Eurokraci i ich polskojęzyczni poplecznicy straszyli Warszawę odebraniem miliardów euro z unijnych funduszy. Ich słowa okazały się jednak jedynie czczymi pogróżkami. Z dokumentu, z jakim zapoznała się brukselska korespondentka RMF, wynika, że rozdzielanie środków nie będzie zależne od stosunku danego państwa do kwestii relokacji imigrantów i uchodźców oraz tzw. „praworządności”.
Dokument ma zostać opublikowany przez brukselskie organa w środę.
Wesprzyj nas już teraz!
Zgodnie z relacją Katarzyny Szymańskiej-Borginon, dotychczasowe groźne miny i ostre słowa politycznych przywódców Unii Europejskiej okazały się… kiwaniem palcem w bucie.
Serwis rmf24.pl donosi, że do ostatnich chwil ważyły się losy treści dokumentu „Reflection paper on the future of the EU finances”. W ostatecznej wersji wspomniano o kwestii tzw. „praworządności”. Zapisy są jednak słabe i nie mają realnego przełożenia na politykę, szczególnie, że w ostatnich tygodniach eurokraci grozili odebraniem części unijnych funduszy krajom będącym na bakier z „praworządnością”, rozumianą oczywiście po brukselsku.
Właśnie w tej sprawie istnieje silny konflikt na linii UE-Polska. Rozpoczął się on wraz z wmieszaniem się struktur wspólnoty w polski spór o Trybunał Konstytucyjny.
Obecnie Komisja Europejska nie ma możliwości powiązania kwestii tzw. „przestrzegania prawa” i funduszy unijnych, gdyż Rada Europejska nie stwierdziła w przypadku sprawy polskiej naruszenia „wartości unijnych”. I najpewniej nigdy tego nie stwierdzi, gdyż wymaga to jednomyślności krajów UE. Podobnej zgody wszystkich państw nie było w sprawie powiązania kwestii „praworządności” i funduszy. Zapewne w projekcie unijnego budżetu kwestia również nie zaistnieje – informuje RMF.
Jak widać, Unia Europejska jest obecnie całkowicie impotentna, a struktury wspólnoty, mimo stanowczych słów liderów, nie są w stanie wyegzekwować na państwach narodowych realizacji własnych koncepcji i zamysłów.
Źródło: rmf24.pl
MWł