W wyjątkowo szybkim tempie wzrasta w Niemczech ilość kradzieży na dworcach i w pociągach. Choć media nie podają tożsamości narodowej większości sprawców, to korelacja czasowa z napływem mas imigranckich nie wydaje się przypadkowa.
Jak podaje lewicowa Süddeutsche Zeitung powołując się na oficjalne statystyki policyjne, w ubiegłym roku doszło w Niemczech do 44,8 tys. przypadków kradzieży na dworcach i w pociągach. To wzrost o 25 proc., bo rok wcześniej było kradzieży niemal 10 tys. mniej – dokładnie 35,8 tys. przypadków.
Wesprzyj nas już teraz!
Złodzieje działają najczęściej w parach lub jeszcze liczniejszych grupach. Wykorzystują proste pułapki, odciągając uwagę ofiar. Przykładowo jeden z nich oferuje podróżnemu, że pomoże przenieść mu bagaż. W tym czasie jego wspólnik kradnie portfel, torebkę czy telefon komórkowy. Złodzieje często proszą też swoje ofiary o pomoc, na przykład w odczytaniu rozkładu jazdy. Nierzadko atakują też podróżnych siedzących w przedziałach pociągu – jeden z nich puka w szybę, podczas gdy drugi szybko okrada zajętego tym pierwszym pasażera.
Ubiegły rok nie był pierwszym, gdy liczba kradzieży na dworcach i pociągach znacząco wzrosła. Już w 2014 roku takich przestępstw odnotowano o 20 proc. więcej, niż rok wcześniej. Według Süddeutsche Zeitung nie ma też wątpliwości, że w tym roku padnie kolejny niechlubny rekord.
Choć niemieckie media nie informują o tożsamości sprawców, to trudno nie łączyć drastycznego wzrostu kradzieży z napływem mas imigranckich z Bliskiego Wschodu i Afryki. Napływ ten, choć największy w ubiegłym roku, był już niezwykle silny także w latach bezpośrednio go poprzedzających.
Źródło: sueddeutsche.de
Pach