W studiu Polsat News doszło do ożywionej wymiany zdań pomiędzy Ewą Zajączkowską-Hernik a Pawłem Kowalem. Zarzewiem sporu stała się kwestia dalszej pomocy Ukrainie w świetle aktu dywersji dokonanego przez dwóch Ukraińców, rzekomo na zlecenie Rosji, jak utrzymuje rząd Tuska.
Polityk Konfederacji stała na stanowisku, że rząd nie powinien kierować więcej pieniędzy polskich podatników na Ukrainę. – Nie zgadzam się, że dalej powinniśmy wspierać finansowo Ukrainę po aktach dywersji, jakich Ukraińcy dokonywali na terytorium Polski. Niezależnie od tego, czy dokonywali ich na zlecenie Rosji, czy nie, to byli Ukraińcy i to zostało udowodnione – stwierdziła.
– Jeżeli Rosjanie wykorzystali jako narzędzia Ukraińców, to znaczy, że Ukraińcy są bardzo pomocnym narodem dla Rosjan. Ja nie twierdzę, że to nie była dywersja na polecenie Rosji, natomiast mieliśmy niejednokrotnie do czynienia z różnymi aktami dywersji i terroru dokonywanymi przez Ukraińców – dodała Zajączkowska-Hernik.
Wesprzyj nas już teraz!
Słowa te rozwścieczyły Pawła Kowala, pełniącego obecnie funkcję tzw. Rady ds. Współpracy z Ukrainą – Robi pani z ludzi wariatów. Wmawia pani ludziom, że jak ruski chce zrobić dywersję, to przyśle innego ruskiego w ruskiej czapce, może jeszcze na niedźwiedziu i z rosyjskim paszportem – przekonywał.
Następnie polityk sięgnął po retorykę typową dla organów rządowych i liberalno-lewicowych mediów, mówiąc o „dezinformacyjności” wypowiedzi swojej interlokutorki. – Pani mówiła rzeczy ewidentnie dezinformacyjne. Nie ma pani zielonego pojęcia o swojej misji, powtarza pani rosyjskie brednie, nie myśli pani o polskiej racji stanu, tylko realizuje swoje ukraińskie fiksum dyrdum – perorował.
Źródło: PAP
Listy do MSZ Polski i Rosji. Partia Grzegorza Brauna wzywa oba kraje do zaniechania wrogich działań