Podczas gdy w Niemczech zabija się co roku 100 tysięcy dzieci poczętych, rząd „chadeckiej” kanclerz Angeli Merkel zajmuje się ratowaniem… męskich kurzych piskląt. Ich los porusza polityków lewicy i wielu zwykłych obywateli.
W niemieckim rolnictwie, tak jak w innych krajach, produkcja jaj i mięsa drobiowego wiąże się z zabijaniem męskich piskląt. Ten stan rzeczy od dawna jest przedmiotem zażartej krytyki organizacji i partii ekologicznych, z Zielonymi na czele. Wobec społecznego oburzenia sprawą zajął się rząd kanclerz Angeli Merkel.
Wesprzyj nas już teraz!
„Chadecka” polityk CDU, Julia Klöckner, opowiedziała się za „najszybszym jak to tylko możliwe” zakończeniem „masowego zabijania” kurczaków. Według Klöckner obecne praktyki hodowców są „etycznie nieakceptowalne”. Jak obiecała, jej partia będzie dążyć do położenia kresu temu procederowi; póki co jednak zabijanie piskląt będzie legalne, dopóki nie zostaną wprowadzone specjalne metody regulacji płci kurczaków. Klöckner wyraziła nadzieję, że przedsiębiorstwa oraz związki rolnicze zajmą się bardzo szybkim wdrożeniem w życie nowych rozwiązań, które pozwolą ograniczyć liczbę rodzących się męskich piskląt, a stąd i masowy ubój tych zwierząt.
Wystąpienie Klöckner zostało skrytykowane przez lewicę. Socjaldemokratyczna SPD stwierdziła, że kierowane przez CDU ministerstwo rolnictwa powinno było już dawno zająć się opracowaniem i wcieleniem w życie praktyk umożliwiających determinowanie płci kurcząt.
Podczas gdy niemiecki rząd i społeczeństwo zajmują się sprawą piskląt poza dyskusją pozostaje proceder masowego mordowania dzieci nienarodzonych. Średnio każdego dnia morduje się za Odrą 300 dzieci. Władze nie zwalczają bynajmniej tej plagi; wprost przeciwnie, obecny rząd CDU/CSU-SPD nieco zliberalizował przepisy w sprawie informowania przez szpitale i lekarzy o prowadzonej w placówkach praktyce mordowania dzieci.
Źródła: spiegel.de, pch24.pl
Pach