Kiedy Kraków zapragnął być „miastem, które nigdy nie śpi” mało kto spodziewał się, że jego centrum zostanie przemienione w wielki plac imprez i uciech wszelakich. Mają one – niestety coraz częściej zamiast zabytków – przyciągać turystów. Szybko okazało się, że o ile goście spać nie chcą, to mieszkańcy Krakowa – nie mogą.
By nie zostać posądzonym o nadmierną przesadę w ocenie tego, co w ostatnich latach stało się z centrum Krakowa, a co z powodzeniem można określić mianem amsterdamizacji miasta, warto oddać głos przewodnikom po nocnym życiu w Krakowie, jakie dostępne są w internecie. Dowiemy się z nich, że rysowany w naszej wyobraźni obraz zaplecza imprezowego – klubów, pubów, kawiarni, dyskotek, nocnych klubów i domów uciech – jest niczym wobec rzeczywistości.
Wesprzyj nas już teraz!
„O takim życiu nocnym, jakie można prowadzić w Krakowie mieszkańcy innych miast mogą tylko pomarzyć. Koniecznie musisz go posmakować!” – tak o Krakowie niegdyś napisał portal e-krakow.com. „Nasze miasto tętni życiem za dnia i w nocy, w Rynku takie same tłumy można spotkać o 16.00 i o 4.00 nad ranem. Tutaj klub mieści się obok klubu, a pub sąsiaduje z pubem. Latem nieustannie oblegane są kawiarniane ogródki, a z piwnic dobiega muzyka, która każdego wprawia w szampański nastrój”.
Czy rzeczywiście każdego? Czy grono rozweselonych i głośnych gości jest powodem do szczęścia dla osób zamieszkujących ścisłe centrum? Czy dudniąca muzyka dobiegająca z klubowych piwnic jest osłodą czy może jednak przyprawia o ból głowy – także hotelarzy, których goście – ci mniej skłonni do nocnego życia – zapragnęli odpocząć po trudach podróży czy eksplorowania Grodu Kraka w poszukiwaniu prawdziwych skarbów kultury i historii.
Portal w swojej reklamie idzie dalej. „Proponujemy zacząć od Starego Miasta. W niemal każdej zabytkowej kamienicy mieści się restauracja, klub, bar albo pub. Wiele z nich ulokowanych jest w piwnicach, co tworzy kapitalny i niepowtarzalny klimat”. I dalej: „Idąc Floriańską, Sławkowską czy inną uliczką prowadzącą do Rynku mijasz mnóstwo drzwi, na które w dzień nawet nie zwracasz uwagi. Wieczorem stoją w nich rośli bramkarze, którzy mają władzę wpuścić Cię (albo nie) do przybytku muzyki, tańca i zabawy”.
Gdyby ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości czego pilnują rośli panowie, warto doczytać opis jednaj z knajp, charakteryzującej się „denerwującym zwyczajem”. Wpuszczają oni do środka „tylko ładne dziewczyny i bogatych obcokrajowców”, zatem idąc tam „trzeba nastawić się na najgorsze, jednak warto spróbować, bo czasami puszczają tam dobre gatunki muzyki elektronicznej”.
Krakowski nocny koszmar nie kończy się na Rynku i ulicach od niego odbiegających. Rolę rozrywkową szybko wchłonął także Kazimierz, dawna dzielnica żydowska. I tam „knajpy, puby i kawiarnie wyrastają tu dosłownie na każdym kroku”.
Taki opis nocnej oferty Krakowa nie jest nowością. Owszem, wiele się z czasem zmieniło. I raczej na gorsze. Potwierdzają to ciągłe – opisywane przez krakowskie media – utarczki mieszkańców z właścicielami nocnych klubów i „świętującymi” turystami. Krakowianom najbardziej doskwiera hałas, a zdarzają się też rozboje.
Jak ustaliliśmy, statystycznie niemal każdego dnia Straż Miejska odbiera zgłoszenia związane z zakłócaniem spokoju i porządku publicznego, naruszaniem ciszy nocnej w ścisłym centrum miasta. Dotyczy to miejsc publicznych: ulic, parków, terenów przed lokalami, ale nie klubów. – Poprawa stanu porządku publicznego oraz poczucia bezpieczeństwa mieszkańców jest realizowana przez naszą jednostkę poprzez prowadzenie działań zapobiegających popełnianiu najbardziej uciążliwych wykroczeń. Do priorytetowych zadań realizowanych przez strażników w tym zakresie należy reagowanie na przypadki zakłócania spokoju i porządku publicznego – poinformowała nas Edyta Ćwiklik, z krakowskiej Straży Miejskiej.
Tak oto wymyślona niegdyś przez PR-owców dewiza o Krakowie, jako mieście, które nie śpi, boleśnie mści się na jego mieszkańcach. To zaś, co stanowiło o największej wartości miasta, perły kultury, świątynie będące świadkami ponad tysiącletniej wiary, stały się „fajnym” tłem dla turystyki imprezowej. Ale od miasta takiego jak Kraków trzeba wymagać więcej.
MA