Październikowe wzrosty zakażeń koronawirusem sprawiły, że minister Niedzielski spojrzał w kierunku Kościoła. Ale nie po to, by się pomodlić, lecz napisać list do arcybiskupa Gądeckiego, by ten poparł go w popularyzowaniu pandemicznych obostrzeń.
List Adama Niedzielskiego do abp. Stanisława Gądeckiego zakrawa na kpinę. Minister zdrowia prosi w nim w Przewodniczącego Episkopatu Polski, by ten żyrował rządowe obostrzenia, zachęcając do noszenia maseczek w zamkniętych przestrzeniach publicznych. To jawna egzemplifikacja ignorancji ze strony Niedzielskiego. Widać, że pan minister więcej czasu spędza patrząc w Excel niż w Pismo Święte, skoro nie zdaje sobie sprawy z tego, że zadaniem Kościoła nie jest troska o bezpieczeństwo czy komfort życia człowieka – nawet wówczas, gdy komfort oznacza jakiś rodzaj zabezpieczenia przed zakażeniem – lecz głoszenie Prawdy o Zmartwychwstałym Chrystusie.
Wesprzyj nas już teraz!
Sprawa wydaje się tym bardziej absurdalna, że Kościół stojący przecież na straży przestrzegania prawa naturalnych, zapisanych w człowieku aktem stworzenia, powinien raczej – inaczej niż chciałby minister – upominać się o wolność wyznania dla ludzi, którym rząd Mateusza Morawieckiego zabraniał de facto uczestnictwa we Mszy Świętej. Ma obowiązek także ostro krytykować lockdowny, których skutki są dzisiaj widoczne w drastycznym pozbawianiu ludzi własności prywatnej, a co za tym idzie: wolności. A zatem odpowiedź na list ministra Niedzielskiego – o ile takowa się pojawi – może obnażyć jego głęboką ignorancję i jakiś rodzaj upodobania do statolatrii. Minister bowiem chętnie nadaje swoim wypowiedziom wymiar nieomal sakralny, a każdy kto zakwestionuje jego optykę na walkę z kryzysem epidemicznym, jest w najlepszym wypadku niewart uwagi, a w najgorszym: wariatem, którym prędko powinna zająć się prokuratura.
Nie jest o jedynie kwestia sporu o kawałek materiału na nosie czy ustach. Ten spór ma charakter ontologiczny i ogranicza się tak naprawdę do odpowiedzi na jedno pytanie: po co istniejemy? W sercach tych, którzy swoje istnienie uzasadniają jedynie za pomocą „tu i teraz” bądź realizacją pewnych planów w niedalekiej przyszłości, wizja Talebowego „czarnego łabędzia”, jakim z pewnością jest pandemia, budzi wręcz paniczny strach. A zniwelowanie strachu wymaga jednego: poczucia bezpieczeństwa. To poczucie w kryzysowej sytuacji dają omnipotentne instytucje państwa, suflując często metody, które niekoniecznie stanowią remedium, ale odpowiadają nagłym zapotrzebowaniem społecznym. Nie było wcale żadnym przejęzyczeniem, gdy były szef GIS, Jarosław Pinkas wyznał, iż noszenie maseczek jest ważne przede wszystkim dlatego, by ludzie wiedzieli, że trwa pandemia. I – tego już nie dodał, ale łatwo można sobie dopowiedzieć – państwo robi coś w tej sprawie.
Minister Niedzielski, apelując do abp. Gądeckiego, by ten nawoływał wiernych do noszenia maseczek, nie zauważa, że Kościół sens istnienia człowieka dostrzega w szerszym kontekście. Owszem, zdrowie jest ważne, ale kapłani nie są urzędnikami sanepidu, lecz duszpasterzami, których głównym celem jest prowadzenie ludzi do zbawienia, nie zaś do uzdrowienia fizycznego. Na pytanie „po co istniejemy?”, Kościół odpowiada krótko: by złączyć się Bogiem po śmierci, czyli zostać zbawionym. Ta perspektywa sprawia, że gderanie ministra Niedzielskiego o maseczkach na twarzy wydaje się po prostu niepoważne, nawet jeśli byłby w stanie uzasadnić je medycznie. Ale – co gorsza – i tego nie może zrobić, bo maseczki często stanowią pewien rodzaj amuletu niż rzeczywiste narzędzie chroniące przed zakażeniem.
Jakiej zatem odpowiedzi na swój list może spodziewać się minister Niedzielski? Trudno powiedzieć. Z jednej strony logika wskazuje, iż hierarcha powinien napomnieć szefa resortu zdrowia, by ten zajął się swoją pracą, co do której uczciwości można mieć uzasadnione wątpliwości, by przypomnieć tylko jawne łamanie prawa przy wprowadzaniu kolejnych, nielegalnych obostrzeń. Królestwo Chrystusa nie jest bowiem z tego świata i dlatego Kościół nie może zajmować się tym, czy pan Józef w pierwszym rzędzie kościelnych ławek powinien ubrać maseczkę, a pani Jadwiga tylko zasłonić wystający nos. Ale z drugiej strony przykład z góry idzie nienajlepszy: Watykan stał się bowiem jednym z miejsc, gdzie zasady sanitaryzmu wprowadzane są gorliwiej niż gdziekolwiek indziej, a papież Franciszek zdążył już odmienić słowo „szczepionka” przez wszystkie przypadki.
Miejmy jednak nadzieję, że Kościół w Polsce nie ulegnie nowej ideologii, która na dobre zaczyna panoszyć się w naszym życiu i list ministra Niedzielskiego trafi prosto do kubła ze śmieciami, stojącego gdzieś w pobliżu biurka abp. Gądeckiego.
Tomasz Figura