Niemiecka lewica postanowiła uplasować się jeszcze bardziej na lewo od Francji, która chciała nakładać na najbogatszych podatek w wysokości 75 proc. dochodów. Jeden z szefów niemieckiej lewicy, Bernd Riexinger postuluje, by wszyscy najbogatsi Niemcy płacili 100 proc. podatek od dochodów powyżej 500 tys. euro.
Lewica w Niemczech niewątpliwie zdecydowała się na takie posunięcie, by zyskać dodatkowe poparcie w zaplanowanych na jesień wyborach parlamentarnych. Niemieccy komentatorzy uważają, że zapowiedzi lewicowych polityków nie mają szans na realizację. Jednakże jeden z obecnych parlamentarzystów nie podziela tego optymizmu. – Nie byłbym tak pewny. Wszystko może zależeć od tego jakie poparcie zyska pomysł. Jeśli duże, może się okazać, że w parlamencie nagle znajdą się zwolennicy nowego prawa. To byłoby jednak bardzo szkodliwe dla naszej gospodarki – uważa.
Wesprzyj nas już teraz!
Zdaniem Riexingera, lidera partii Die Linke, odwołującej się w swym programie do ideologii Karola Marksa, podatek jest konieczny, ponieważ pieniądze powinny być lepiej wykorzystywane. – Pieniądze będą potrzebne na finansowanie wydatków socjalnych i inwestycji w przyszłości – tłumaczy Riexinger. Jego zdaniem, nałożenie tak wysokich podatków zapobiegnie także protestom społecznym. – Mieszkańcy naszego kraju nie będą się buntować przeciwko kumulacji ogromnego bogactwa w rękach kilku osób – wyjaśnia Riexinger.
W grudniu ubiegłego roku Instytut Badań nad Zatrudnieniem w Bonn opublikował raport z przeprowadzonych badań, z których wynika, że osoby płacące wyższe podatki są bardziej zadowolone z życia. Być może niemiecka lewica potraktowała je jak najbardziej poważnie i chce rodakom przychylić nieba? O ile jednak w opanowanej przez socjalizm Francji taki pomysł miał dużo większe poparcie, tak Niemcy mimo wszystko nie stracili jeszcze, miejmy nadzieję, zdrowego rozsądku.
Bliżej nie wiadomo, jakie reguły wnioskowania logicznego doprowadziły zarówno niemieckich naukowców, jak i lewicowych polityków do opublikowania i głoszenia takich wniosków, pewne jest jednak, że zapomnieli oni o tzw. krzywej Laffera, która określa wysokość optimum podatkowego, po przekroczeniu którego zwiększanie podatków przynosi efekt odwrotny do zamierzonego, przyczyniając się do zmniejszania wpływów budżetowych. Podatnicy bowiem, w obliczu rosnącej opresji podatkowej ukrywają swe dochody, uciekając w ostateczności do szarej strefy, zmniejszając tym samym wpływy do budżetu. Rosnące jej rozmiary zaś powinny dać nieco do myślenia, że może jednak wyższe podatki wcale nie sprawiają, że ludzie są bardziej szczęśliwi.
Tomasz Tokarski