24 marca 2024

Niedziela palmowa. Dlaczego emocje psują nasze życie religijne i… polityczne?

(fot. Flickr / joey zanotti)

Tryumfalny wjazd Pana Jezusa do Jerozolimy, który wspominamy w niedzielę palmową – poza oczywistymi skojarzeniami – kieruje naszą uwagę w stronę niestałości ludzkiej natury, która ulega emocjom, zamiast kierować się rozumem. Ten sam lud, który oklaskiwał Pana, tydzień później skazał go na śmierć. Czy ta postawa odnosi się również do naszych wyborów politycznych?

Emocjami kierujemy się zarówno w życiu duchowym (stąd skłonność do egzaltacji i ignorowania zasad), jak i politycznym (stąd płytkie wybory oparte bardziej o wrażenie niż o znajomość programu). Emocjami kierował się także lud jerozolimski, który w przypływie zbiorowego entuzjazmu wyległ na ulice, by witać Króla.

Już we wjeździe Pana Jezusa do Jerozolimy pokazują się te dwa aspekty – Zbawiciel wjeżdża jako przywódca duchowy, którym jest i którym być mieni się oraz jako przywódca polityczny, którym chcą go mieć żydzi. Pan Jezus podkreśla, że królestwo Jego jest nie z tego świata, nie uprawnia nas to jednak do stwierdzenia, że wyrzeka się On swojej faktycznej władzy nad światem (również politycznej), która należy mu się jako Stwórcy tegoż świata. Odzwierciedleniem tego jest fakt, że papież jako namiestnik Chrystusa jest jednocześnie władcą świeckim.

Wesprzyj nas już teraz!

Żydzi ostatecznie odrzucili Pana Jezusa, gdyż nie zrozumieli proroctw i tego, że nie ma On być królem ziemskim podczas swego 33-letniego posłannictwa. Podobnie w polityce z niezrozumienia podstawowych zasad (jak zgodnie z porządkiem naturalnym powinny wyglądać ustrój państwa i relacje pomiędzy władzą a obywatelem) wypływają błędne wybory i godzenie się z wszechobecnym złem jako czymś nieuniknionym.

Już Sokrates – tworząc pierwociny definicji cnoty – uważał, że zło bierze się z niewiedzy, natomiast wiedza jest postawą cnoty, a więc sprawności moralnej człowieka. Jest jasne, że niewiedza przekłada się też na trudność opanowania uczuciowych poruszeń przez rozum i w konsekwencji na przewagę tych pierwszych.

Religia i polityka w kleszczach emocji

Na wstępie zaznaczmy, że co do istoty nie ma różnicy pomiędzy uczuciem a emocją. Współcześnie rozróżnienia psychologiczne mówią jedynie przypadłościach takich jak okoliczność występowania czy czas trwania (emocje są odpowiedzią na bieżące wydarzenia i trwają krótko, podczas gdy uczucia nie muszą być związane z konkretną sytuacją i są bardziej długotrwałe). Ale co do zasady możemy używać tych dwóch terminów zamiennie.

W religijności uczucia pełnią rolę wspomagającą (dobre uczucia mogą skłaniać nas do pobożności, ale ich brak nie powinien nas od niej odstręczać), natomiast już sama definicja wiary wskazuje, że nie powinniśmy kierować się uczuciami. Wiara jest bowiem przyjęciem przez rozum tego, co Bóg objawił i przez Kościół podał do wierzenia, a więc jako taka jest domeną życia intelektualnego. Podobnie miłość – najważniejsza cnota w życiu chrześcijańskim – polega głównie na działaniu woli, a więc jednej z trzech władz ludzkiej duszy i w tym sensie jej istota również nie jest związana ze sferą uczuć. Symptomem odwrócenia tego porządku jest zjawisko powstawania w Kościele wspólnot, w których ogromny nacisk kładzie się na gorliwość przy jednoczesnym zaniedbaniu kształcenia rozumu przez prawowierny, tomistyczny wykład wiary, co nierzadko kończy się nawet apostazją.

Ale gdy rozbierzemy rzecz filozoficznie, okaże się, że nie jest aż taka prosta. Bo czy uczucia i emocje są złe? Oczywiście, że nie. Choćby lęk występuje po to, by ostrzegać nas przed niebezpieczeństwem, a gniew po to, by pomagać nam przezwyciężać przeciwności. Całe spektrum uczuć pozytywnych, a nawet przyjemnych, może służyć osiąganiu określonych dóbr bądź unikaniu zła. Co więcej, „podług tego, w czym wola ludzka szuka przyjemności, oceniamy, czy człowiek jest dobry lub zły” – wyjaśnia św. Tomasz z Akwinu.

A jakie uczucia (z tych, które jako podstawowe wymienia Akwinata) odnoszą się do naszych wyborów politycznych? Przede wszystkim miłość (elektorat pozytywny) i nienawiść (elektorat negatywny), a także pożądanie (zgodność z głoszonymi poglądami) i wstręt (niezgodność bądź innego rodzaju niechęć), nadzieja (na spełnienie obietnic wyborczych) i rozpacz (głosowanie na „mniejsze zło”) czy też bojaźń (głosowanie na jednych ze strachu przed drugimi) i gniew (głosowanie na niszowe partie antysystemowe).

Znów, nie ma nic złego w tych uczuciach, o ile następują one w ślad za władzą poznawczą (przeczytanie programu wyborczego) i rozumem, który osądza rzeczywistość zgodnie z prawdziwymi zasadami. Problem – zarówno w religijności, jak i w polityce – zaczyna się, gdy emocje i uczucie zaczynają zastępować wyższe władze ludzkiej istoty. Poza tym uczucia jako takie nie są dobre ani złe, lecz neutralne moralnie i dopiero w odniesieniu do przedmiotu nabierają wartości moralnej, więc dopiero gdy kochamy coś złego albo nienawidzimy czegoś dobrego, to mamy do czynienia ze złymi uczuciami, podobnie jak gniewając się z umiarem, aby osiągnąć dobro lub uniknąć zła – mamy do czynienia z uczuciem dobrym.

Istotną rolę w obu tych sferach pełni też wyobraźnia. Istnieje bowiem w katolickiej antropologii pogląd, iż wyobraźnia nie jest władzą związaną stricte z wyższą częścią natury ludzkiej, ale – co istotne – pozostaje ona na stylu władz wyższych i niższych. Najlepiej można to zrozumieć na przykładzie oddziaływania pokus diabelskich na ludzką duszę. Otóż, o ile diabeł nie ma dostępu do naszych myśli jako związanych wyłącznie z wyższą częścią natury człowieka, o tyle może nam podsuwać rozmaite obrazy właśnie poprzez wyobraźnię, która w tym sensie uczestniczy również w działalności władz zmysłowych i cielesnych, przekładając się na uczucia i emocje czy też poruszenia ciała. Podobnie w polityce, czy trzeba kogoś przekonywać o sile oddziaływania na zbiorową wyobraźnię w celu wzbudzania określonych emocji na drodze do osiągnięcia pożądanych celów? 

Niebagatelne w tym kontekście będzie znaczenie związku uczuć z cnotami, choćby na przykładzie męstwa. „Zadaniem cnoty męstwa jest podtrzymywać wolę ludzką w kierowaniu się rozumem, pomimo obawy przed złem fizycznym” – tłumaczy autor Sumy Teologicznej. I tak – gdy wrócimy do palmowego szpaleru u wrót Jeruzalem – Panu Jezusowi nie zabrakło cnoty męstwa, gdy utraciwszy aplauz ludu przetrwał nie tylko modlitwę w Ogrójcu, ale i całą mękę, aby spełnić cel zamierzony przez wolę Bożą. Natomiast mieszkańcy Jerozolimy wykazali się brakiem męstwa, odstępując od Pana Jezusa, gdy okazało się, że został On wyklęty przez starszyznę żydowską i pojawiła się obawa, że poparcie dla Nazarejczyka mogłoby im samym wyrządzić pewne szkody, choćby wizerunkowe, a nie fizyczne. 

Niedziela palmowa przypomina nam, że mamy przygotować się do przycięcia Chrystusa Króla obecnego w Najświętszym Sakramencie. Istotne w tym kontekście będzie to wszystko, co dotyczy przeżywania wiary w kontekście rozumu i uczuć, ale dla dopełnienia tego obrazu przywołajmy słowa z Ewangelii: A rzesza bardzo wielka słali szaty swoje na drodze. A drudzy obcinali gałązki z drzew i na drodze słali. Słowa te znakomicie tłumaczy ks. Piotr Ximenes w dziele wydanym po polsku pod tytułem Krótki wykład świętych Ewangelij na Niedziele i Święta całego roku (Stanisławów, 1848): Ta rzesza ścieląca drogę Jezusowi Chrystusowi z szat swoich, i gałązek, które obcina, powinna nam służyć za przykład, jak i my zbliżającemu się Jezusowi Chrystusowi w Najświętszym Sakramencie do serc naszych drogę przygotowywać mamy. Oto zdejmijmy i my zastarzałe nałogi i namiętności, w które dusze nasze jakby przyobleczone zostają, obetnijmy gałązki, to jest złe skłonności i wkorzenione ciągłym powtarzaniem grzechy, i rzućmy je pod nogi Jezusa Chrystusa mocnym przedsięwzięciem poprawy dla miłości Jego; a Pan zadowolony tym przygotowaniem serc naszych, wejdzie do nich, dla napełnienia ich hojnymi dary łask swoich.

Filip Obara

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij