Cały rozwinięty świat lubi udawać, że jest oburzony wykorzystywaniem dzieci-żołnierzy. Zarówno Międzynarodowy Trybunał Karny jak i ONZ uważają wykorzystanie żołnierzy poniżej piętnastego roku życia za zbrodnię wojenną, za którą grożą surowe kary. Niewielu za to brzydzi angażowanie dzieci do wojny kulturowej – pisze Kirsten Andersen na portalu alateia.org.
Andersen zauważa, że MTK zakończył śledztwo i skazał wodza z Demokratycznej Republiki Konga za wykorzystywanie dzieci-żołnierzy podczas potyczek w roku 2000. Tej gorliwości brakuje jednak zachodnim politykom w przypadku karcenia za wykorzystywanie innego rodzaju dzieci-żołnierzy w wojnie kulturowej. I chociaż tego rodzaju eksploatacja – przypomina Andersen – odbywa się po obu zwalczających się stronach, jednak nigdzie nie jest ona bardziej widoczna niż w przypadku społeczności LGBT. Sodomici konsekwentnie angażują dzieci, aby zrealizować swój program społeczny kosztem ich „prywatności, zdrowia i dobrego imienia”.
Wesprzyj nas już teraz!
Tylko w ubiegłym miesiącu media światowe i społecznościowe obiegły skandaliczne nagrania video, zdjęcia i artykuły, potwierdzające niestosowne wykorzystanie dzieci. W czerwcu, młody chłopak został nagrany, jak wykonywał taniec seksualny podczas parady homoseksualnej w Brazylii. Wokół niego insynuowali stosunki seksualne sodomici.
Również w czerwcu na facebooku pojawiło się zdjęcie dziecka sfotografowanego przez właściciela popularnej strony Humans of New York, które siedzi samotnie na swoim ganku ze łzami w oczach. Pod spodem ukazał się podpis: „Jestem homoseksualistą i obawiam się, że w przyszłości ludzie nie będą mnie lubić.” Chwytające za serce zdjęcie wykorzystane zostało w kampanii prezydenckiej Hillary Clinton.
Wreszcie inny przykład. W mediach upowszechniono tekst o kalifornijskiej rodzinie, wychowującej czteroletniego chłopca, która spełnia „pragnienia” syna, rzekomo chcącego stać się dziewczynką. Postępowi rodzice już zmienili jego imię i wygląd. Udzielają licznych wywiadów i chętnie się pokazują w mediach.
Wszystkie te historie – pisze Andersen – mają jedną wspólną cechę: dzieci są pozbawiane prywatności. Stają się ofiarami w celu promowania programu społecznego, który bynajmniej nie ma na uwadze ich dobra.
Ludzie, którzy czuli się nieswojo z powodu erotycznego tańca brazylijskiego dziecka otoczonego sodomitami, już zostali okrzyknięci „homofobami.” Smutny i fotogeniczny chłopiec z Nowego Jorku wzbudza sensacją w internecie. Bez wątpienia wkrótce zostanie gościem talk show prowadzonego przez lesbijkę Ellen DeGenneres. Z kolei historia kalifornijskiego przedszkolaka, przedstawianego jako świadomego swej seksualności „transseksualistę” (sic!), robi furorę w rozgłośniach radiowych i stacjach telewizyjnych.
Andersen zauważa, że jeśli którekolwiek z tych dzieci w wieku dorosłym będzie mieć żal o to, co im zrobiono w dzieciństwie, to będzie już za późno, żeby to zmienić. Zauważa, że dorośli zamiast bronić nieletnich przed wzrokiem publiki żądnej sensacji, narażają je na ogromne problemy w życiu dorosłym.
Ich wizerunek pozostanie na zawsze w sieci. I nawet jeśli w wieku dorosłym będą na tyle odważni, by uwolnić się od tego wizerunku, mogą nie wytrzymać presji społecznej i nacisku różnych środowisk, by to zmienić. Ktoś po prostu – znacznie wcześniej, zanim sami byli w stanie – „wybrał” za nich styl życia, z którego później jest niezwykle trudno się wyzwolić – pisze publicystka.
Andersen apeluje do rodziców, by chronili dzieci przed wścibskimi kamerami i pozwolili im spokojnie dorosnąć.
Źródło: aleteia.org., AS.