9 listopada 2016

Niemieckie media boją się Donalda Trumpa. Poczytna prasa jest pełna katastroficznych wizji zniszczenia zachodniego świata. Publicyści powszechnie obrzucają nowego prezydenta USA obraźliwymi epitetami. Także poważniejsze analizy są pełne niepokoju.

 

Po wyborze Donalda Trumpa na 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych niemiecka mainstreamowa prasa aż huczy od katastroficznych wizji. Czytamy o „totalitarnym kłamcy i oszukańczym dyletancie” („Die Zeit”), który niszcząc wszystko, przyniesie Ameryce i światu katastrofę („Spiegel”), doprowadzając do końca Zachodu i demokracji („Freitag”). Publicyści poczytnych dzienników i portali przekonują Niemców, że nowy amerykański prezydent „gardzi ludźmi” („Deutsche Welle”) i jest zwykłym populistycznym kłamcą („Stuttgarter Nachrichten”).

Wesprzyj nas już teraz!

W bardziej szanujących się tytułach nie brakuje jednak poważniejszych analiz. I te są jednak powszechnie bardzo sceptyczne, w gruncie rzeczy w nieco łagodniejszej formie oddając tę samą treść. Autorzy obawiają się, że niemiecką i europejską politykę zagraniczną czekają teraz trudne czasy.

Na kontakty między USA pod rządami Trumpa a Europą na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung” zwraca uwagę Berthold Kohler. Według komentatora, Amerykanie nie posłuchali Europejczyków i do Białego Domu zdecydowali się wprowadzić „nienawistnika”, jak nazwał Trumpa niemiecki minister spraw zagranicznych, Frank-Walter Steinmeier. Zdaniem Kohlera, ta decyzja może mieć ważkie skutki. „Jeżeli także w polityce zagranicznej Trump zrealizuje to, co zapowiadał podczas kampanii wyborczej, to tak czy inaczej zachwiany już sojusz i system polityczny Zachodu może stanąć przed rewolucją” – czytamy.

Kohler jest przekonany, że nawet jeżeli amerykański system polityczny będzie powstrzymywał Trumpa przed niektórymi zaskakującymi działaniami, to polityk na pewno „nie stanie się z Szawła Pawłem”. Publicysta zwraca też uwagę, że kanclerz Angela Merkel w swoich gratulacjach postawiła Trumpowi warunki, pod jakimi będzie z nim współpracować. Chodzi o przestrzeganie tzw. praw człowieka.

Wybór Trumpa może mieć też daleko idące konsekwencje dla polityki na Starym Kontynencie, sądzi Kohler. „Rozdarci Europejczycy będą musieli zacieśnić współpracę w ważnych kwestiach i bardziej troszczyć się o własne sprawy, jeżeli Ameryka jeszcze bardziej wycofa się z Europy i Bliskiego Wschodu. To zmieni kalkulacje w wielu stolicach, od Londynu przez Berlin i Warszawę, aż po Moskwę i Pekin” – pisze autor.

Z kolei na łamach „Süddeutsche Zeitung” Heribert Prantl przewiduje, że prezydentura Trumpa będzie oznaczać poważny cios w polityczną kulturę Zachodu. Prantl zwraca uwagę, że podczas gdy prawicowi politycy w Niemczech (nazywani przezeń „populistami”) znają granice, których nie wolno przekraczać w dyskursie publicznym, dla Trumpa one niemal nie istnieją. Polityk pokazał, że obrażanie innych może ujść całkiem bezkarnie. Ten, pisze Prantl, „agresywny populizm” będzie teraz „zatruwał” politykę także w innych krajach Zachodu.

Thorsten Denkler przekonuje z kolei na łamach tego samego dziennika, że wybór Trumpa to prawdziwy szok dla rządu w Berlinie i całej Europy. Amerykanie wybrali prezydenta, który zdaje się nie podzielać traktowanych jako oczywiste zachodnich wartości. „America First to jego dewiza. I wydaje się, że będzie to teraz nowy paradygmat amerykańskiej polityki zagranicznej” – ubolewa Thorsten. Autor akcentuje pełne dystansu gratulacje Merkel i jest pewien, że dla niemieckiego rządu współpraca z Ameryką stanie się teraz „trudna, jeśli nie lodowata”. Publicysta kieruje uwagę na przyszłość NATO, sugerując, że Niemcy mogą stanąć przed koniecznością szybkiego zwiększenia wydatków na zbrojenia do przewidzianych przez traktaty 2 procent, jeżeli chcą liczyć na amerykańskie partnerstwo obronne. Publicysta podejrzewa też, że Trump szybko porozumie się z Władimirem Putinem w sprawie Ukrainy, akceptując na przykład uznanie Krymu terytorium rosyjskim. Thorsten wskazuje też, że o ile dotychczas Niemcy rozmawiając z Rosją o przyszłości Ukrainy mogły zawsze liczyć na wsparcie Amerykanów, teraz to najprawdopodobniej się skończyło.

 „Spiegel Online” zwraca uwagę na postawę niemieckiego rządu. Berlin ma głęboką nadzieję, że Trump, inaczej niż w zapowiedziach wyborczych, nie będzie jednak realizował polityki izolacjonistycznej. Florian Gathmann i Severin Weiland przekonują, iż niemieccy politycy nie spodziewali się zwycięstwa Trumpa. Nowy prezydent jest dla rządu Merkel problemem, bo „nikt nie wie, czego [Trump] właściwie chce”. Zdaniem autorów, Waszyngton będzie dla Berlina niczym czarna skrzynka i niewiele pomogą tu nawet nawiązane już wcześniej kontakty z jego otoczeniem politycznym. W artykule czytamy, że zasadne są poważne obawy o obecność NATO w Europie Środkowo-Wschodniej, bo ewentualna zmiana podejścia USA do Rosji może być tu przesądzająca. Gathmann i Weiland podejrzewają też, że wybór Trumpa pogrzebie prace nad wolnym handlem między USA a Europą.

Inaczej sprawę stawia portal konserwatywnego tygodnika „Junge Freiheit”. Na tych łamach opublikowano artykuł szefowej Alternatywy dla Niemiec, Frauke Petry. Petry przekonuje, że zwycięstwo Trumpa „jest przede wszystkim triumfem amerykańskiego narodu nad estabilishmentem”, a jego prezydentura oznacza „koniec poprawności politycznej”. Zdaniem Petry, wybór Trumpa to „amerykańska wersja Brexitu”, oznaczająca przywrócenie kraju obywatelom. Szefowa AfD nie ukrywa, że zwycięstwo Trumpa bardzo ją cieszy. Wśród niemieckich polityków to zdecydowany wyjątek, bo przedstawiciele wszystkich pozostałych partii nie ukrywają swojego zaniepokojenia wyborem Amerykanów. Sceptycznie o Trumpie wypowiadają się nawet członkowie rządu, obok cytowanego już Steinmeiera także minister obrony Ursula von der Leyen czy wicekanclerz i minister gospodarki, Sigmar Gabriel.

Pach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 311 931 zł cel: 300 000 zł
104%
wybierz kwotę:
Wspieram