W następstwie wydarzeń kolońskich niemiecki rząd zaproponował projekt zmieniający ustawę dotyczącą przestępstw seksualnych. Kobieta, która złoży doniesienie na policję o gwałcie nie będzie musiała udowadniać, iż stawiała oprawcy opór werbalny i fizyczny, jak to było do tej pory.
Nowelizacja kodeksu karnego pozwoli na ściganie domniemanego gwałciciela, jeśli kobieta stwierdzi, iż do aktu seksualnego doszło bez jej zgody. Dotychczas – by śledczy wszczęli postępowanie – ofiara musiała udowodnić, iż faktycznie stawiała napastnikowi opór fizyczny.
Wesprzyj nas już teraz!
Kanclerz Angela Merkel zatwierdziła projekt ustawy w tej kwestii. Wymaga on jeszcze przyjęcia przez parlament, co ma nastąpić w najbliższym czasie. Minister sprawiedliwości Heiko Maas podkreślił, iż projekt to „ważny krok w kierunku wzmocnienia seksualnego samostanowienia”. Dodał, że w prawie niemieckim są luki „nie do przyjęcia”, które nie pozwalają chronić zagrożone osoby przed przymusem seksualnym. – Najwyższy czas, by to zmienić. Jesteśmy to winni ofiarom – tłumaczył.
Obecnie ofiary gwałtów w Niemczech muszą nie tylko wykazać, że ustnie odmówiły seksu, ale także, że fizycznie stawiały opór napastnikowi. Ciężar dowodzenia spada więc na skrzywdzonych. Podobna sytuacja ma miejsce w Polsce. Aby czyn został uznany za przestępstwo zgwałcenia i śledczy podjęli działania, jego ofiara musi udowodnić, iż sprawca stosował przemoc, groźbę bezprawną lub podstęp. Tymczasem, aby być oskarżonym o kradzież wystarczy przywłaszczyć sobie cudzą rzecz… Inną sprawą jest, że przestępstwa seksualne są zagrożone bardzo niską karą.
Źródło: thelocal.de
AS