Po wprowadzeniu w rolnictwie karolińskiego modelu rolnictwa, bioróżnorodność osiągnęła na terenie Niemiec poziom znacznie wyższy niż w czasach przed osiedleniem się tam ludzi – pokazują badania historyków opublikowane w PNAS. Rolnictwo wbrew pozorom jest w stanie korzystnie oddziaływać na przyrodę – przekonuje współautor badań prof. Adam Izdebski.
W Europie przez wieki wykorzystywano takie sposoby gospodarowania ziemią, które pozwalały zachować, a wręcz odbudować bogactwo gatunków w ekosystemach. – Presja człowieka nie musi być czymś negatywnym, jest częścią przyrody. Nie powinniśmy traktować siebie jako szkodników – tłumaczył prof. Izdebski.
Naukowcy prowadzili badania gleby w okolicach Jeziora Bodeńskiego (południowo-zachodnie Niemcy) i zbadali obecność pyłków różnych roślin w warstwach z różnych okresów. Porównali to ze źródłami historycznymi. Wyniki swoich badań naukowcy opublikowali w prestiżowym czasopiśmie naukowym PNAS (Proceedings of the National Academy of Sciences).
Wesprzyj nas już teraz!
Okazało się, że w ciągu ostatnich 4 tys. lat optimum bioróżnorodności przypadło wcale nie na czasy „dzikiej przyrody” przy minimalnym rolnictwie, ale na okres po wprowadzeniu innowacji rolniczej we wczesnym średniowieczu. Znaczący i trwały wzrost różnorodności gatunków roślin w regionie Jeziora Bodeńskiego nastąpił między 500 a 1000 r. n.e.
Prof. Izdebski wyjaśnił, że w VIII w. korzystne zmiany w środowisku zapoczątkowała „zielona rewolucja karolińska” – innowacja w rolnictwie, jaką zaczęto w Europie wprowadzać za czasów Karola Wielkiego, a nawet już wcześniej. Do Polski ten pakiet dotarł w XII–XIII wieku w trakcie tzw. kolonizacji niemieckiej. Rewolucja ta wiązała się przede wszystkim z wprowadzeniem trójpolówki. Pola zaczęto więc dzielić na trzy części. Na jednej części uprawiano rośliny jare (sadzone wiosną), na drugiej – ozime (sadzone jesienią), a na trzeciej – ziemia odpoczywa i była wykorzystywana jako pastwisko. Na szerszą skalę wykorzystano konia jako zwierzę pociągowe. Ponadto wprowadzono zróżnicowaną gospodarkę leśną (np. lasy na wypas czy na opał, gdzie stosowano technikę ogławiania, czyli przycinania drzew, by co roku zbierać nowe gałęzie).
Ważna była także organizacja gospodarki rolnej: chłopi mieli swoje gospodarstwa, ale byli częścią większej struktury (klasztornej, królewskiej czy arystokratycznej), której zależało na jak najwyższych plonach. To wciągało rolnictwo w sieć innowacji i wczesną gospodarkę rynkową.
– Może nam się wydawać, że ideałem dla środowiska byłby powrót do stanu sprzed nastania człowieka, np. do poprzedniego interglacjału czy nawet wcześniej, sprzed 30 tys. lat. Wtedy jednak musielibyśmy wprowadzić też tury, słonie czy nosorożce – duże zwierzęta, które wyjadały las. A to jest nierealistyczne – podkreśla prof. Izdebski.
– Tymczasem krajobraz karoliński przypomina taki krajobraz sprzed 20-30 tys. lat. Gdzie człowiek i jego zwierzęta robią to, co wcześniej robili wielcy wymarli już roślinożercy. Myślę, że wniosek też jest z tego taki, że rolnicy mają bardzo pozytywne zadanie do wykonania, które jest potrzebne i realistyczne. Można prowadzić produktywne rolnictwo, które jednocześnie utrzymuje zróżnicowany krajobraz. To jest właśnie to, co próbują osiągnąć, w lepszy lub gorszy sposób, niektóre współczesne programy, takie jak np. Zielony Ład czy wielki program stworzenia cywilizacji ekologicznej w Chinach – podsumował naukowiec.
PAP
/ oprac. PR