kułeby, byłego szefa ukraińskiego MSZ z 2020 roku: „Ukraina zdjęła zakaz ekshumacji polskich pochówków. Teraz oczekujemy podjęcia przez Polskę decyzji o odbudowie jednego ukraińskiego pomnika. Gdy to zostanie zrobione, zostaną otwarte możliwości dalszej współpracy”.
„Kijów jako dowody na zdjęcie blokady wskazuje prowadzone w 2019 r. poszukiwania ofiar września 1939 r. we Lwowie i zgodę wydaną w 2023 r. Fundacji Wolność i Demokracja na prace w Puźnikach. O tym, że blokada to mit, zapewniał we wrześniu br. w rozmowie z Czarnym Niebem szef Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej Anton Drobowycz. Problem w tym, że inne wnioski nadal grzęzną na różnych szczeblach biurokracji. Drobowycz zapewniał, że nic nie stoi na przeszkodzie, by prowadzić poszukiwania, a odrzucanie wniosków wynika z tego, że Polacy nie potrafią ich poprawnie napisać. Ale zaraz potem stawiał warunek dla zdjęcia nieobowiązującej ponoć blokady”, czytamy w „DGP”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Deklaracje mają znaczenie i mogą wpłynąć na poprawę atmosfery – w tym sensie oświadczenie jest cenne i rację ma Sikorski, że tę kwestię podnosi – ale nie odbudują zaufania, jeśli nie pójdą za nimi konkretne kroki. Tu i Kijów, i Warszawa mają pracę domową do odrobienia. Triumfalizm à la Trzaskowski w tym nie pomoże. A może zaszkodzić, jeśli politycy uznają, że sprawa jest załatwiona i można się zająć innymi wątkami kampanii”, podsumowuje Michał Potocki.
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”
TG