Anarchistyczny demon zniszczenia pokazał na początku lipca w Hamburgu swoje najgorsze oblicze. Spalone samochody, zniszczone wystawy i całe sklepy, pełna dewastacja innych obiektów użyteczności publicznej oraz własności prywatnej. Na pokrycie tych strat z pieniędzy niemieckich podatników władze wydadzą 40 milionów euro. A to nie koniec kosztów tańca Berlina ze skrajną lewicą.
Nie jest tajemnicą fakt, że w całej Europie Zachodniej organizacje lewicowe cieszą się wsparciem finansowym władz. Nawet jeśli Berlin nie łożył pieniędzy wprost do ludzi demolujących ulice Hamburga, to swoimi decyzjami wspierał propagowanie „ideałów”, które podlane anarchistycznym sosem wyprowadziły ludzi na ulice w trakcie trwania szczytu G20.
Wesprzyj nas już teraz!
40 milionów euro, jakie rząd Niemiec oraz władze Berlina chcą przeznaczyć na pokrycie szkód wywołanych realizacją lewicowej ideologii, trafią do specjalnego funduszu. Pieniądze będą przeznaczane na pokrycie strat osób oraz firm nieposiadających ubezpieczenia.
Z takim rozwiązaniem nie zgadza się Izba Handlu w Hamburgu. Zdaniem instytucji władze powinny pokryć wszystkie straty i nie obciążać ubezpieczycieli konsekwencjami nieumiejętnego zabezpieczenia imprezy oraz braku skutecznej pacyfikacji rządnych niszczenia mienia anarchistów.
Prezes Izby zauważa, że 40 milionów euro nie załatwi sprawy, gdyż oprócz zniszczonej własności przedsiębiorcy w dniach szczytu G20 odnotowali mniejsze obroty oraz musieli łożyć na ochronę swoich obiektów. Tobias Bergmann zauważa, że politycy powinny odpowiedzieć za skutki swojej decyzji o zorganizowaniu szczytu.
Na razie policja otrzymała 230 wniosków odszkodowawczych. Ubezpieczyciele szacują straty na 12 mld euro, ale to tylko fragment pełnego obrazu strat.
Źródło: tvp.info
MWł
Komunistyczna dzicz na ulicach Hamburga