„Idźmy! Śpiewy powstańcze 1863” to tytuł najnowszej płyty Jacka Kowalskiego. Warszawskie obchody rocznicy wybuchu powstania uświetnił koncert barda, urozmaicony jak zwykle barwną i dowcipną konferansjerką wykonawcy. Spotkanie zorganizowane przez portal Rebelya.pl, Teologię Polityczną oraz Hipster Prawicę poprzedziła dyskusja pt. „Bić się czy nie bić?” między publicystami: Piotrem Gursztynem i Łukaszem Warzechą.
Bić się czy nie bić?
Wesprzyj nas już teraz!
W noc spokojną do domów wpadniemy,
Gdzie szczęśliwi cichemi śpią snami
Naszą pieśnią ich spokój skłóciemy
Niech się zerwą, niech idą za nami
– „Pieśń akademików warszawskich” otwierająca spotkanie wybrzmiała mocno. W założeniu miała ona dać bodziec do dyskusji, ale… trudno dyskutować z pieśnią. Można było odnieść wrażenie, że choćby padło wiele najrozsądniejszych argumentów o konieczności zachowania umiaru, prowadzenia pragmatycznej polityki oraz uwzględnianiu rozmaitych czynników zewnętrznych przy podejmowaniu jakichkolwiek działań, i choćby nawet wszyscy się rzeczywiście z tymi argumentami zgodzili, to wszystkie one przestaną mieć znaczenie, kiedy tylko Polacy usłyszą nutę, która zabrzmi tak, że pójdą za nią, gdziekolwiek ich zaprowadzi.
Co to jednak za nuta? I czy rzeczywiście chodzi tu tylko o emocje? A może romantyczne mrzonki? I co to znaczy: „romantyczne”? I czy rzeczywiście są to mrzonki? Paneliści zgłębiali te zagadnienia, dyskutując zarówno o sensie samego powstania styczniowego, jak i o tradycji romantycznej tudzież pozytywistycznej. Krótko mówiąc – jak to zresztą zauważył moderator – dyskusja na te tematy może z powodzeniem zostać przeniesiona na łamy wszystkich tygodników prawicowych i trwać tam przez kolejne lata. – Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że jeśli spotkalibyśmy się na 500-leciu wybuchu powstania, toczony spór byłby równie zażarty – podsumował moderujący dyskusję Mateusz Matyszkowicz. I to także należy do naszej tradycji.
Jak zauważył Łukasz Warzecha, Polacy „działają tak, jakby mieli tylko dwa biegi” – albo zupełny marazm, albo stawianie sobie celów tak śmiałych, że aż zahaczających o działania straceńcze. Ciekawą tezę postawił Piotr Gursztyn, który spór między powstańcami a zwolennikami „działań stopniowych” dostrzegł nie w kategoriach podziału na „romantyków” i „pozytywistów”, ale raczej na zwolenników prowadzenia polityki ugodowej i polityków aktywnych. Byłyby to zatem dwie zupełnie różne koncepcje rządzenia państwem, nie zaś dwie drogi prowadzące do tego samego celu. Może właśnie tutaj należałoby szukać sedna tego, czego w istocie dotyczy spór o sens powstań.
Jakieś koncesje, jakieś amnestie…
Podobnie widziano to zresztą w roku 1863. Słowa pieśni powstańczych wykonywanych przez Jacka Kowalskiego zabrzmiały tak aktualnie, że widownia szybko określiła je mianem ściganej dziś z urzędu „mowy nienawiści”. Repertuar pieśni był bardzo bogaty – od prostych przyśpiewek żołnierskich po wyrafinowane strofy poetyckie Mieczysława Romanowskiego, określonego przez Jacka Kowalskiego mianem „Baczyńskiego czy Gajcego powstania styczniowego”. Pieśni sprzed 150 lat, nie tylko brzmią aktualnie, a niejednokrotnie nabierają zaskakujących kontekstów, jak choćby „Marsz żuawów” Włodzimierza Wolskiego:
Nie lubim spierać się o czcze kwestie
Ale nam marne carskie dekrety
Jakieś koncesje, jakieś amnestie
Jedna odpowiedź: marsz na bagnety!
– Ta pieśń śpiewana w okresie stanu wojennego wywoływała znaczne ożywienie, kiedy padało hasło „amnestie”, dziś natomiast bardziej aktualne stało się chyba słowo „koncesje” – żartował Jacek Kowalski.
Inni szatani byli tam czynni
Wiele piosenek z okresu powstania styczniowego ujmowało zagadnienie skomplikowanych stosunków z naszym wschodnim sąsiadem w krótkich żołnierskich słowach – „Spraw się chwacko bracie młody, bo z Moskwą nie ma już zgody, świadczą czyny Muriawiewa, jaką piosnkę car nam śpiewa”. Co ciekawe, śpiewano wtedy także i pieśni dotyczące spraw wewnątrznarodowych. Już wówczas zadawano sobie pytania o zakres odpowiedzialności tych, którzy zostali użyci jako narzędzia w intrygach prowadzonych przez wroga:
Ależ o Panie! Oni niewinni,
Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz
Inni szatani byli tam czynni
O! Rękę karaj nie ślepy miecz! […]
Te słowa, choć przecież napisane półtora wieku temu przez Kornela Ujejskiego, dzisiaj wracają w dyskusjach o zmanipulowanych ludziach dobrej woli, którzy uwierzyli we wtłaczaną im propagandę, ale którzy zaczynają rozumieć, że zostali oszukani. Aktualność tekstów kultury świadczy o tym, że dziedzictwo powstania styczniowego jest żywe, a jego wymiar dużo głębszy niż dotyczący zakresu i skuteczności ówczesnej działalności militarnej i politycznej. Tak jak w 1863 roku, podobnie i dziś, jedną z największych słabości Polski stało się wewnętrzne skłócenie narodu. Możemy zatem życzyć sobie i innym, aby ziściły się słowa pieśni„Z dymem pożarów” Ujejskiego:
Zbłąkanym braciom otworzym serca
Winę ich zmyje wolności chrzest
Wtenczas usłyszy podły bluźnierca
Odpowiedź naszą: Bóg był i jest!
Agnieszka Żurek
***
Polska kultura tkwi w nas głębiej niż sądzimy
Rozmowa z Jackiem Kowalskim – historykiem, poetą, pieśniarzem.
Jest Pan członkiem społecznego komitetu obchodów 150. rocznicy powstania styczniowego. Co legło u podstaw tej decyzji? Czy zawiązanie się komitetu miało bezpośredni związek z decyzją władz państwowych o odmowie organizowania obchodów tej rocznicy?
– Poniekąd. Komitet zawiązał się przecież wówczas, gdy Sejm odrzucił ustawę o upamiętnieniu powstania styczniowego. Zostałem do Komitetu zaproszony – i uczestnictwo w nim uważam za swego rodzaju zaszczyt. Oczywiście, ma to niewątpliwe konotacje polityczne, skoro chodzi także o sprzeciw wobec sytuacji, która nas dzisiaj dotyka. Bo przecież de facto mamy do czynienia z prowadzeniem polityki a-historycznej. Świadczy o tym cały szereg posunięć rządu. Wygląda na to, że skoro nie ma woli ze strony władz państwowych, trzeba obchody zorganizować samemu. No i w efekcie komitet obchodów rocznicy powstania styczniowego musi być i jest kojarzony opozycyjnie. Czy – także opozycyjnie.
Można odnieść wrażenie, iż rząd osiągnął odwrotny od zamierzonego efekt, ponieważ Polacy zmuszeni do wzięcia na siebie odpowiedzialności za zorganizowanie obchodów, zrobili to z dużą determinacją i włożyli w to bardzo wiele serca.
– Nie wiem, czy tak jest – ale takie właśnie odnosi się wrażenie. Rzecz zadziwiająca, że mało znane piosenki powstańców styczniowych, które śpiewamy na koncertach – publiczność podejmuje z dużą satysfakcją. Z lubością wchodzi w atmosferę styczniowej nocy. Ale niewątpliwie nie dlatego, nie tylko dlatego, że jest okazja czcić coś, czego rząd nie czci. Nie. Raczej jest w tej rocznicy coś, co pozwala się „wykrzyczeć”… w sposób ponadpartyjny. I ludzie krzyczą, na przykład, wraz z nami: „Po moskiewskich łbach – ciachu, ciachu, ciach”. Przecież nie sądzę, żeby ktokolwiek myślał o wywołaniu wojny polsko-rosyjskiej (no, już na pewno nie chcą tego ci, których się o taką chęć oskarża). Mimo to – piosenki okazują się nad wyraz aktualne! Rzecz arcyciekawa.
Pańska najnowsza płyta składa się właśnie z pieśni powstania styczniowego. Wydaje się, iż nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo są one aktualne także na gruncie językowym. Podczas manifestacji skandowane bywa hasło „Tu jest Polska”, a chyba niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że jest to cytat z pieśni z okresu tegoż powstania.
– Tak: „tu Polska jest” – to słowa „Pieśni strzelców”, zaczynającej się od słów „Hej strzelcy wraz” … Mam wrażenie, że polska tradycja tkwi w nas bardzo głęboko, ale my sami nie jesteśmy tego świadomi. Dlatego bywa, że ludzie z wielkim zdziwieniem odnajdują się w tych – i nie tylko tych – tekstach. Wydają się być zapomniane, aż tu czasem – bach!, niespodziewanie posłuży się nimi polityk, wybucha awantura – a to wychynęła na wierzch polska tradycja romantyczna, o której niektórzy zapomnieli. No, tkwi w nas także tradycja dawniejsza – XVI czy XVII wieku. Najlepszym przykładem – polskie kolędy. Ostatnio koleżanka mojej córki po tym, gdy zaśpiewaliśmy sobie wspólnie kilka mniej znanych kolęd, odezwała się: „Ale dlaczego gracie te jakieś stare kolędy, zagrajcie coś współczesnego, na przykład „Przybieżeli do Betlejem”!”.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: AŻ
Więcej o powstaniu styczniowym
{galeria}