Wszystko na ziemi przemija, każda radość ma tu swój koniec i to właśnie najbardziej boli człowieka.
Kiedy byliśmy dziećmi, rok wydawał się nam ogromnie wielkim okresem czasu. Kiedy skończyliśmy dwudziestkę, mogliśmy po raz pierwszy pomyśleć, że mamy już za sobą jedną trzecią życia. A potem coraz szybciej, coraz szybciej zaczęły mknąć lata, dziesiątek za dziesiątkiem. Trzydzieści, czterdzieści, pięćdziesiąt, sześćdziesiąt…
Mijające lata i ich radości wydają się jak sen. Choć moglibyśmy liczyć jeszcze na jeden czy parę dziesiątków, cóż to jest? Przeminą jeszcze prędzej niż dotychczasowe. I gdyby nawet ktoś dożył ośmiu czy więcej dziesiątków lat, to niby długie życie wyda mu się krótkim snem. Ta krótkotrwałość i kruchość ludzkiego życia i ludzkiej radości na ziemi to chyba najbardziej niepokojąca niedoskonałość naszego ziemskiego pielgrzymowania.
Wesprzyj nas już teraz!
Niebo nie byłoby niebem, gdyby miało się kiedyś skończyć. Choćby nawet miało trwać miliony lat i dopiero potem się skończyć, powtórzyłaby się historia naszego ziemskiego życia. Z początku szczęście wydaje się bez granic i cieni. Potem zaczynają płynąć lata i dziesiątki lat (w niebie byłyby to setki i tysiące lat). Płyną coraz prędzej. Nagle w pewnej chwili człowiek uświadamia sobie, że nadchodzi koniec, że pryska szczęście. Jakaż to więc radosna i kojąca nowina, gdy Bóg nam mówi: Jam jest wieczny i niebo jest wieczne!
Niebo, oglądanie, miłowanie, wielbienie Boga i cały ogrom szczęścia tkwiący w posiadaniu Boga, nie skończy się nigdy! Nie może się skończyć, bo jest udziałem w wiecznym i niezmiennym życiu Boga. Jest wiecznym szczęściem wespół ze wszystkimi członkami niezliczonej Rodziny Bożej. Nasze ciało będzie miało również kiedyś w nim swój udział. Takie jest niebo: „Tam będziemy odpoczywać i oglądać, oglądać i kochać, kochać i wielbić. Oto co będzie przy końcu – bez końca”.
Starajmy się naszym myślom i tęsknotom nadawać kierunek „na niebo”. Każda radość nasza niech będzie echem doskonałej, wiecznej radości nieba. Wszystko co piękne niech przemawia do nas jak do św. Franciszka: „Ten, który nas stworzył, jest Najlepszy” (Celano). Każde cierpienie niech nam przypomina, że nie tu ojczyzna nasza, ale tam, gdzie „Bóg otrze wszelką łzę z oczu” (Obj 7,17). Miłość i uznanie, jakie nas spotykają, niech będą dla nas przedsmakiem miłości i uznania, jakie czekają dzieci Boże w niebie. Gdy doznamy jakiejś przykrości czy krzywdy, niech się rozbudza w nas tęsknota za wspólnotą, w której nie będzie nieporozumień ni zawiści. Życie nasze na ziemi nie zubożeje przez to i nie posmutnieje, ale stanie się głębsze i radośniejsze.
Bernardyn Goebel OFMCap , Przed Bogiem, t. II, Kraków 1965, s. 538-540.