Rok po rezygnacji z energetyki atomowej Niemcy intensywnie… „zatruwają środowisko” – a przynajmniej emitują tyle CO2, że zgodnie z propagandą zielonego ładu można ich śmiało nazwać niemal największymi „trucicielami” Europy.
Zgodnie z najnowszymi danymi emisja w Niemczech to 398 gramów CO2 na kilowatogodzinę. Większa emisja jest tylko… w Polsce. Co ciekawe, o ile w przypadku naszego kraju wynika to z ogólnej struktury energetycznej, w Niemczech – nie do końca. Za wszystkim stoi po prostu ideologiczna polityka antynuklearna.
Zgodnie z badaniem Grupy Radiant Energy, emisja w Niemczech wynosi dziś 398g/kWh, podczas gdy dzięki energetyce atomowej mogłaby wynosić… 103g/kWh. Byłoby tak gdyby rząd federalny wyraził zgodę na dalsze wykorzystywanie elektrowni nuklearnych. Tak jest na przykład we Francji, gdzie energetyka atomowa odgrywa dużą rolę; w efekcie we Francji emisja to 41g/kWh.
Wesprzyj nas już teraz!
Minister gospodarki Robert Habeck nie żałuje jednak decyzji o zamknięciu elektrowni atomowych. Jak podaje portal „Junge Freiheit”, polityk przekonuje, że „dostawy energii elektrycznej są zabezpieczone, ceny energii spadły i spadają emisje CO2”.
Problem w tym, że dotyczy to emisji całkowitej, a nie średniej. A spadek emisji całkowitej wiąże się z innymi czynnikami – ze słabością gospodarczą kraju. Tak uważa Manuel Frondel z Instytutu Badań Ekonomicznych Leibniza. – Główną przyczyną jest słabość ekonomiczna i ograniczenie produkcji w przemyśle ze względu na wciąż wysokie ceny energii – wskazuje, komentując informacje o spadku całkowitej emisji CO2 w Niemczech.
Źródło: jungefreiheit.de
Pach