Dziennik „Le Figaro” opublikował wiadomości od francuskich dżihadystów z Syrii. „Jestem chory i zmęczony. Mój iPod tu nie działa. Chcę wracać!” – takie słowa przeczytała mama jednego ze świeżo upieczonych bojowników Allaha. Inni narzekają, że pojechali na świętą wojnę, a muszą myć toalety, robić pranie i nosić posiłki bardziej zaawansowanym adeptom nauki Mahometa. „Czasami tylko pomogę wyczyścić jakąś broń albo zwieźć ciała dżihadystów poległych na froncie” – skarży się jeden z zawiedzionych.
Liczbę francuskich dżihadystów, którzy wyjechali do Syrii i Iraku szacuje się na około 376. Okazuje się, że ci, których dopada „nieprzezwyciężona tęsknota za iPodem”, nie mają po co wracać do kraju, ponieważ ze 100, którzy jak dotąd wrócili, 76 siedzi już w więzieniu. A wracać chce coraz więcej z tych Europejczyków, którzy wyjechali, by zasilić szeregi Państwa Islamskiego. Przyzwyczajeni do wygód, jakie XXI wiek zapewnia rozmiękłym obywatelom demokratycznych państw, niektórzy z islamskich neofitów nie wytrzymują warunków życia w wojskowym obozie na Bliskim Wschodzie. „Zaczyna się zima. Robi się ciężko” – pisze jeden z nich. Inni jeszcze skarżą się na niedobory w przeszkoleniu europejskich ochotników. „Chcą wysłać mnie na front, a ja nie potrafię walczyć” – czytamy w liście wojennego laika z Bliskiego Wschodu.
Wesprzyj nas już teraz!
„Jeśli wrócę do Francji, co się ze mną stanie? Czy mogę uniknąć więzienia? Co powinienem zrobić” – piszę jeden z niedoszłych bojowników. Tymczasem prasa donosi o zaostrzeniu prawa dotyczącego takich przypadków w różnych krajach. Słomiani śmiałkowie powracający do swoich ojczyzn są oskarżani o sprzymierzanie się z obcymi siłami militarnymi. Próbują usprawiedliwiać się tym, że właściwie nic nie zdążyli zrobić w ramach walki o islam.
Rodziny dżihadystów we współpracy z prawnikami próbują powziąć jakąś linię działania. – Nawiązaliśmy kontakt z policją i przedstawicielami sądownictwa, ale jest to nadzwyczajnie drażliwy temat. Wszyscy pojmują, że im dłużej ci ludzie tam pozostają, tym bardziej staną się bombami czasowymi po powrocie. Ale nikt nie chce wziąć na siebie ryzyka ustalenia oficjalnej polityki ośmielającej tych rozczarowanych do powrotu. A co kiedy jeden z nich stanie się uczestnikiem terrorystycznego ataku we Francji? – pyta prawnik na łamach dziennika „Le Figaro”.
Źródło: independent.co.uk
FO