Zbliżające się święta, rozkwitająca wiosna… jeśli rządzący liczą, że te okoliczności sprawią, że protesty rolnicze wygasną – mylą się. 26 marca rolnicy opracowywali dalsze plany działań protestacyjnych. Ich kolejnego akcentu możemy się spodziewać już 4 kwietnia. W maju w Warszawie odbędzie się marsz.
Mateusz Mrowiński, współorganizator protestów rolniczych w powiecie pilskim zwraca uwagę, że z wiadomości dostępnych w internecie możemy poznać plany działań zapowiedzianych po Świętach Wielkanocnych, 4 kwietnia. – W czwartek po Świętach planowane są pikiety pod biurami posłów. Rolnicy mają przywieźć obornik, słomę, gnojowicę – oczywiście w niewielkich ilościach. Pikiety mają trwać cztery godziny. Posłowie są proszeni o wyjście do rolników i rozmowę… – mówi młody rolnik.
Marcin Wroński z ZZR Samoobrona dodaje, że po 4 kwietnia takie akcje będą przeprowadzane pod biurami poselskim bez względu na ich przynależność polityczną. – Chcemy w ten sposób mówić o problemach rolników i wywierać presję – podkreśla rolnik.
Wesprzyj nas już teraz!
– Nie zawieszamy protestu. Ani kroku w tył – my nie mamy się gdzie cofać. Walczymy o wolność w uprawie naszej polskiej ziemi – mówi Grzegorz Guzik, rolnik z Podlasia. – Jeśli rząd liczy, że przyjdzie praca w polu i się cofniemy, bo nie będziemy mieli czasu protestować, to się bardzo głęboko myli. Będziemy „gryźć ziemię” w weekendy, nocami brat bratu będzie pomagał, kolega – koledze, ale jak będzie trzeba to damy radę zablokować cały kraj – nie tak jak było do tej pory, tylko na poważnie – zapewnia rolnik.
Grzegorz Guzik odnosi się też do tematu zdrowej żywności. – W zasadzie kwestia zdrowej żywności jest najważniejsza jeśli chodzi o mieszkańców miast. To oni powinni razem z nami być. To mieszkańcy Warszawy powinni być z rolnikami podczas protestów w stolicy, bo my walczymy o to, żeby oni mieli dobrą, polską lub europejską żywność na europejskich normach – podkreśla rolnik.
Przewodniczący Komitetu Strajkowego Rolników z powiatu Oleśnickiego, Dominik Nikody również w konkretnych słowach podsumowuje dwa miesiące strajków. – Od dwóch miesięcy nic nie zrobiono w naszej sprawie. Ceny w skupach spadły na te sprzed dwudziestu lat. Ceny żywności wciąż wysokie. Środki produkcji, jak nawozy czy paliwo są bardzo drogie. Dopłaty bezpośrednie, które ratują naszą obecną rentowność – wciąż niewypłacone. Trzydzieści procent rolników dostało zaliczki. Opóźnienia spowodowane są wprowadzeniem ekoschemantów, które są w trakcie realizacji – wylicza. Rolnik zwraca również uwagę na podejście rządu do tematu protestu rolników oraz przekazy medialne. – Rząd prowadzi fasadowe rozmowy w sprawach, w których nie ma wyłącznych kompetencji do podjęcia decyzji. W telewizji panuje przekaz, że przez Polskę tylko przejeżdża zboże z Ukrainy, a my mamy dowody, że trafia wciąż do polskich nieuczciwych przedsiębiorców. Robią to na przykład pod przykrywką materiałów budowlanych. Strajki ustaną w momencie kiedy Unia Europejska wprowadzi całkowity zakaz! „Zielony Ład” do kosza i powrót do systemu dopłat sprzed dwóch lat – podsumowuje Dominik Nikody.
Od czego się zaczęło?
– Wszystko zaczęło się od akcji protestacyjnej, która miała zwrócić uwagę decydentów na problemy trapiące środowisko rolników, wyrażone w trzech zasadniczych postulatach: NIE dla „Zielonego Ładu”; STOP dla importu produktów rolno – spożywczych z Ukrainy; NIE dla ograniczeń hodowli zwierząt – przypomina Krzysztof Piech, rolnik. Mówi, że protest w dniu 24 stycznia był efektem i nawiązaniem do protestów rolników w całej Europie. – Mimo ostrych form protestów m.in. we Francji, my w Polsce ograniczyliśmy się wtedy jedynie do demonstracyjnego jeżdżenia traktorami po mieście bez stacjonarnych blokad ruchu. Daliśmy rządzącym około dwóch tygodni na jakąkolwiek reakcję. W tym czasie odbyły się jakież otwarte formy spotkań przedstawicieli ministerstwa rolnictwa z rolnikami, ale poza deklaracjami zrozumienia dla naszych postulatów, żadne rozwiązania nie zostały wprowadzone – przypomina rolnik.
– Z naszej strony przez cały czas akcentowany był fakt stosowania łagodnej formy protestu i niechęć do eskalacji jakościowej, z uwagi na potrzebę jak i wolę pozytywnego odbioru naszej sprawy przez społeczeństwo. Jednocześnie, bardzo wyraźnie deklarowaliśmy nieustępliwość i zapowiadaliśmy, że będziemy protestować aż do skutku – dodaje Krzysztof Piech.
Sejm, zablokowane ulice i gaz
Rolnicy zwracają uwagę na jeszcze jeden fakt. – Zastanawiające jest to, że przed protestem w dniu 27 lutego policję nie interesowało ile będzie osób, skąd i ile autokarów będzie jechało. Myślę, że oni się szykowali na taki właśnie przebieg, a rolnicy niepotrzebnie zostali w taki sposób potraktowani – mówi Konrad Krupiński, rolnik.
Krzysztof Piech tak wspomina protest w dniu 6 marca br: Manifestację, podobnie jak wcześniejszą, cechowała ponadpodziałowość, a frekwencja była jeszcze większa niż 27 lutego. Na pewno widoczne zaangażowanie dużo większych sił policyjnych pozwala na takie stwierdzenie. Poza rolnikami, silnie reprezentowani byli także myśliwi czy górnicy. Protest w dniu 6 marca miał bardziej burzliwy przebieg i pytanie dlaczego tak się stało do dzisiaj pozostaje w sferze domysłów bez odpowiedzi. Na pewno nie można się zgodzić z tezą, że wina leżała po stronie rolników. My, rolnicy protestowaliśmy w sposób cywilizowany, zachowując ten sam poziom niezadowolenia z ignorancji dla naszych postulatów jak osiem dni wcześniej, i w związku z tym niezrozumiałe po dziś dzień są dla nas ani kwestie domniemanych prowokacji, jak i sama kontrowersyjna skala reakcji policji – mówi.
– Widząc „temperaturę” protestu wszedłem w tłum, żeby rolników trochę uspokoić – wspomina poseł Ryszard Wilk. – Kiedy już widzieliśmy, że „latają” różne przedmioty, petardy hukowe – staraliśmy się nie doprowadzić do bójek. Jak widać po nagraniach – nie do końca nam się to udało… Nie mam żalu do policji, bo zostałem ostrzeżony, żeby opuścić teren protestu. Powykręcali mi ręce, byłem poobijany, ale nie jestem zadowolony z tego, że zarówno policja jak i prowokatorzy wśród rolników posunęli się do tego typu rozwiązań – dodaje poseł.
– „Zielony Ład” jest zbiorem szkodliwych rozwiązań, które pod pretekstem ochrony klimatu godzą w wolność gospodarowania i w szerszym ujęciu: w wolność dysponowania własnością, a nawet – w wolności jednostki wobec systemu zdominowanego przez jedną, indoktrynującą ideologię, która nawet – jak to ideologia, nie posiada wystarczających dowodów słuszności – podsumowuje Krzysztof Piech.
Poseł nie ukrywa, że jest zadowolony z postawy rolników. – Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, że rolnicy nie dadzą sobie zamknąć ust dopłatami. Chcą przypilnować tego, żeby Unia Europejska nie zniszczyła ich „Zielonym Ładem”. Apeluję do polityków, aby się dobrze wczytali z czym „Zielony Ład” się będzie wiązał. Mam wrażenie, że wielu polityków nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielkie jest to zagrożenie – mówi poseł Ryszard Wilk.
Na 10 maja Solidarność Rolnicza i Solidarność Pracownicza zapowiada kolejny marsz w Warszawie.
Marta Dybińska