Niemieccy liberałowie ekonomiczny z Wolnościowej Partii Niemiec (FDP) żądają otwarcia granic dla imigrantów. Ich zdaniem niemiecka gospodarka bez napływu ok. 500 tys. przybyszów rocznie będzie przeżywać duże trudności. Chodzi także o potrzebę zarabiania na świadczenia socjalne dla obywateli Niemiec, w tym na emerytury.
O oczekiwaniach partii mówił w rozmowie z Die Zeit wiceszef frakcji FDP w Bundestagu, Christian Dürr. – To jest czysta matematyka. Jeżeli chcemy utrzymać zakaz zadłużania oraz zadbać o stabilność zabezpieczeń socjalnych, inaczej się po prostu nie da. Ta liczba nie jest nierealistyczna. W 2019 roku mieliśmy imigrację netto w liczbie 320 tys. osób – powiedział Dürr. W ocenie polityka Niemcy muszą znieść ograniczenia w możliwości podejmowania pracy dla azylantów. Nie należy się obawiać, że uchodźcy i imigranci zabiorą Niemcom pracę. – Przekonanie o takiej konkurencji jest z gospodarczego punktu widzenia fałszywe. Zakłada, że istnieje swoisty tort pracy, który trzeba podzielić – ale to całkowita bzdura. Tort jest co roku nowy – a w najlepszym przypadku jest coraz większy – dodał.
Według Dürra kluczowe jest to, by osoby mające status uchodźcy wciągać do zwykłego niemieckiego systemu imigracyjnego. Nawet jeżeli ktoś przybył do Niemiec oficjalnie jako uchodźca, to nie można mu odmawiać możliwości pracowania, jak to dzisiaj w dużej mierze się dzieje, zaznaczył. – Żeby wyjść z kryzysu potrzebujemy wzrostu, a żeby był wzrost, potrzeba migracji – dodał.
W Niemczech liczba urodzeń na kobietę wynosi 1,57. To niewiele lepiej, niż w Polsce. W praktyce oznacza to, że niemieckie społeczeństwo starzeje się i kurczy. Dlatego kraj potrzebuje imigrantów; pracowników z Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej już nie starcza. Nie pomagają także przyjęci kilkadziesiąt lat temu Turcy; o ile Turczynki w Niemczech jeszcze w 1990 roku miały prawie dwukrotnie więcej dzieci niż rodowite Niemki, dzisiaj ich dzietność jest już niemal równa kobiet niemieckich.
Źródła: jungefreiheit.de, PCh24.pl
Pach