Organy rządowe przewidują, że w roku 2026 235 tysięcy Polaków obojga płci stanie przed komisjami poborowymi. Ale ewentualny pobór niekoniecznie będzie przebiegał według prostego schematu. – Tradycyjny pobór często ustępuje miejsca precyzyjnej rekrutacji opartej na kwalifikacjach cywilnych. Armia szuka dziś nie tylko żołnierzy, ale także specjalistów – mówi Mateusz Żydek, rzecznik Randstad Polska w rozmowie z polską edycją Forbesa.
Jak wskazuje ekspert, powiatowe komisje lekarskie będą mogły zakwalifikować nas do służby również na podstawie określonych kompetencji, w tym posiadanych przez kobiety. Nie będzie to oznaczało automatycznego poboru, ale kategorię, która prędzej będzie predysponowała nas do służby.
Chodzi o tzw. „zawody strategiczne”, a więc osoby z profesjami medycznymi, kadry IT, zawodowych kierowców, a także energetyków, inżynierów czy specjalistów od logistyki.
Wesprzyj nas już teraz!
– Na tej liście mogą znaleźć się również mniej przewidywalne zawody, np. kucharze, operatorzy maszyn czy nawet tłumacze. Wynika to z potrzeb armii, które nie ograniczają się jedynie do działań bojowych, ale obejmują też całą logistykę i wsparcie – mówi Marta Kopeć z Kancelarii Kopeć Zaborowski.
Oczywiście, można spodziewać się, iż nie odbędzie się to bez szkód dla zwyczajnego funkcjonowania naszej gospodarki. – Masowe powołania kierowców ciężarówek do wojskowej logistyki mogą potencjalnie zachwiać krytycznymi łańcuchami dostaw cywilnej gospodarki, a często, w zależności od posiadanych przez kierowców uprawnień, także pasażerskim transportem śródlądowym, w tym częścią usług publicznych, takich jak komunikacja miejska i międzymiastowa – tłumaczy cytowany na początku Mateusz Żydek.
Jak wyjaśnia Forbes, powołanie w pierwszej kolejności będzie dotyczyło żołnierzy rezerwy z przydziałem mobilizacyjnym. Co zaś się tyczy osób bez doświadczenia wojskowego, mogą one być wzywane na późniejszym etapie konfliktu, gdyby zabrakło rezerwistów.
Niemniej, inne osoby mogą być objęte ćwiczeniami wojskowymi, na które otrzymają „zaproszenie” w formie „karty powołania”. – W karcie tej podaje się termin i miejsce stawienia się na ćwiczenia wojskowe. Decyzja taka doręczana jest pisemnie – listem poleconym lub przez urzędnika, np. pracownika urzędu gminy. Zdarza się też doręczenie elektroniczne (ePUAP), ale tradycyjna forma pisemna jest najczęstsza. Odebranie wezwania wymaga podpisu – jeśli adresat nie odbierze listu, stosuje się tzw. „fikcję doręczenia”, czyli uznaje się, że dokument został skutecznie doręczony po dwukrotnej awizacji – wskazuje Marta Kopeć.
Jeżeli natomiast ktoś otrzyma wezwanie do czynnej służby i nie stawi się, to zgodnie z z art. 160 Ustawy o obronie Ojczyzny, może być siłowo doprowadzony do jednostki wojskowej i – jak wyjaśnia Forbes – osobom zakwalifikowanym ze względy na zawody strategiczne, nie pomoże zmiana pracy, jeżeli dokonaliby jej przed powołaniem.
Źródło: forbes.pl
FO
Służba nie drużba… Nawet sąd nie może zatrzymać decyzji o powołaniu do wojska